Jak się bawić, to się bawić! Felieton Joanny Hańderek (102)

Jak się bawić, to się bawić! Felieton Joanny Hańderek (102)

Za nami kolejny smutny rok, w którym PiS niszczyło nasze państwo i naszą rzeczywistość. Przed nami nowy rok, nowe możliwości. Jaki będzie 2023, czas pokaże. Wiele zależy od nas. Mam jednak wrażenie, że sami dużo potrafimy zniszczyć i nikt do tego nie jest nam potrzebny. Na razie w dziwnej ciszy robię małe sylwestrowe podsumowanie.

Czy najgorsze już za nami? W XXI wieku aktywiści i aktywistki zaczęli liczyć i pojawiły się dość zatrważające statystyki – niestety, niepełne. We Włoszech, gdzie liczą od 2008 roku, stwierdzono, że w noc sylwestrową ginie w tym kraju około 50 000 zwierząt. Dodajmy, że to są dane dotyczące zwierząt, do których zdołano dotrzeć. W Polsce w zeszłym roku próbowano ogarnąć problem systemowo, ale liczących martwe zwierzęta było za mało i w rachunkach nie uwzględniono zwierząt żyjących „dziko”. Pozostaje spojrzeć, co dzieje się z naszymi domowymi pupilami: nerwowość, przerażenie, wciskanie się w ciemny kąt, paniczna ucieczka, zawały serca.

Żyjemy w świecie, w którym czwarte wielkie wymieranie zwierząt stało się bolesnym faktem. Co rok żegnamy się z gatunkami ginącymi przez działalność człowieka. Nadal też urządzamy polowania, uznając, że to należna nam ludziom rozrywka. Regularnie gotujemy zwierzętom piekło. Noc sylwestrowa to jeden z tych koszmarnych momentów.

Sylwester jest horrorem nie tylko dla zwierząt. Całe życie będę pamiętać zapłakane oczy mojej znajomej, która w każdą noc sylwestrową zamykała się z mężem w domu. W nalotach II wojny światowej mąż stracił całą rodzinę i odtąd podczas zabawy sylwestrowej mdlał z przerażenia. Nic nie pomagało, jeszcze tydzień później nie był w stanie o własnych siłach wyjść z domu. Ci ludzie już nie żyją; coraz mniej jest wśród nas osób, które pamiętają tamtą traumę. Są jednak inni: uchodźcy z Ukrainy, którzy spędzali dnie i noce pod ostrzałem, zamknięci w piwnicach, przerażeni, że zbliża się ich śmierć. Każda petarda przypomina im tamtą grozę.

Przejadamy nasz świat, wycinamy lasy, wypalamy łąki, budujemy nowe autostrady, miasta, dzielnice, betonujemy, grodzimy, jeździmy, huczymy, strzelamy. Uczyniliśmy ziemię sobie poddaną do tego stopnia, że brakuje już na niej miejsca dla innych istot żyjących.

Sylwester za nami. Huczny, z przytupem, z fajerwerkami. Dzisiaj wiele osób obudziło się z kacem, zmęczonych, zachrypniętych. Teraz będą mogli opowiadać, jak dobrze się bawili. Pozostaną zdjęcia i kilka lajków w mediach społecznościowych, a potem wszyscy o sylwestrze zapomną, ruszą do swoich zajęć, do codzienności. Nikt nie zdoła policzyć martwych zwierząt, które dostały zawału z przerażenia albo zabiły się w panicznej ucieczce. Nikt nie będzie w stanie zbadać, ilu zwierzętom skróciło to życie, ile zapadnie na choroby spowodowane stresem. O sylwestrze przecież się nie pamięta, to tylko jedna noc szaleństwa.

Przed nami rok wyborczy. Martwimy się o złamaną praworządność, przeraża nas bezprawie fundowane nam przez PiS. Czas jednak pomyśleć szerzej, czas zatroszczyć się o nowe prawo chroniące zwierzęta. Okres zmian po odzyskaniu demokracji w Polsce powinien być też okresem intensywnej pracy na rzecz zachowania klimatu i bioróżnorodności. Wielkie wymieranie to ogromne zagrożenie dla istnienia życia na ziemi. Nasza działalność jest niszczycielska i okrutna. Dla jednej nocy zabawy potrafimy bezmyślnie wystrzelić w powietrze tony petard. Śmierć, jaką niesiemy innym, jest niczym niezasłużona i niczemu nie służy. Potrzebne jest nam dobre prawo, które zabezpieczy świat przed nami samymi. W przeciwnym razie przejemy świat i zabawimy na śmierć otaczającą nas rzeczywistość. A w świecie bez zwierząt, w świecie pustyni, nic nie przetrwa.


Felieton jest wyrazem opinii autorki. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie.

Tekst wart skomentowania? Napisz do redakcji!