Cała Polska z napięciem obserwuje każde wystąpienie Szymona Hołowni w roli nowego marszałka. Jak widać, praca w telewizji nauczyła go radzenia sobie z trudnymi ludźmi. Jak dobra przedszkolanka z toną cierpliwości do swoich podopiecznych, zwraca im uwagę na język, jakim się posługują, i tłumaczy, jak odpowiednio zachowywać się w towarzystwie.
Wszystko w tej sytuacji jest komiczne – to, że potrzebny jest człowiek kompletnie z zewnątrz, żeby tłumaczyć posłom PiS-u, że nie wypada wypowiadać się nieparlamentarnie o kolegach. Nietrudno jednak zauważyć, że duża grupa wyborców PiS-u posługuje się podobnym językiem na ulicach, gdy zapytani, co się stanie, jeśli ich partia przegra, używają wulgaryzmów i agresywnych określeń względem „niemieckiego Tuska” czy innych „pajaców” z tej czy innej partii opozycyjnej. Takie wyrażenia byłyby nieakceptowalne u dzieci w szkole, a co dopiero u dorosłych ludzi na bardzo oficjalnych stanowiskach. Większość osób w partii do tej pory rządzącej składała chwilę wcześniej uroczyste ślubowanie, a tuż potem używała wyzwisk jakby wziętych z rynsztoka.
William Labov w jednym ze swoich badań sprawdzał różnice w wymowie u kupujących w sklepach mieszkańców Nowego Jorku z różnych klas społecznych. Jak się okazało, ich poziom wykształcenia, pochodzenie oraz kulturę można było łatwo zidentyfikować po sposobie, w jaki wymawiali już same końcówki wyrazów. W Polsce po rodzaju użytego słownictwa da się rozpoznać wyborców jednej szczególnej partii.
Oczekuję z napięciem analizy socjolingwistycznej posłów PiS-u. Jednak język, jakim się posługujemy, ma też ogromny wpływ na to, do jakich osób docierają nasze słowa. Wybór Szymona Hołowni na marszałka w tej sytuacji doskonale podkreśla dysproporcje między kulturą języka niektórych członków Sejmu. Jednym z zarzutów, które internet stawia nowemu marszałkowi, jest brak wyższego wykształcenia, ale skoro za marszałków mogliśmy mieć szeroki wachlarz przedstawicieli różnych zawodów i poziomów edukacji, czemu problematyczny miałby być autor książek? Wydaje się, że kultury ma więcej niż niektórzy jego nowi koledzy z pracy.
Oczywiście, czas pokaże, jak w roli marszałka spełnia się Szymon Hołownia. Na razie jego wybór doskonale uwypukla zachowania, które powinny być nieakceptowalne w miejscu takim jak Sejm. Szymon Hołownia myślał zapewne, że wdziewa szaty marszałka, ale niestety był to tylko strój przedszkolanki.
Felieton jest wyrazem opinii autorki. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie KOD.