O mój rozmarynie. Felieton Adama Jaśkowa (135)

O mój rozmarynie. Felieton Adama Jaśkowa (135)

PiS obiecywało zerwanie z dotychczasowym modelem, a Polska miała się rozwijać równomiernie. Oczywiście skończyło się na obietnicach – nie tylko dlatego, że PiS nie potrafi ani przygotować, ani wdrożyć, ani zrealizować żadnego programu, ale również dlatego, że każdy taki program musiałby być realizowany konsekwentnie przez lata, a i tak efekty nie zawsze byłyby łatwo zauważalne. A jak wyszło?

„Gazeta Wyborcza” publikuje informację z portalu Kartografia Ekstremalna o kontynuacji procesu „rozwoju” Polski według modelu polaryzacyjno-dyfuzyjnego. Nic zaskakującego – po roku 1989 ten model dominuje. Niektóre rządy starały się osłabić jego działanie, inne nie.

Nie wszyscy pamiętają, że powołanie Specjalnych Stref Ekonomicznych (SSE) miało oprócz odtworzenia miejsc pracy w rejonach, gdzie nastąpiła katastrofalna deindustrializacja, spowodować też osłabienie modelu rozwoju polaryzacyjno-dyfuzyjnego. Początki wyglądały niemal obiecująco. Strefy powstały w Wałbrzychu, Mielcu, Tarnobrzegu, Katowicach, Legnicy. W zasadzie miały przyciągać inwestorów zza granicy, tym bardziej że gdy powstawały, krajowych inwestorów praktycznie nie było. Szybko się okazało, że inwestorzy zagraniczni niekoniecznie chcą inwestować tam, gdzie chciałby inwestycje widzieć rząd. Tak więc SSE po prostu obejmowały swoim działaniem kolejne lokalizacje, które pasowały inwestorom. Według danych na rok 2016 rekordzistami były Tarnobrzeska SSE i Starachowicka SSE działające w pięciu województwach. Tuż za nimi uplasowały się Suwalska, Wałbrzyska i Pomorska SSE, każda z nich obejmująca tylko cztery województwa. Na tym tle wyróżnia się Strefa Legnicka, która funkcjonuje jedynie w województwie macierzystym, za to w osiemnastu lokalizacjach oprócz samej Legnicy. Strefa Wałbrzyska natomiast szczyci się posiadaniem inwestycji w podwrocławskich Kobierzycach, co raczej w niskim stopniu wpływa na rozwój Wałbrzycha.

Kolejnymi narzędziami, które miały pomóc w równoważeniu rozwoju, były fundusze strukturalne, w tym fundusz rozwoju wsi. Dosyć szybko się przekonano, że absorpcja funduszy zdominowana jest przez metropolie, które miały narzędzia (i wkład własny) do realizacji inwestycji. Inwestycje z funduszy europejskich, choć wszędzie podnosiły standard życia, pogłębiały rozwarstwienie rozwojowe i lepiej służyły metropoliom niż prowincji.

Nastąpiła alfabetyzacja Polski: A – Warszawa; B – metropolie (Trójmiasto, Kraków, Poznań, Wrocław); C – Szczecin, Zielona Góra, Bydgoszcz, Rzeszów; D – Łódź i reszta miast; E – cała reszta kraju (swoją drogą, Maria Peszek skończyła na D).

PiS obiecywało zerwanie z dotychczasowym modelem, a Polska miała się rozwijać równomiernie. Oczywiście skończyło na obietnicach – nie tylko dlatego, że PiS nie potrafi ani przygotować, ani wdrożyć, ani zrealizować żadnego programu, ale również dlatego, że każdy taki program musiałby być realizowany konsekwentnie przez lata, a i tak efekty nie zawsze byłyby łatwo zauważalne. A jak wyszło? Kartografia Ekstremalna pokazuje, że rozwijały się głównie duże miasta, w tym Kraków, czerpiąc przede wszystkim z funduszy europejskich, których wykorzystanie kończy się w tym roku. Wiadomo już, że nowych w roku przyszłym na pewno nie będzie bez względu na to, kto wygra wybory.

PiS wiele środków przeznaczyło na inwestycje w Polskę E – prawdopodobnie dlatego, że tam miało i nadal ma w miarę stabilne największe poparcie. Tyle że to były tradycyjne, infrastrukturalne inwestycje odpowiednie dla pierwszej połowy XX wieku. Wszelkie bardziej nowoczesne koncepcje są chyba nie do ogarnięcia przez strategów PiS. Trawestując inżyniera Mamonia, ci ludzie potrafią ogarnąć tylko to, co wiele razy już widzieli. Niekoniecznie to lubią, ale wydaje im się, że widzą, jak działa. Stąd te tunele, przekopy, trasy szybkiego ruchu, megalotniska. Może to też wina telewizji Discovery epatującej widzów historią megalotniska w Dubaju. A znacznie ciekawsza jest historia budowy lotniska w Berlinie: piętnaście lat, trzykrotnie przekroczony budżet. Aż się cieszę, że PiS rozpoczęło jednak tylko od przekopu dla żaglówek.

Co się zmieniło przez osiem lat rządów PiS ? Najbardziej rozwinięte metropolie się rozwijały, bezrobocie jest tam na śladowym poziomie, płace rosną, choć poziom życia rośnie dużo wolniej. Ale rośnie. Kartografia Ekstremalna przypomina, że bezrobocie (przeciętnie w kraju) jest bardzo niskie. Pracę najłatwiej można jednak znaleźć w metropoliach, choć nie zawsze taką, jakiej by oczekiwali poszukujący. Poza metropoliami pracy nie ma.

Warszawa, Wrocław, Poznań, Kraków, Trójmiasto to wyspy bogactwa. Można dodać jeszcze – jak sugeruje autor analizy – zagłębie miedziowe na Dolnym Śląsku. Reszta w zasadzie bez zmian. Choć nie, zmiany płacy minimalnej powodują przesuwanie się prowincji z szarej strefy ekonomii do czarnej, również z powodu rosnącej inflacji i kosztów prowadzenia działalności gospodarczej. Bo przecież reszta czynników wpływających na ekonomię się nie zmienia. Jak było źle na prowincji, tak jest nadal.

Kartografia Ekstremalna zadaje pytanie: „Czy rządowi PiS udało się wyrównać płace w skali kraju?”. I sama udziela odpowiedzi: za rządów PiS oprócz miast takich jak Warszawa relatywnie zbiedniały też wielkie obszary peryferyjne, szczególnie w ich największych matecznikach na Zamojszczyźnie i Podkarpaciu. Powiększa się rozwarstwienie w dostępie do usług publicznych, mierzone na przykład dostępem do lekarza. W 2008 roku ponad 25% lekarzy praktykowało w głównych miastach, a w 2021 w metropoliach pracowało ich już 35%.

Likwidacja gimnazjów przyczyniła się do zwiększenia różnic w efektach edukacyjnych pomiędzy metropoliami a resztą kraju. Prezenty w postaci laptopów niczego w tej sprawie nie zmienią. A tak w ogóle wystarczyłyby tablety oraz darmowe podręczniki w wersji elektronicznej na tychże. Skoro prezes mógł zaprezentować premiera z tabletu, to przecież i HiT mógłby być na czymś takim. Chyba że prezes od czasu nieudanej prezentacji premiera do tabletów się zniechęcił. Cała nadzieja w tym, że kolejna część Polaków zniechęci się do prezesa.

Tylko co potem? Media donoszą, że komitety wyborcze oprócz Lewicy i Nowej Nadziei (starej Konfederacji) nie mają jeszcze swoich programów. Na co więc można liczyć po wyborach? Pytanie tym ważniejsze, że program Lewicy bardziej oparty jest na nadziejach, a program Nowej Nadziei wisi na prawo od ściany. Stara nadzieja jest w Tusku. Tyle że gdy Boni napisał kiedyś Tuskowi program, to zyskały tylko punkty skupu makulatury. Trochę szkoda. Lasów.

również na aristoskr.wordpress.com


Felieton jest wyrazem opinii autora. Nie prezentuje stanowiska ZR.

 

Tekst wart skomentowania? Napisz do redakcji!