Obejrzałem wystąpienie Jarosława Kaczyńskiego, który tylko potwierdził powszechne przekonanie, że to on jest właściwym premierem, a tytularny premier Morawiecki pełni funkcję użytecznego zastępcy.
Wystąpienie Nadpremiera było dojrzałe, stanowcze i dowodziło tego, o czym bystrzejsi obserwatorzy życia politycznego powinni już wiedzieć.
Po pierwsze, PiS władzy nie odda. Co prawda Nadpremier nie wyraził tego wprost, ale całe jego oświadczenie było odpowiedzią na sformułowany w czasie protestów postulat na literę „w”. Odpowiedź Nadpremiera też zaczyna się na tę literę i brzmi równie dobitnie: „walcie się”.
Zgadzam się z Nadpremierem, że opublikowanie orzeczenia jako wyroku Trybunału kończy (na razie) kwestię aborcji w Polsce. Zresztą, trzeba sobie zdać sprawę, że podobny efekt zapewne osiągnięto by przy poprzednich składach Trybunału, tyle że wtedy rządzącym ekipom specjalnie na tym nie zależało. Nadpremier przypomniał, że w ustawie z 1993 roku chodziło tak naprawdę o zakaz aborcji, ale dla spokoju społecznego zostawiono krótką listę wyjątków, wprowadzając jednak do systemu prawnego termin „ochrona płodu”. Nadpremier poszedł już o krok dalej, jeśli chodzi o medycynę, bo posłużył się terminem „dziecko w okresie prenatalnym”.
Z wyjątkami od ustawy PiS skutecznie walczy od 2015 roku. Sejmik województwa podkarpackiego dumnie uznał województwo za wolne od aborcji. Tak się szczęśliwie dla mieszkanek województwa składa, że bliżej jest stamtąd na Słowację, gdzie aborcja jest legalna, niż do centrali PiS‑u na Nowogrodzką.
Nadpremier trafnie zauważył, powołując się chyba po raz pierwszy od 2015 roku na Konstytucję, a nie na suwerena, że Konstytucja została uchwalona w roku 1997. To prawda, rząd współtworzyła wtedy lewica, ale oczywiście nie miała parlamentarnej większości.
Nadpremier nie wspomniał, że jego ówczesne ugrupowanie (Porozumienie Centrum) nawoływało, by w referendum Konstytucję odrzucić. W referendum przyjęto ją przy wyniku 53,4% głosów za i 46,5% głosów przeciw. Obywatele dzisiejszych województw podkarpackiego, lubelskiego, podlaskiego i małopolskiego opowiedzieli się przeciw Konstytucji. Wtedy jeszcze nie wiedzieli, że kiedyś, przy jakiejś okazji, Jarosław Kaczyński się na nią powoła.
Nadpremier Kaczyński upewnił wszystkich wątpiących, że jeśli Zjednoczona Prawica zostanie kiedyś odsunięta od władzy, to konieczne będzie napisanie zupełnie nowej Konstytucji. Od preambuły po napisy końcowe. Bez konkordatu i innych podobnie zbędnych ozdobników.
Nadpremier po raz kolejny przypomniał, że racja leży wyłącznie po jego stronie, choćby dlatego, że tylko on decyduje o tym, po której stronie leży.
Nadpremier jasno powiedział, że to on razem z kościołem stoi na straży jedynego systemu moralnego, a reszta to nihiliści, szkodnicy i deprawatorzy dzieci.
Nadpremier upewnił też protestujących, że ataki na kościół katolicki są atakami na władzę Zjednoczonej Prawicy, a ataki na rząd Kaczyńskiego i Morawieckiego są atakami na kościół katolicki. Zresztą, reakcje episkopatu na orzeczenie w sprawie aborcji jasno to pokazują.
I być może – to już jest moja interpretacja, bo oczywiście Nadpremier wprost tego nie powie – podkreślenie takiego sojuszu prezesowskiego stolca z ołtarzem mogło być celem całej operacji „kryptonim aborcja”. Tak, wiem, że stolec niejedno ma imię.
Niejako przy okazji Nadpremier pokazał, jak bardzo sobie ceni opinię innego Jarosława, jakoby również wicepremiera, Gowina. No więc, nie bardzo.
Nadpremier wezwał wszystkich do obrony wartości, kościoła, władzy i narodu. To zapewne aprobata post factum organizowanych już grup obrońców kościołów. Kandydaci na obrońców otrzymali na razie werbalne (a niedługo, można przypuszczać, także logistyczne i materialne) wsparcie grup samoobrony czy Legionów Maryi.
Wypowiedzianą sobie wojnę Nadpremier obiecuje wygrać i wydaje się do niej lepiej przygotowany niż ci, którzy w emocjach o niej krzyczeli. Symbolem tego przyszłego zwycięstwa Prezesa był mały znaczek w klapie gustownie dobranej marynarki, którego najnowsza interpretacji powinna brzmieć „Prezes Walczący”.
Nadpremier specjalizuje się w prokurowaniu kryzysów i wyciąganiu z nich korzyści. Być może to właśnie był najlepszy moment na sprokurowanie kolejnego, bo przecież władza ma dostęp do różnych prognoz, w tym prognozy rozwoju pandemii. Nawet jeśli w publicznej, czyli swojej, telewizji przedstawicie władzy twierdzą, że nie mieli o niczym pojęcia, to nie znaczy, że nie czytają prognoz wraz z załącznikami wyjaśniającymi, o co w tych prognozach chodzi.
Nadpremier nie jest głupi i „Księcia” czytał niejeden raz. Ma w swoich rękach wszystkie instrumenty władzy i zamierza ich używać w wybranych przez siebie momentach. Pandemię – słusznie czy nie – uważa za swojego sojusznika albo przynajmniej za narzędzie, które da się wykorzystać.
Gdyby ktoś nie zauważył, to Nadpremier ani razu nie wspomniał o suwerenie. Zdaje się, że suweren zrobił swoje i chwilowo nie jest potrzebny. Potrzebni są tylko obrońcy stolca i ołtarza. Bo władza Prezesa jest najważniejsza.
Widzę ciemność. I to, niestety, tym razem wcale nie jest żart.
PS. Wystąpienia Nadpremiera nie transmitowała dotąd żadna z jego ulubionych stacji telewizyjnych. Czyżby tak naprawdę było to wystąpienie skierowane raczej do protestujących niż do zwolenników? Potwierdzałoby to hipotezę, że Kaczyński odgrywa rolę z Księcia. Na stolcu.
również na http://aristoskr.worpress.com/
Felieton jest wyrazem opinii autora. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie KOD.