Jak ryba w wodzie (a dokładniej, w Odrze). Felieton Dariusza Szostka (41)

Jak ryba w wodzie (a dokładniej, w Odrze). Felieton Dariusza Szostka (41)

Jakie to szczęście, że młodość przeżyłem w PRL! Czuję się dzisiaj jak ryba w wodzie (a dokładniej, w Odrze) wśród złotych alg, które zakwitły przez Niemców źle regulujących rzeki w XIX wieku. Załatwiam to, co trzeba, i na wszelki wypadek kupuję więcej whisky – niech stoi (muszę skombinować barek, jaki miał mój tata; trzymał tam „koniaki” i nigdy ich nie pił). Czekam, kiedy Niemcy zstąpią Amerykanów i zrzucą na nas – a dokładniej, na moje przyszłoroczne ziemniaki – zachodnią stonkę.

W sierpniu wyłączyłem się z komentowania, a nawet analizowania tego, co w polityce. Dobrze to człowiekowi robi. W ciągu kilku dni nadrobiłem teraz zaległości:

  1. Odra: złote algi naturalnie występujące w słonej wodzie zakwitły w niespotykanej skali w wodzie słodkiej. Cud!
  2. Skuteczne służby państwowe przez miesiąc nie są w stanie ustalić, co się wydarzyło, a laboratoria wyjątkowo długo robią analizy. Nikt nie dba o informację publiczną. Wyników badań nie ujawnia się w pełni – jeszcze by ktoś zanegował odrzański cud złotych alg!
  3. Winnymi masowego pomoru ryb są jak zwykle Niemcy, którzy wadliwie skonstruowali kanały po polskiej stronie Odry w XIX wieku. Nie, nie jest to cytat z kabaretu Neonówka, ale wypowiedź polskiego ministra konstytucyjnego.
  4. Opieszałość w wyliczeniach nie powinna nas dziwić. Dopiero 77 lat po wojnie udało się oszacować reparacje wojenne, jakie powinni nam wypłacić Niemcy. Sześć bilionów złotych. Nie uznajemy oświadczeń z lat 50. ani ich potwierdzenia z lat 90. To znaczy, Polska oficjalnie je uznaje (żadnej noty w każdym razie nie wysłano), ale politycy Partii już nie.
  5. Od dzisiaj politycy Partii twierdzą, że pojednanie polsko-niemieckie należy wypowiedzieć (nie wiadomo, czy ze względu na złą regulację Odry ponad sto lat temu, na wojnę czy obecny pomór ryb).
  6. Nie wiedziałem, że poseł (taki jak Ryszard Kowalski) może poza zwykłą sejmową pensją w krótkim czasie dorobić aż 2,5 mln złotych. Muszę się bardziej przyłożyć do swoich fuch.
  7. Na szczęście nie jesteśmy Niemcami, więc nie zmniejszamy temperatury w pomieszczeniach publicznych i biurach, pozwalamy ogrzewać prywatne baseny, rzęsiście oświetlamy polskie pomniki (wszystkie, nie tylko Lecha Kaczyńskiego i Smoleńska), a nawet nowe ławeczki w kształcie – no właśnie, jakim? Chyba Polski z paździerza.
  8. Gazu nie zabraknie, chociaż wypełniona zostanie tylko 1/3 mocy nowej rury gazowej z Norwegii. Na szczęście jesteśmy przeciwnikami wspólnych zakupów gazu i jego dystrybucji w UE. Może Orban nam pomoże? Rurociągiem przez Słowację?
  9. Wróciło pamiętane przeze mnie z PRL słówko „załatwiam”. Otóż udało mi się załatwić drewno do kominka (a bardzo trudno było), potem zaś normalnie je kupić (z szaloną radością). Rok temu, kiedy nie było potrzeby załatwiania, dostawa drewna mnie nie wzruszyła. Dowiedziałem się, że dla rozszerzenia systemu mojej fotowoltaiki musimy załatwić nieco elementów. I tu różnica w stosunku do PRL: wtedy konieczny był „koniak”, dzisiaj bardzo dobra i nietania whisky.
  10. HiT to jest hit. Kupuję książkę, bo takiego hitu na świecie nie ma, a boję się, że za jakiś czas pierwsza wersja może być niedostępna lub nawet zakazana. Jeszcze, nie daj boże, spłonie na stosie!
  11. Na wakacjach z rodziną w tym roku na ogół gotowaliśmy sami. Ceny produktów spożywczych sprzyjają odchudzaniu.
  12. Inflacja nie zaskoczyła: 16,1%. Nawet w tym Tusk był gorszy.
  13. Z ogródka zebraliśmy ogórki (już są w słoikach), pomidory (przerobione na passatę), czosnek wyschnięty, zioła suszone. Na przyszły rok z żoną posadzimy ziemniaki. Rozmawiamy też o zakupie kilku niosek. To także muszę załatwić, bo podobno w sprzedaży nie tak łatwo.
  14. Nawozów w naszej rodzinie nie kupujemy (naturalne do naszego małego ogródka wystarczą), nie pijemy wody mineralnej gazowanej (tylko filtrowaną kranówkę), więc potencjalny brak CO2 nam niestraszny.

Jakie to szczęście, że młodość przeżyłem w PRL! Czuję się dzisiaj jak ryba w wodzie (a dokładniej, w Odrze) wśród złotych alg, które zakwitły przez Niemców źle regulujących rzeki w XIX wieku. Załatwiam to, co trzeba, i na wszelki wypadek kupuję więcej whisky – niech stoi (muszę skombinować barek, jaki miał mój tata; trzymał tam „koniaki” i nigdy ich nie pił). Czekam, kiedy Niemcy zstąpią Amerykanów i zrzucą na nas – a dokładniej, na moje przyszłoroczne ziemniaki – zachodnią stonkę.

Ps. Siadam do komputera i na Allegro kupuję świece (większą ilość).


Felieton jest wyrazem opinii autora. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie KOD.

Tekst wart skomentowania? Napisz do redakcji!