Tusk czy Trzaskowski? Myślę, że każde z pokazanych rozwiązań ma swoje mocne i słabe strony, pozytywne i negatywne skutki, niemniej każde z nich będzie dobre, a rzeczywistość ułoży się pomyślnie – o ile wszyscy szczerze je zaakceptują i staną murem za wybraną osobą.
Wszyscy spekulują, więc i ja postanowiłem dorzucić moje 5 groszy. Będzie to 5 groszy ze wszech miar wielokrotnie już obracane w świecie politycznych komentarzy, więc zapewne Ameryki nie odkryję i nie ściągnę na siebie uwagi wielkich wydawców medialnego świata. Niemniej nie o to tu chodzi. Ważne, że puszczę w obieg moje 4 grosze, a one z czasem przyniosą zyski na różnych poziomach. Ostatni grosik zachowam dla siebie, bo jak to mówią, on jest początkiem fortuny.
Stoją przed nami dwa rozwiązania: Tusk i Trzaskowski. Wszechobecne komentarze ukazują, że szanse miałby Tuskowski, czyli pewnego rodzaju hybryda. Trochę jak ten hybrydowy samochód, coś pomiędzy starym a nowym porządkiem. Tusk wydaje się być ikoną złotej, mijającej już epoki, która w latach swojej świetności pozwoliła realizować Polkom i Polakom swoje marzenia i pasje, a tym samym projekt demokratycznej Polski. On jak w soczewce skupia osiągnięte sukcesy i niespełnione marzenia. To właśnie one napędzają zwolenników jego powrotu zarówno z prawej, jak i z lewej strony. Z tym że zwolennicy opozycji widzą w nim superbohatera, który wybawi Polskę z obecnych autokratycznych tarapatów, jednocząc przy okazji Platformę Obywatelską. Zwolennicy rządu popierający powrót Tuska do polskiej polityki liczą natomiast na odgrzanie starej, dosyć dobrze ugruntowanej w obozie rządzącym narracji, która skupia się w słynnym: „a przez 8 lat rządów platformy…”
Trzaskowski natomiast jest zapowiedzią nowego porządku. Odwołując się do hybrydowego porównania, to jest ta ekologiczna, nowoczesna część napędu. Trzaskowski jest nadzieją nowego pokolenia, które chce i pragnie nie tyle zwycięstwa nad PiSem, ile nowej jakości w polityce i gospodarce, ale także w sferze społecznej, w kulturze, w edukacji oraz w przekazie informacji i komunikacji. On daje tego próbkę na co dzień, świetnie radząc sobie na stanowisku włodarza miasta stołecznego Warszawy i to mimo kłód rzucanych mu pod nogi przez centralną władzę.
Czasami wydaje mi się, że Tusk musi wrócić do polskiej polityki. Myślę tak dlatego, że liczni wyborcy, widzący w nim ikonę, która odwróci złą passę, wyciągnie nas z autokratycznych tarapatów i zjednoczy Platformę, będą się mogli przekonać czy rzeczywiście mieli rację. I – jeżeli wróci – oby faktycznie tak się stało. Moim jednak zdaniem oglądają się wstecz, nie widząc szans, jakie przynosi teraźniejszość. Wydaje się, że nie dostrzegają zaistniałych i następujących zmian sytuacji i okoliczności. Idea powrotu Tuska blokuje ich niejako i blokuje ich pozytywną energię, niezbędną do budowy rozwoju opartego na współpracy.
Po raz kolejny rzeczywistość wydaje się pokazywać, że ważniejsza jest współpraca niż jednoosobowe przywództwo, ale czy taka formuła jest w ogóle możliwa do przyjęcia i zrealizowania?
Myślę, że każde z pokazanych na wstępie rozwiązań ma swoje mocne i słabe strony, pozytywne i negatywne skutki, niemniej każde z nich będzie dobre, a rzeczywistość ułoży się pomyślnie – o ile wszyscy szczerze je zaakceptują i staną murem za wybraną osobą.
Felieton jest wyrazem opinii autora. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie KOD.