Podobno na uczelniach hoduje się armie barbarzyńców. Tak przynajmniej twierdzi jeden mądry Pan Profesor. Ponieważ jest mądry, to wie, co mówi. Hołota opanowała ulice. Idzie i wyje. Niszczy wszystko, co piękne i szlachetne. Niczym niezmącony spokój patriarchatu nagle rozerwano krzykiem.
Alarm! Barbarzyńcy u bram! Już wtargnęli do miasta! Dzicz kontra cywilizacja, prostactwo kontra kultura wysoka, barbarzyńcy kontra ludzie!
Tylko że obecny protest unieważnia takie kategorie. Kobiety nie wyszły na ulicę same. Są tam też mężczyźni. Studenci i studentki nie protestują jako odosobniona grupa, razem z nimi idą ich wykładowczynie i wykładowcy. Nagle zdałam sobie sprawę, że oto mamy teraz prawdziwą rewolucję, która obala ten odwieczny podział na płeć i jej przywileje. Kobieta przestaje być dzikim innym, istotą o tyle nieprzewidywalną, co irracjonalną i emocjonalną. Mężczyzna przestaje być figurą rozumu i opatrzności. Dzisiaj jesteśmy na ulicy wszyscy razem. I nie jest istotne, co przyniesie przyszłość, jak się potoczą polityczne losy naszego kraju. Być może przy następnych wyborach nikt już nie będzie pamiętał tego kolejnego koszmaru zgotowanego nam przez PiS, być może do urn znowu ruszą zwolennicy i karnie zagłosują na partię rządzącą. Dzisiaj najistotniejsze są te właśnie obalone podziały i ich rewolucyjna moc. Wspólnota protestu unieważnia stereotypy i przestarzałe oczekiwania. Ludzie na ulicach krzyczą, bo mają dość murów budowanych między nimi od pokoleń. Kobieta przestaje być tylko kobietą, ciałem, zwierzątkiem, innym, inkubatorem. Zyskuje podmiotowość.
Uczony Pan Profesor ma rację: to jest hodowanie barbarzyńców. Starożytna cywilizacja męskocentrycznego świata powoli upada. Patrzę na moich studentów i studentki – na tych młodych ludzi, którzy nauczyli się protestować i mówić o ważnych rzeczach, broniąc Matki Gai przed naszą głupotą i pazernym wyzyskiem. Patrzę na tych młodych ludzi. Ich już nie da się zagonić w matrycę męskości i kobiecości, zamknąć w ciasnych poglądach. Od pierwszych kroków swojego dojrzałego życia uczą się mówić NIE. Pan Profesor się nie myli: to jest przewrót, utrata wartości. Tradycja, w której kobieta jest tylko rzeczą, zwierzę tylko mięsem, a ślad węglowy tylko piękną podróżą, zostaje właśnie zakwestionowana. Ci młodzi ludzie wyszli na ulice nie po raz pierwszy i nie po raz pierwszy krzyczą. To prawdziwa rewolucja, której nie da się już zatrzymać. Barbarzyńcy, niebarbarzyńcy: dawne kategorie zużywają się na naszych oczach.
Ta prawdziwa rewolucja zapewne nie od razu wywoła polityczne zmiany. Przez następne lata rząd PiS‑u zapewne zdąży zdewastować jeszcze więcej. Mimo to nie jest już beznadziejnie. Młodzi wyszli na ulice, protesty kobiet, mężczyzn zaczynają tworzyć nową jakość. I być może pora, by wreszcie to zobaczyć, być może najwyższa pora, by to usłyszeć, bo jest to także głos nas wszystkich, którym zabrakło odwagi, by mówić tak jak oni: otwarcie. Tej rewolucji nie da się już zatrzymać i to jest piękne, bo czas dawnych podziałów minął. Tradycję na szczęście można zmienić.
Felieton jest wyrazem opinii autorki. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie KOD.