Etymologie i analogie ludowe. Felieton Adama Jaśkowa (84)

Etymologie i analogie ludowe. Felieton Adama Jaśkowa (84)

Odbyła się konwencja Prawa i Sprawiedliwości, tradycyjnie w klimacie bezprawia i niesprawiedliwości. Konwencja była tak dobrze chroniona, że nawet nie wszyscy zaproszeni mogli wejść na salę rozświetlaną światłem Prezesa. Prezes podobno grzecznie przeprosił i obiecał, że następnym razem wszyscy wejdą.

Lud ma teraz złą sławę, przynajmniej u niektórych publicystycznych analityków mediów. Podobno dziś rządzą jego przedstawiciele. Próbują restytuować PRL. Jakoby.

Naprawdę jednak restytuowana jest powszechnie etymologia ludowa, choć w zasadzie tylko ona jest wiecznie żywa. W tym kontekście „ludowa” użyte jest w znaczeniu „amatorska”, „nienaukowa”, „generalnie błędna”. Oparta na indywidualnych skojarzeniach, pamięci, czyli czymś ulotnym i podatnym na zafałszowania lub czasami nawet bardzo luźno związanym z rzeczywistością. Czyli powszechna w Polsce, a więc – jak by powiedział Alfred Jarry – trochę jakby nigdzie.

Odbyła się konwencja Prawa i Sprawiedliwości, tradycyjnie w klimacie bezprawia i niesprawiedliwości. Konwencja była tak dobrze chroniona, że nawet nie wszyscy zaproszeni mogli wejść na salę rozświetlaną światłem Prezesa. Prezes podobno grzecznie przeprosił i obiecał, że następnym razem wszyscy wejdą. Dywagacje: wejdą czy nie wejdą, mogą się wydać nieco dojrzalszym czytelnikom znajome. Wielu zresztą nasuwają się mniej czy bardziej trafne analogie do dawno minionej przeszłości. Mają one w zasadzie tylko jeden plus: ujawniają, co kto pamięta, choć bardzo często u posługujących się analogiami rzeczywistość miniona miesza się ze scenerią filmową czy powieściową.

Jak donoszą media, Prezes przepraszał też za program mieszkaniowy – trudno powiedzieć czemu, skoro jego realizacja nie odbiegała od realizacji innych programów. Moim skromnym zdaniem Prezes powinien przepraszać – przepraszam (ja) – Prezes co najwyżej mógłby przepraszać, gdyby przyszła mu taka ochota, za wykonanie przekopu przez Mierzeję Wiślaną, bo wszystko wskazuje na to, że przekop zostanie ukończony. Zakończenie inwestycji to coś, co kompletnie nie pasuje do działań PiS-u. Oczywiście, o ile nie liczyć zakupów w stylu „bierzemy, cokolwiek macie, i zapłacimy, ile chcecie”.

Konwencja miała charakter rytualny. Miała upewnić wszystkich wiernych (i wierzących), że Prezes krzepką ręką dzierży ster okrętu (nie, nie jest to Titanic… chyba) i znów (po)prowadzi hufce do zwycięstwa. Prezes wygłosił homilię, zebrał oklaski (tym właśnie konwencja różni się od mszy, że na konwencji można klaskać) i natchnął otuchą. Wszystko będzie dobrze, dla PiS, a dla wszystkich innych jakoś to będzie.

Najwyższy Prezes straszył opozycją i przekonywał, że dla PiS-u nie ma alternatywy. Mnie nie musiał przekonywać. Jestem pewien, że PiS obawia się opozycji i zrobi wszystko, a może i więcej, by utrzymać władzę. Wierzę, że opozycja nie jest alternatywą dla PiS-u. PiS funkcjonuje w niejako równoległej rzeczywistości, w której nie ma alternatyw. Chodzi jednak o to, by opozycja stała się alternatywą dla wyborców, po prostu lepszym wyborem w wyborach.

Pierwszy kroczek, jak się wydaje, opozycja uczyniła, podpisując porozumienie o „obywatelskiej kontroli wyborów parlamentarnych”. Co prawda, mam wrażenie, że to stawianie wozu przed koniem, ale być może opozycja zaczyna negocjacje od spraw najłatwiejszych. Najważniejsze rzeczy, jak choćby minimum programowe tego, jak naprawiać państwo po PiS-ie, są jeszcze przed opozycją. Na szczęście PiS chyba już nie myśli o przedterminowych wyborach, ale raczej jak odbyć wybory samorządowe po terminie.

A na koniec znowu o analogiach. Te przeprowadzane między PiS-em a PZPR i państwem PiS-u a PRL-em są tyleż naturalne, co nietrafione. Takie analogie ludowe. To oczywiste, że porównujemy stan dzisiejszy z zapamiętanym. Tyle że to, co zapada w pamięć społeczną, jest tylko zniekształconym odbiorem rzeczywistości. Co prawda, mózg ludzki jest wytrenowany w wyszukiwaniu podobieństw, nawet gdy ich nie ma – i często tam, gdzie ich nie ma. Tak jak głęboko wierzący widzą podobizny bóstw w każdym niekształtnym obrazie, tak samo przeczuleni na punkcie PRL-u dostrzegają go wszędzie tam, gdzie widzą coś niepokojącego. A ponieważ niepokojących rzeczy mamy mnóstwo, to… I proszę się nie dziwić, jeśli niepokojących rzeczy będzie przybywać.

również na aristoskr.wordpress.com


Felieton jest wyrazem opinii autora. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie.

Tekst wart skomentowania? Napisz do redakcji!