Można było ostatnio przeczytać, jak to sztabowcy Dudy liczą na to, że każda uściśnięta przez niego dłoń przekształci się w głos wyborczy. Dlatego prezydent znaczną część swojego prezydentowania spędza na ściskaniu rąk. Tylko powodzenie tej strategii zapewni mu kolejne zimowe wakacje w Wiśle i letnie w Jastarni. Tylko wtedy będzie można dalej wygłaszać mowy o płynącej z Polski na Zachód rzece kłamstw na temat polskiej reformy sądownictwa. Jest to prezydent, który przez całą kadencję prowadzi kampanię wyborczą, urozmaicaną przyjemnościami narciarskimi lub motorowodnymi. Koniecznym kosztem jest znoszenie pogardy Kaczyńskiego, a jest to koszt istotny dla kogoś pokroju Dudy, całkowicie zależnego emocjonalnie od swoich mentorów.
Objazd Polski i ściskanie rąk to jedyna metoda zapewnienia sobie reelekcji. Wyłania się stąd smutny obraz demokracji, w której ekstatyczni wyborcy za możliwość dotknięcia spoconej ręki Dudy są gotowi powierzyć mu kolejną kadencję. Zdumiewające, jakiego rodzaju dowartościowanie jest ludziom potrzebne i co daje im poczucie błogości i szczęścia. I tak wśród pląsów różnych istotek leśnych, wśród radosnego ćwierkania i przy smutnym trzasku łamanej Konstytucji zmierzamy do wyborów prezydenckich. Od ich wyniku zależy przyszłość Polski. Opozycjo, już czas! Sytuacja wymaga pełnej mobilizacji! A wielbiciele Dudowego uścisku dłoni niech się nie martwią: po przegranych wyborach będzie miał Duda więcej czasu. Dłużej zagadnie, mocniej uściśnie.
Ściskane ręce i dojrzałość. Felieton Fryderyka Zolla (71)
Tekst wart skomentowania? Napisz do redakcji!