O czym się nie mówi. Felieton Adama Jaśkowa (161)

O czym się nie mówi. Felieton Adama Jaśkowa (161)

Czasem odnoszę wrażenie, że sprawy, o których dyskutujemy lub możemy dyskutować, albo są już nieistotne, albo zawsze takie były. Istotne są te sprawy o których nie rozmawiamy lub o których rozmawiać nie chcemy. Albo te, o których zdaniem polityków rozmawiać nie powinniśmy.

Szczególnie wybory są okresem silnych nakazów i zakazów: o czym rozmawiać, o czym nie rozmawiać. To właśnie dlatego wyborcy mogą czuć się rozczarowani po oddaniu głosów i twierdzić – trawestując nieco klasyka – że nie otake wybory im chodziło.

Krakowscy kandydaci na porzucony przez Jacka Majchrowskiego fotel prezydencki umówili się podobno, że nie będą dyskutować o strefie czystego transportu. Lobby antystrefowe jest tak silne (w gębie), że kandydaci wolą nie ryzykować debaty. Ci odrobinę bardziej przytomni wiedzą, że strefa musi powstać – niekoniecznie w proponowanym dotąd kształcie, bo sąd (krakowski) obnażył wszystkie słabości uchwały. Teraz nowa rada miasta będzie mogła poprawić uchwałę i strefę, a przede wszystkim wyjaśnić wszystkim jej cele, zasady i ograniczenia. I niestety, strefa nie ogranicza praw posiadaczy samochodów, z wyjątkiem aut najstarszych. Właściciele nowych i całkiem nowych SUV-ów nadal będą mogli rozjeżdżać miasto, bo celem strefy nie jest – wbrew częstemu mniemaniu – ograniczenie ruchu samochodowego.

Nie rozmawiamy w trakcie tej kampanii wyborczej o katastrofie klimatycznej. Nowy rząd, podobnie jak stary, chce budować na Nosalu stok zjazdowy, który prawdopodobnie będzie czynny dwa tygodnie w roku przy wsparciu „fabryki śniegu” i kompanii ratraków. Właściciele stacji narciarskich rozbudowywali swoją bazę, wyciągi, armatki śniegowe, a powinni inwestować raczej w igelit. Choć jazda po nim wymaga wody, a tej już teraz zaczyna brakować nie tylko w górach.

O wodzie też nie rozmawiamy. Polskie zasoby wody są porównywalne z tymi w Egipcie. Tam jest co prawda Nil, ale 96% kraju to pustynia. My na razie mamy tylko małą Pustynię Błędowską, za to nie mamy Nilu. A niedługo nie będziemy mieli innych rzek. Noteć powoli staje się rzeką okresową, a w jej ślady pójdą następne.

Nie rozmawiamy o energii. Nie dość, że podjęto próbę utrącenia budowy elektrowni jądrowej, bo takie mogły być skutki kwestionowania wybranej lokalizacji Kopalino, to jeszcze podano w wątpliwość kolejne lokalizacje. Z wielu względów nie ma lepszego miejsca niż Bełchatów, gdzie EJ zastąpiłaby największą polską elektrownię węglową. Zielona transformacja nie powiedzie się bez średnich reaktorów planowanych przez konsorcjum Orlen-Synthos. Jakkolwiek oceniać działanie Orlenu, akurat projekt budowy małych (a w zasadzie średnich) reaktorów zasługuje na kontynuację. Co więcej, kontynuacja projektu jest niezbędna. Brak zainteresowania Mittala w Krakowie projektem małej EJ nie powinien być zaskoczeniem. Krakowski zakład jest w planach firmy zapewne przeznaczony do likwidacji. To jednak zła wiadomość dla Krakowa, i to nie tylko z powodu wizji utraty kilku tysięcy miejsc pracy. Reaktor rozwiązywałby szereg problemów energetycznych miasta, również w zakresie dostaw energii cieplnej. Najlepiej byłoby znaleźć inną lokalizację w Krakowie i naciskać na polityczną zgodę na kontynuację projektu Synthosu. Ale o tym nie rozmawia się przed wyborami.

Nie rozmawia się też o nowym zielonym ładzie. Z jednej strony UE ustanawia limity użycia nawozów i środków ochrony roślin, z drugiej blokuje legalizację upraw roślin GMO. Ceny na europejskim rynku żywności w coraz mniejszym stopniu zależą od wielkości zbiorów w Europie, a w coraz większym od urodzaju w Amerykach, Rosji, Chinach, Indiach, Nowej Zelandii, gdzie dominują wielkie holdingi spożywcze, z którymi żaden europejski farmer, a tym bardziej polski rolnik nie jest w stanie konkurować. Podobnie wygląda sytuacja na Ukrainie. Nawet jeśli ukraińskie zboża nie trafiają na polski rynek, przynajmniej legalnie, to i tak wpływają na ceny na rynku globalnym.

O aborcji też nie należy rozmawiać przed wyborami. Ani po wyborach. To kiedy rozmawiać?

Gdyby wybory coś zmieniały, zostałyby zakazane, powiedziała Emma Goldman – anarchistka, feministka i ateistka. Czyżby mogła mieć rację?

również na aristoskr.wordpress.com


Felieton jest wyrazem opinii autora. Nie prezentuje stanowiska ZR.

Tekst wart skomentowania? Napisz do redakcji!