Odbyło się Zgromadzenie Ogólne Sędziów Trybunału Przyłębskiego. Jest to instytucja podobna do złowrogiego grzyba maczużnika, który zagnieżdża się w ciele mrówki i zmienia ją w zombie. To właśnie uczynił Trybunał Przyłębski z Trybunałem Konstytucyjnym. W swoim przemówieniu stojąca na czele maczużnika mgr Julia Przyłębska zaapelowała do mediów, by nie używać nazwy „Trybunał Konstytucyjny Julii Przyłębskiej”. Już dawno dostosowałem się do tego postulatu i unikam słowa „konstytucyjny” w odniesieniu do struktury zarządzanej przez panią magister. Do tej pory łączenie nazwy Trybunału Konstytucyjnego z nazwiskiem jego prezesa odzwierciedlało wpływ, jaki osobowość wybitnego prawnika odciska na tej instytucji. W przypadku Trybunału Julii Przyłębskiej jest rzeczywiście inaczej. Nazwisko pani magister na zawsze pozostanie symbolem upadku instytucji, z której Polska mogła przez lata być dumna i która oddziaływała na inne kraje Europy. Trybunał Konstytucyjny był widocznym znakiem gigantycznego sukcesu polskiej transformacji, stojącej – jak się jednak okazało – na glinianych nogach. Magister Przyłębska ma rację, że w sformułowaniu „Trybunał Julii Przyłębskiej” coś zgrzyta. Faktycznie, mamy do czynienia z oksymoronem, choć to nie nazwisko pani magister jest tutaj problemem, ale sam termin „trybunał”, całkowicie błędnie zastosowany do tego, czym magister zarządza. Instytucja, w której uzgadnia się różne sprawy podczas gotowania piątkowych obiadów prezesowi PiS‑u, powinna nazywać się kuchnią. Dyskusję, czy stanowisko kuchni należy opublikować w Dzienniku Ustaw, uważam za jałową. Odpowiednim miejscem jest książka kucharska.
Felieton jest wyrazem opinii autora. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie KOD.