Koniec blokowania granicy z Ukrainą? Felieton Marka Porzyckiego (5)

Koniec blokowania granicy z Ukrainą? Felieton Marka Porzyckiego (5)

Kilka dni temu premier Donald Tusk po szczycie Rady Europejskiej zaapelował o zaprzestanie blokady granicy z Ukrainą, uzasadniając to – jakże odkrywczym – stwierdzeniem, że w obecnej sytuacji wszyscy musimy się skupić na kwestiach bezpieczeństwa i nie możemy robić niczego, co osłabiałoby Ukrainę. Zapowiedział też, że (cytuję) „będziemy musieli podjąć decyzje, które będą chroniły polską granicę i przejścia graniczne”.

Wydaje się, że ten apel wraz z niesprecyzowaną groźbą przynoszą wreszcie skutki. Przez weekend zakończono blokowanie dwóch przejść granicznych, a w poniedziałek 22 kwietnia wójt Dorohuska rozwiązał zgromadzenie na trzecim przejściu, położonym w tej gminie. Według informacji z facebookowej grupy Granica / Кордон PL – UA pozostała obecnie (we wtorek 23 kwietnia) jeszcze blokada na przejściu Hrebenne – Rawa Ruska, ale i ona ma się wkrótce zakończyć.

Pozytywny – jak się wydaje – przebieg wydarzeń w ostatnich dniach nie może jednak przesłonić faktu, że wielomiesięczne tolerowanie blokad granicy z Ukrainą, prowadzonych najpierw pod szyldem protestujących przewoźników, a następnie rolników, jest zdumiewającą rezygnacją państwa polskiego z jego podstawowych funkcji: zapewnienia bezpieczeństwa wewnętrznego i zewnętrznego oraz kontroli nad zewnętrznymi granicami. Zaniechanie to przez ostatnie cztery miesiące idzie już na konto rządu koalicji 15 października. W sytuacji, w której nasz sąsiad toczy walkę o swoje przetrwanie z rosyjskim agresorem, a przedstawiciele tegoż agresora wprost zapowiadają, że jesteśmy następni w kolejności do inwazji, państwo polskie oddało faktyczny nadzór nad granicą samozwańczym grupkom z zauważalnymi skłonnościami prorosyjskimi. Grupki te samodzielnie decydowały, czy i w jakiej ilości będzie przepuszczany przez granicę ruch towarowy, a nawet dokonywały kontroli ładunków przewożonych do Ukrainy (oficjalnie w celu przepuszczania transportów wojskowych i humanitarnych). Działalność ta była prowadzona z faktyczną pomocą polskiej policji nazywającej to „zabezpieczaniem protestów”.

Zachodnia granica Ukrainy ma podstawowe znaczenie dla przetrwania walczącego kraju. Walka toczy się nie tylko na froncie i wymaga nie tylko transportów broni, ale też nieprzerwanego funkcjonowania ukraińskiej gospodarki, która utrzymuje walczącą armię. Zadawanie strat Ukrainie blokowaniem granicy można porównać do wbijania noża w plecy sąsiadowi chroniącemu przed rosyjską agresją również nas. Blokady „protestujących rolników” stały się w istocie prorosyjskim sabotażem. Kontrolowanie przewożonych ładunków jest przy tym zapewne idealną okazją do monitorowania przewozów przez granicę przez rosyjskie służby. Niedawno wyszły na jaw przypadki rekrutowania przez Rosjan polskich kiboli do pobić i zastraszania rosyjskich opozycjonistów, a nawet do przygotowania zamachu na prezydenta Ukrainy. Trudno założyć, że w często jawnie prorosyjskich środowiskach wokół protestujących nie było podobnie.

Miejmy nadzieję, że wydarzenia ostatnich dni doprowadzą wreszcie do ukrócenia tej patologicznej sytuacji, a państwo polskie definitywnie odzyska kontrolę nad swoją granicą. Niezależnie od tego, tolerowanie takiego stanu rzeczy przez cztery miesiące było wręcz samobójcze. Trzeba to uznać za największą dotychczasową porażkę rządu koalicji 15 października.


Felieton jest wyrazem opinii autora. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie KOD.

Tekst wart skomentowania? Napisz do redakcji!