Jest bezpiecznie. Felieton Adama Jaśkowa (233)

Jest bezpiecznie. Felieton Adama Jaśkowa (233)

W Polsce wierzymy w cuda. Może nie boskie czy religijne, ale nie mniej magiczne, bo ekonomiczne. Nikt (no, prawie) nie chce płacić podatków, a każdy chciałby, żeby państwo wiele robiło, wiele mogło, dbało o zdrowie, edukację, komunikację i oczywiście broniło. Co do żywienia, państwo już nikogo nie wyżywi poza tymi, co z państwa żyją, i oczywiście nie chodzi w tym wypadku o beneficjentów pomocy społecznej.

W jednej sprawie obecny rząd na pewno nie różni się od poprzedniego: jest równie bezradny co niefrasobliwy w kwestii finansowania ochrony zdrowia. Co prawda, chwilowo ucichły pomysły związane z obniżeniem składki zdrowotnej, ale też nie słychać żadnych pomysłów na uzdrowienie finansów NFZ.

Wydajemy na ochronę zdrowia mało, co wiadomo od dawna. Nawet nie zbliżyliśmy się do zaplanowanych 8% PKB, a standardem w Europie (UE) jest 10%. Zajmujemy trzecie miejsce od końca w wydatkach na zdrowie i od lat nie dajemy sobie tej lokaty odebrać.

Z roku na rok łatamy dziury. W tym roku NFZ-owi brakuje – w zależności od tego, kogo zapytamy – od czterech do siedmiu lub nawet czternastu miliardów złotych. Możemy być pewni, że za rok sytuacja się powtórzy, być może z większą siłą.

Ministra zdrowia zapewnia, że pacjenci są bezpieczni, co dźwięczy w uszach niemal jak Dustinowi Hoffmanowi Laurence Olivier w „Maratończyku”. Tylko olejku goździkowego nie ma kto podać. Generalnie jest bezpiecznie, tym bardziej że kapelani są na posterunkach, by sprawy ostatecznie namaścić.

Aby nieco zmniejszyć koszty szpitali, rząd wymyślił ograniczenie dochodów lekarzy kontraktowych. Kominy dochodowe powstawały tu latami – z jednej strony z powodu niedoboru specjalistów, z drugiej strony, bo po prostu mogły. Ciekawe, że mowa o ograniczeniach tylko dla lekarzy, a przecież zatrudnianie specjalistów na umowy cywilno-prawne stało się jakiś czas temu niemal standardem. Jeśli już więc ograniczać, to może wszystkim?

À propos ograniczeń. Partia Razem zgłosiła nieśmiały (bo na pewno nie rewolucyjny) projekt podatku katastralnego od trzeciego i kolejnego mieszkania. Projekt przyjęto chłodno, może dlatego że posłowie mają zwykle więcej niż jedno mieszkanie (dom). OKO.press sprawdziło poselskie oświadczenia majątkowe. Okazało się, że premier Tusk nic nie ma – to znaczy, nie ma mieszkania ani samochodu, zupełnie jak Morawiecki. Mógłby zatem poprzeć inicjatywę Razem, o ile oczywiście żona mu pozwoli (bo część posłów, posłanek ma majętnych partnerów). Jak więc obliczyło OKO.press, przeciętnie posłowie (i posłanki) posiadają 1,7 nieruchomości. Niektórzy, jak premier Tusk, nie mają ani jednej, ale są i tacy, którzy posiadają cztery i więcej. Liderem – przynajmniej jeśli chodzi o oświadczenia – jest poseł Robert Kropiwnicki z PO, który zgłosił jedenaście mieszkań. Za nim są posłowie Polski 2050, Lewicy i PiS.

W Polsce wierzymy w cuda. Może nie boskie czy religijne, ale nie mniej magiczne, bo ekonomiczne. Nikt (no, prawie) nie chce płacić podatków, a każdy chciałby, żeby państwo wiele robiło, wiele mogło, dbało o zdrowie, edukację, komunikację i oczywiście broniło. Co do żywienia, państwo już nikogo nie wyżywi poza tymi, co z państwa żyją, i oczywiście nie chodzi w tym wypadku o beneficjentów pomocy społecznej.

A jak wiadomo, cudów nie ma, nie tylko w budżecie. Aktualny rząd, podobnie zresztą jak poprzedni, postawił na czołgi, samoloty i rakiety. Trawestując klasyka, rząd nie tylko się wyżywi, ale też i wyleczy. A obywatele powinni się zaopatrzyć w olejek goździkowy.

Również na aristoskr.wordpress.com


Felieton jest wyrazem opinii autora. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie.

Tekst wart skomentowania? Napisz do redakcji!