Rozpad. Kryzys urodzaju. Felieton Fryderyka Zolla (357)

Rozpad. Kryzys urodzaju. Felieton Fryderyka Zolla (357)

Czasy, w których przyszło nam żyć, powinny być z punktu widzenia felietonisty okresem niezwykłych żniw. Takiego rządu Polska jeszcze nie miała. W każdej sferze życia publicznego dostarcza nam się na bieżąco mnóstwa tak bulwersujących zdarzeń, że każde z nich zasługuje na swojego kronikarza. Ten przesyt jednak też paraliżuje.

Felietony pisze się z nadzieją na zmianę. Trwa tymczasem zdumiewająca apoptoza państwa. W roku 2015 Polska była krajem w miarę dobrze zorganizowanym, o stabilnych instytucjach, bezpiecznych granicach, z rosnącą pozycją w Unii Europejskiej, której przewodził Polak. I nagle jakby spotkał nas los Hioba. Do władzy doszli ludzie, którzy z niewyobrażalną energią zaczęli niszczyć całe państwo, nie pomijając żadnego obszaru. Po sześciu latach jesteśmy skłóceni ze wszystkimi, z wpływowego kraju staliśmy się masą przetargową wielkich, a z obywateli – upokarzanymi, podsłuchiwanymi w najintymniejszych sytuacjach poddanymi bez praw. Prawa nie ma. To, co się dzieje za sprawą neoprezes Manowskiej w Sądzie Najwyższym, można jedynie nazwać absurdem. To, co się dzieje w szkole Czarnka, przypomina carskie szkolnictwo z dawnych powieści, choć nawet najstraszniejsi carscy inspektorzy w zestawieniu z kurator Nowak wydają się wzorami urzędniczych postaw. Polski Ład jak ostry cień mgły wdarł się nam do domów, pogrążając nas w stuporze nad paskami wypłat. Na granicy umierają ludzie i na nikim nie robi to już wrażenia. Telewizja rządowa organizuje koszmarny taniec śmierci z piosenkami o seksie oralnym (a nadal niby obowiązuje przepis o poszanowaniu wartości chrześcijańskich w mediach). Z pandemią walczyć się nie da, bo lud nie posłucha. Władza za to podsłucha. Żona premiera wyprzedaje majątek – premier trafnie ocenił, że coraz trudniej będzie coś wyciągnąć z tego, co władza nam pozostawia, i przygotowuje się do urządzenia sobie życia gdzie indziej. Rosną sasiny kar i odszkodowań (w tym za niezakupione helikoptery), tracimy europejskie fundusze, a wszystko po to, by utrzymywać tragiczną farsę Izby Dyscyplinarnej. Prezes Glapiński z dworem serfuje swobodnie na coraz bardziej nieposkramialnej inflacyjnej fali. Zniszczono służbę cywilną, zdemoralizowano – mimo ratujących jej honor kilku sprawiedliwych – prokuraturę.

To niewiarygodne, co zrobiono z naszym państwem w zaledwie sześć lat. Pod jaką nazwą przejdzie ten okres do historii? „Potop” już był – może „wielka implozja” albo „polska smuta”? Słucham posła Suskiego, wnioskodawcy lex TVN, który mówi, że zgadza się z wetem prezydenta. To nie jest śmieszne. Ci ludzie mają władzę. A mając ją, osoby takiego formatu dochodzą do punktu, do którego doszedł właśnie prezydent Kazachstanu: strzelać bez ostrzeżenia. Przestępstwa rządzących stały się tak oczywiste i poważne (wśród nich pewną rolę gra zbrodnia szpiegostwa), że coraz trudniej przewidzieć, jak się to zakończy. Szczęśliwego Nowego Roku.


Felieton jest wyrazem opinii autora. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie.

Tekst wart skomentowania? Napisz do redakcji!