Mój KOD. Felieton Grzegorza Wiśniowskiego (14)

Mój KOD. Felieton Grzegorza Wiśniowskiego (14)

KOD w moim sercu zajmuje miejsce szczególne i to się nie zmieni. Tym tekstem żegnam działalność w strukturach KOD-u jako osoba wybierana do pełnienia funkcji w stowarzyszeniu.

Przyszedłem do KOD-u późno, choć wcześniej brałem udział w organizowanych przez stowarzyszenie demonstracjach. Prowadziłem dość nieuregulowane życie zawodowe, które wiązało się ze zmianami miejsca zamieszkania, i dopiero w 2017 roku osiadłem w Olkuszu. Twórczyni olkuskiej grupy lokalnej zaproponowała mi kandydowanie na przewodniczącego grupy, a ja – ku własnemu zaskoczeniu – propozycję przyjąłem. Od przewodniczenia grupie olkuskiej wszystko się zaczęło.

Ta bardzo długa już kadencja dobiegła właśnie końca wraz ze złożeniem przeze mnie rezygnacji na ręce Zarządu Regionu Małopolskie Komitetu Obrony Demokracji. Po drodze działo się bardzo dużo, moja aktywność w stowarzyszeniu przybierała niewyobrażalne dla mnie wcześniej rozmiary. Jeśli spojrzeć od strony formalnej, pełniłem kolejno funkcje delegata na zjazd krajowy, członka zarządu regionu, wiceprzewodniczącego zarządu regionu, a na koniec członka regionalnej komisji rewizyjnej. W sferze faktów były to setki demonstracji, pikiet, marszów, spotkań publicznych, eventów i sam już nie potrafię nazwać czego. Organizowałem, załatwiałem, przemawiałem, pisałem, protestowałem w sprawach nie tylko dla mnie ważnych. Nie ukrywam, że mimo mitręgi sprawiało mi to satysfakcję, zawsze widziałem sens tych działań i cel, jaki im przyświecał: oczywisty, określony precyzyjnie w dokumentach założycielskich stowarzyszenia.

Działalność w KOD-zie wiązała się z absolutnie wyjątkowymi profitami, niewymienialnymi na żadną walutę świata. Poznałem wielką grupę wspaniałych ludzi, których bez KOD-u nigdy bym nie spotkał. Jestem i będę wdzięczny za te przyjaźnie i znajomości, zawsze ze mną pozostaną, będę z nich czerpał i je pielęgnował. Koderzy to ludzie wyjątkowi, o niesamowitej wiedzy, historii, charakterze, usposobieniu, empatii, zdolni do nieprawdopodobnych poświęceń. W naszym życiu odnosimy się do autorytetów – przynajmniej ja tak mam – słuchamy ich, uczymy się od nich, staramy się ich naśladować. Nigdy wcześniej nie poznałem tak wielu ludzi, których mogę nazwać autorytetami, ludzi, obok których być może nie miałbym okazji stanąć, nie mówiąc już o partnerskiej rozmowie na ważne tematy publiczne, ale i zupełnie prywatne. Zawsze będę za to wszystko KOD-owi wdzięczny.

Moja rezygnacja nie jest przeciw komukolwiek. Zaczęła się już dawno temu: przed dwoma laty zakończyłem kadencje w strukturach regionalnych i krajowych stowarzyszenia, a po wyborach z 15 października podjąłem decyzję, że po wyborach samorządowych przestanę pełnić funkcję w grupie lokalnej. Oczywiście, brak oficjalnych stanowisk nie oznacza odejścia z KOD-u. Mam chęć i odczuwam zaszczyt bycia koderem w przyszłości. Zamierzam brać udział – w miarę możliwości – w działaniach organizowanych przez następców. KOD zawsze będzie mój.


Felieton jest wyrazem opinii autora. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie KOD.

Tekst wart skomentowania? Napisz do redakcji!