Nieobecni w Jedwabnem. Felieton Joanny Hańderek (42)

Nieobecni w Jedwabnem. Felieton Joanny Hańderek (42)

Ostatnie obchody upamiętniające mord w Jedwabnem to znak czasów rządów PiS‑u. PiS uprawia politykę niepamięci, fałszowania historii i poszukiwania wroga. W moim felietonie piszę o gorzkich wydarzeniach z dziejów Polski i o konieczności oczyszczenia naszej świadomości. Wartość narodu polega nie na wygranych bitwach, ale na zdolności zrozumienia, jakie zło wyrządziliśmy w przeszłości, oraz na teraźniejszej próbie naprawienia krzywd.

Pogrom w Białymstoku w roku 1906, w Przytyku w marcu 1936, w Mińsku Mazowieckim w maju 1936, w Goniądzu, Wąsoczu i Rajgrodzie w 1941, w Ludmiłówce w 1942/43, w Myślenicach i Kraśniku w 1943. Pogrom zbiegłych z obozu zagłady na Lubelszczyźnie w 1944, pogrom w Krakowie 11 sierpnia 1945. Wymordowanie dwudziestu kobiet żydowskiego pochodzenia w Bzurach w 1941, mord w Szczuczynie w tym samym roku. Pogrom w Radziłowie w 1941, o przebiegu charakterystycznym dla tamtego okresu. Po ataku Niemiec na ZSRR zaczęli do Radziłowa ściągać ludzie spragnieni zemsty na Żydach za rzekomą kolaborację z okupantem. Niektórych mieszkańców żydowskich zakatowano na śmierć okutymi pałkami w ich własnych domach lub na ulicy, większość spalono żywcem w stodole. Tak jak w Jedwabnem.

O pogromach pisano wiele. Danych historycznych, opowieści świadków i świadkiń jest ogrom. Propaganda narodowców w okresie międzywojennym doprowadziła do eskalacji nienawiści wobec Żydów, których nie traktowano jako polskich obywateli i obywatelki, ale jako „szkodników”, „karaluchów”, „element antypolski”. Często też ataki były przejawem tępej zazdrości, chęci przejęcia mienia żydowskiego, wzbogacenia się dzięki rzekomym kosztownościom posiadanym przez Żydów (długo w Polsce krążył mit ogromnego bogactwa społeczności żydowskiej).

Już raport Morgenthaua z 3 października 1919 roku pokazuje dobitnie, że w Polsce panowały nastroje antysemickie, a do incydentów, takich jak pobicie Żydów i niszczenie ich mienia, dochodziło dość często. Prasa narodowców nieustannie oskarżała Żydów o spiskowanie i działania antypolskie. Legendy miejskie mówiły o porywaniu i mordowaniu katolickich dzieci (przerabianiu ich na macę). Normą tamtych czasów były getta ławkowe, dyskryminacja i raz po raz ogłaszana konieczność utworzenia osobnych dzielnic żydowskich.

W tym roku w obchodach upamiętniających pogrom w Jedwabnem udział wziął doradca prezydenta RP ds. polityki zagranicznej Paweł Czerwiński, ale nie prezydent Rzeczpospolitej Polskiej. Przybył reprezentant Rady Ministrów sekretarz ds. polityki europejskiej, ale nie premier naszego kraju. W zasadzie zabrakło najważniejszych przedstawicieli polskiego rządu. Anna Zalewska, jeszcze jako ministra edukacji, nie była w stanie powiedzieć, kto zabił polskich Żydów w Jedwabnem. Po paru minutach męki wydukała, że mordu dokonali jacyś ludzie. Jan Żaryn najpierw jako senator PiS, a następnie jako dyrektor Instytutu Dziedzictwa Myśli Narodowej im. Romana Dmowskiego i Ignacego Jana Paderewskiego rozmywa winę polskiego społeczeństwa, mówiąc o „reżyserii” pogromu przez Niemców.

Małe dziecko dowiaduje się, że istnieją magiczne słowa „proszę”, „dziękuję”, „przepraszam”. Trzy słowa, które budują relacje międzyludzkie. Trzy podstawowe zwroty, bez których nasze życie byłoby pełne przemocy i napięć. W polskiej polityce historycznej zabrakło tych słów. Wygrała arogancja, negowanie lub pomijanie faktów. Zamiast poprosić historyków i polityków, by przeprowadzili porządną dyskusję o naszych relacjach społecznych, zamyka się ludziom usta. Jan Tomasz Gross po swoich publikacjach stał się wrogiem numer jeden wyznawców mitu o polskim heroizmie i oddaniu „wielkim sprawom”. Zamiast czuć wdzięczność wobec ludzi, którzy potrafią nam przebaczyć pomimo ran, jakie zadano ich narodowi, ciągle widzimy w nich wrogów. Zamiast przeprosić, wolimy krzyczeć, że to Polki i Polacy ginęli podczas II wojny światowej. Ginęli, owszem, ale byli to również polscy Żydzi i Romowie, ginęli też przedstawiciele mniejszości narodowych takich jak niemiecka czy holenderska, ginęli ci, którzy identyfikowali się z polskością. My jednak wolimy nienawiść, bo jest to łatwy kapitał polityczny. Można podjąć faszystowskie narracje i mówić o naszej wyższości, czystości, moralności oraz o złu tych INNYCH. Zapominamy, że ci INNI to my.

Dlaczego zatem polski rząd w tym roku nie wziął udziału w obchodach upamiętniających zamordowanie polskich obywatelek i obywateli wyznania mojżeszowego? Czy chcemy wrócić do getta ławkowego, nacjonalizmu, nienawiści i izolacji od świata? Czy wskazywanie wroga i wpajanie nam niezdrowego przekonania, że nasz naród zawsze był szlachetny i wyjątkowy, nie jest kolejnym krokiem do wyprowadzenia Polski z Unii Europejskiej i zniszczenia demokracji? Czy nie jest to oswajanie nas z myślą, że liczy się tylko jedna narracja, jeden sposób patrzenia na świat, jeden wódz i jego prawda?

Małe dziecko uczy się już na samym początku, że „przepraszam” może zdziałać cuda. Słówko to otwiera drzwi do dyskusji, dialogu, porozumienia. W świecie napięć i niepewności warto rozmawiać. Nasz naród potrzebuje spojrzeć prawdzie w oczy: nie byliśmy „Chrystusem narodów”, nie byliśmy święci, w naszej historii jest wiele zła. Ważne, by zrozumieć to zło, skonfrontować się z własną winą – po to, by być lepszymi ludźmi, nie popełniać starych błędów, wiedzieć, kiedy zaczynamy być niebezpieczni, móc rozwijać się moralnie. Moralność jednostek i narodów polega dokładnie na tym, że umie się dostrzec, co w nas złego. O dobre strony nie trzeba aż tak bardzo się upominać. Kiedy się przeprosi, dobro samo przychodzi. „Przepraszam” to piękne słowo, od niego wiele się zaczyna.

Warto pamiętać, co złego się uczyniło.


Felieton jest wyrazem opinii autorki. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie KOD.

Tekst wart skomentowania? Napisz do redakcji!