Wszędzie tam, gdzie siły demokratyczne się jednoczą, autokraci przegrywają. Tak się stało w Izraelu: opozycji udało się odsunąć Beniamina Netanjahu od władzy. Tak też się stało w naszym Rzeszowie. Tak może się stać na Węgrzech w przyszłym roku. Komitet Obrony Demokracji powstał po to, aby wspierać jednoczenie się sił opozycyjnych wobec antydemokratycznej, antyeuropejskiej i antypraworządnościowej rewolucji w Polsce.
Rzeszowskie wybory dowodzą, że tego rodzaju współpraca przynosi sukces. Z pomrukiwań Kaczyńskiego w czasie kampanii wynika wprawdzie, że na Rzeszów mogą teraz spaść sankcje (zresztą niekoniecznie na Rzeszów, bo Kaczyński nie odróżnia Rzeszowa od Szczecina – coś tam zamamrocze pod nosem, służalcy będą się bali zwrócić mu uwagę i karę poniesie Szczecin), dziwnie też zabrzmiały słowa o współczuciu dla zwycięskiego konkurenta wypowiedziane przez kandydatkę PiS‑u. Sankcje takie jednak – paradoksalnie – doprowadzą zapewne do dalszego pognębienia PiS‑u w jego dotychczasowym mateczniku. Ludzie mają dość rządzącej koalicji, której nie jednoczy nic poza sprawowaniem władzy. Rzeszów, miasto sukcesu, w którym rozwija się życie akademickie, jest dla PiS‑u stracone. Wie to Czarnek, dlatego tak bardzo stara się uderzyć w szkoły wyższe. Kultury wiedzy nie da się pogodzić z PiS‑owskim światem, stąd ta antyintelektualna krucjata. Wydarzenia w Rzeszowie mogą dodać Czarnkowi paliwa do walki z intelektem. Uruchamiają się już jednak procesy, których PiS nie zatrzyma. Siłom opozycji natomiast nie wolno teraz popełnić błędu: konieczna jest ścisła współpraca i dobrze uzgodnione priorytety, wśród których najpilniejsze musi być przywrócenie porządku konstytucyjnego. Wtedy noc PiS‑owska się skończy.
Wybory w Rzeszowie dają nadzieję i pokazują, co trzeba zrobić, by wygrać. Nie pozwólmy, aby z tej lekcji nie wyciągnięto wniosków. Fala demokracji z Rzeszowa musi ponieść cały ruch demokratyczny do zwycięstwa. Dla nas wszystkich.
Felieton jest wyrazem opinii autora. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie KOD.