Nadopiekuńcza matka żąda lojalności, bezgranicznego zaufania i utrzymuje dzieci w strachu przed obcymi: przed tym co nieznane, przed życiem. Zbawca nie pozwala rzetelnie ocenić przeszłości, lecz narzuca tendencyjne interpretacje. Oboje zarządzając strachem, stoją na straży „dobrej zmiany”. Raz zdobytej władzy nie można przecież oddać.
„Władzy raz zdobytej nie oddamy nigdy” – te słowa Władysława Gomułki są też przypisywane Jarosławowi Kaczyńskiemu. Nie ma pewności, że faktycznie je wypowiedział, tym bardziej że paść miały na zamkniętym spotkaniu PiS-u. Gdyby znalazł się śmiałek, który by takie nagranie ujawnił, natychmiast zostałby przez matkę partię zmieszany z błotem za pomocą prawicowego hejtu. Koledzy z partyjnych ław staliby się śmiertelnymi wrogami, a rodzina straciłaby otrzymane od władzy przywileje – jako przykład dla innych, którzy chcieliby być uczciwi. Niemniej, nawet jeżeli Jarosław słów tych nie wygłosił, cytując swojego poprzednika, to śmiało można twierdzić, że w codziennym działaniu realizuje je z gomułkowskim zapałem.
Jarosław gra rolę zbawcy narodu polskiego. Zbawca – jak podaje słownik – to osoba, która ratuje kogoś lub coś od czegoś albo kogoś złego. Opowieść snuta od lat w polskiej przestrzeni publicznej dotyczy zewnętrznego zagrożenia dla polskiej suwerenności oraz samej polskości. Oczywiście, są to pojęcia tak ogólne, że trudno wskazać, co lub kogo dokładnie oznaczają, a wrogowie zmieniają się jak w kalejdoskopie. Mowa jest także o zagrożeniu wewnętrznym ze strony bliżej nieokreślonych sił związanych z opozycją, które chcą szkodzić Polsce, Polkom i Polakom.
Zbawcą pośród tych zagrożeń jest Jarosław Kaczyński, jego formacja i Zjednoczona Prawica z przybudówkami. Kaczyński jest jak dobra, chroniąca matka-zbawczyni, która bierze na siebie niebezpieczeństwo, by ustrzec swoje dzieci przed złem czyhającym zewsząd i przyjmującym wciąż nowe oblicze. A może trafniejsze byłoby porównanie z nadopiekuńczą kwoką? Kaczyński pobłaża swoim, spełnia zachcianki, jest w stanie zrobić wszystko, by zaspokoić społeczne kaprysy. Nieważne, że śmiertelna choroba zagraża całej populacji – jego prezydent publicznie wyznaje niechęć do szczepionek. Nieważne, że polskim żołnierzom łamie się sumienia i pozbawia się ich ludzkich uczuć – społeczeństwo w sondażu wyraziło wolę przeganiania obcych. Nieważne, że posady załatwia się po znajomości – grunt, by robić karierę w spółce skarbu państwa i zarabiać krocie. Nieważne, że rodziny są podzielone, bo dzieci matki partii mogą wszystko, a dzieci opozycji mają milczeć i patrzeć, jak rozkapryszone rządowe bachory niszczą plac zabaw zbudowany za unijne pieniądze. Matka-zbawczyni przyjdzie i powie: „To wina opozycji, a wy jesteście takie kochane. Przyniosłam wam cukierki”.
Opowieść ma trwać, bo gwarantuje utrzymanie się przy władzy. Cała machina propagandowa jest na to nastawiona. Wystarczy zobaczyć wiadomości TVP, posłuchać wypowiedzi prawicowych polityków, poczytać wpisy na forach internetowych, prześmiewcze komentarze i pseudoinformacje rozsiewane przez influencerów. Gdy wydarzy się coś ważnego, wszyscy na prawicy, w tym TVP i grupy w mediach społecznościowych, mają taki sam pogląd na ten temat, tak jakby nikt z nich nie myślał samodzielnie, ale posługiwał się jedynie przekazem dnia. Zewsząd płynie ta sama rzekoma prawda, część propagandowej narracji.
Polska bez PiS-u i Zjednoczonej Prawicy jest możliwa. Polska bez Jarosława Kaczyńskiego i jego partii może pięknie się rozwijać. Nie przestanie istnieć, jeżeli PiS straci władzę, bo PiS to nie Polska.
Partia rządząca jest jak kwoka, która wprawdzie chroni pisklęta, ale nie pozwala im się usamodzielnić. PiS chce narzucać ludziom, co mają myśleć, chce za nich decydować, twierdząc, że wie lepiej. Zamknięte posiedzenia Sejmu, stan wyjątkowy na granicy, kontrolowany przepływ informacji, konferencje prasowe bez możliwości zadawania pytań – to wszystko ma podkreślać zbawczy charakter tej władzy i utwierdzać społeczeństwo w przekonaniu, że bez niej sobie nie poradzi.
PiS jest jak nadopiekuńcza matka, która nie pozwala Polkom i Polakom samodzielnie podejmować decyzji. Boi się, że wyfruną z rodzinnego gniazda w świat i zapomną o niej, o Polsce, o jej barwnych tradycjach, jej historii. Ten lęk, podszyty brakiem zaufania do współpatriotów i współpatriotek, rodzi chorobliwą potrzebę kontrolowania wszystkiego i wszystkich, tak by utrzymać jedyną słuszną narrację i nie pozwolić na przebudzenie się społeczeństwa. Kaczyński potrzebuje ludzi niedojrzałych, niedoinformowanych, bojaźliwych, którym będzie mógł sprzedawać swoją baśń w zamian za różnego rodzaju programy socjalne.
Nadopiekuńcza matka żąda lojalności, bezgranicznego zaufania i utrzymuje dzieci w strachu przed obcymi, przed tym, co nieznane, przed życiem. Zbawca nie pozwala rzetelnie ocenić przeszłości, lecz narzuca tendencyjne interpretacje. Oboje zarządzając strachem, stoją na straży „dobrej zmiany”. Raz zdobytej władzy nie można przecież oddać.
Felieton jest wyrazem opinii autora. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie KOD.