Młodzi ludzie okupują Collegium Broscianum. Dlaczego? O co znów chodzi? Dzisiaj w moim felietonie oddaję głos młodym. Jak powiedział Marian Turski, jedenaste przykazanie to nie bądź obojętny. I to jest istota całego sporu.
W latach 60. XX wieku studenci wyszli na ulice. I się porobiło. Dla niektórych była to tylko zadyma: ot, dzieci kwiaty poćpały, upiły się i kolorowe kwiatki we włosy wplotły. Dla innych była to tylko rozróba znudzonych dzieciaków. Faktem jednak jest, że od czasu tamtych pierwszych protestów, przy rozwoju kontrkultury i świadomości siły ruchów społecznych, polityka nigdy nie była już taka sama.
Maj w Krakowie zrobił się gorący. Studenci nie wyszli na ulice, ale weszli do pustostanu, który kiedyś był akademikiem, upominając się o kwatery dla swoich koleżanek i kolegów. Inna grupa weszła do Collegium Broscianum i tam zaczęła strajk okupacyjny. Na bramie banery z napisem „Wolna Palestyna”, na wewnętrznym dziedzińcu namioty i śpiwory, grupa osób siedzących na trawie. Dzieci kwiaty wróciły? Owszem, jest kolorowo, i owszem, młodym ludziom znowu o coś chodzi – o coś bardzo ważnego.
Pierwszy postulat: Uniwersytet Jagielloński ma upublicznić listę podmiotów zewnętrznych, z którymi podejmuje współpracę. Jest to domaganie się jawności, która powinna być normą. 660 lat tradycji zobowiązuje do współdziałania z ludźmi i organizacjami o etycznym charakterze. Bez tego jednostka dydaktyczna, jaką jest uniwersytet, nie będzie instytucją wiarygodną. Postulat protestujących studentów jest tu oczywisty i szalenie ważny. W zasadzie można być wdzięcznym, że młodzi podchodzą odpowiedzialnie do samej idei studiów i uniwersytetu. Co istotne, dzisiaj (27 maja) rektor rozmawiał ze studentkami i studentami i obiecał realizację tego pierwszego żądania.
Drugi postulat: zerwanie współpracy z podmiotami wspierającymi reżim. Może wydawać się to naiwne, bo w jaki sposób zerwanie kontaktów pomiędzy uniwersytetami miałoby wpłynąć na politykę rządu? Nie jest to jednak działanie niedojrzałe. W gruncie rzeczy to od nas, społeczeństwa, zależy, co się wydarzy. Jeżeli my, zwykli obywatele i obywatelki, nie wskażemy drogi, politycy i polityczki nie pójdą we właściwym kierunku. Studenci i studentki w swoim proteście tak naprawdę przejawiają dojrzałość nie tylko społeczną i polityczną, ale również naukową. Jak bowiem prowadzić badania naukowe, jeżeli współdziała się z osobami popierającymi reżim? Nauka może dążyć do wiedzy, może też stać się narzędziem przemocy, jeżeli budowana jest bez odpowiedzialności i z lekceważeniem krzywdy drugiego człowieka.
Trzeci postulat ma również siłę prostoty faktów. Uczelnia nie jest obojętna politycznie i społecznie, ma misję do spełnienia, ma kształtować etykę w świecie. Dlatego żądanie protestujących, by rektor i władze uczelni jednoznacznie potępiły działania Izraela na terenie Gazy, to upominanie się o podstawowe wartości uczelni. Nauka nie jest nauką, jeżeli przymyka oczy na terroryzm; wiedza nie jest pełna, jeżeli towarzyszy jej obojętność na cudze nieszczęście. Starożytni Grecy mówili o paidei – nauczaniu, które jest nie tylko przekazywaniem wiedzy, ale też doradzaniem, jak żyć, jak być obywatelem i obywatelką. Potępienie przemocy jest więc obowiązkiem. Uniwersytet XXI wieku powinien stać się agorą, na której problemy są dyskutowane, a nie pomijane i niedostrzegane.
Czwarty postulat protestujących wydaje mi się najpiękniejszy: to prośba, by pomóc potrzebującym w Gazie. Młodzi już mają plan, jak działać, jakie organizować zbiórki na rzecz osób poszkodowanych w wojnie. Mieszkańcy Gazy pozbawieni są podstawowych środków, bo wojna spaliła im domy i rujnuje im życie. Marian Turski powiedział pięknie, że obojętność zabija. Wiedzą to dobrze nasze studentki i studenci, dlatego nie chcą poprzestać na nauce, zdobywaniu kompetencji i zwiększaniu swoich szans na lepszą przyszłość. Akceptują niewygody protestu po to, by nie być obojętnymi.
Cztery postulaty. Cztery wyzwania naszej cywilizacji. Cztery programy do realizacji. Wiek XXI należy do aktywizmu. Obojętność zabija. Na szczęście władze uczelni chcą rozmawiać. Miejmy nadzieję, że młodzi ludzie uzyskają to, do czego dążą: udzielenie wsparcia najbardziej potrzebującym, których dom spłonął w wojennym okrucieństwie.
Felieton jest wyrazem opinii autorki. Nie prezentuje stanowiska ZR.