Coś tu pełza. Felieton Joanny Hańderek (123)

Coś tu pełza. Felieton Joanny Hańderek (123)

Od kilku dni przecieram oczy ze zdumienia. W TVP mówi się o Agnieszce Holland jako o uznanej reżyserce, a nie zdrajczyni, pojawił się również wywiad z szefem WWF Polska i dyskusja na temat dobrostanu zwierząt. Rzecz oszałamiająca. Po ośmiu latach wyłączono szczekaczkę. Ludzie nie zmieniają się jednak tak szybko. Z innych stron medialnych płyną treści aż za dobrze nam znane, pełne nienawiści i przemocy. Po naszym kraju coś pełza. Pozostałości po PiS-ie czy może taka nasza mała codzienna nienawiść, przyczajona niechęć do innego?

Nikt nie obiecywał, że będzie łatwo, nikt nie mówił, że będzie przyjemnie. W zasadzie wszyscy oczekiwaliśmy, że zmiana polityczna nie uda nam się ot tak, po prostu. W końcu koryto+ dla PiS-owskich dygnitarzy było bardzo przyjemne, a ich satelici nieźle sobie żyli w poczuciu bezkarności. Ujawnione niedawno zarobki gwiazd indoktrynacji TVP tylko potwierdzają, jak dobrze było sprzedawczykom i aparatczykom minionej ekipy. Reakcje na odsunięcie od władzy i od koryta są jednak momentami zadziwiające.

Kabareciarz Jan Pietrzak już nie śmieszy. Gdy w czasach PRL-u śpiewał „żeby Polska była Polską”, można było poczuć wewnętrzny żar i wyjść na barykady. Teraz jednak, jak się okazuje, Pietrzak marzy, by w Polsce wróciły rasistowskie i eugeniczne praktyki. Mówienie – i to wprost – że uchodźców można zamykać w obozach śmierci, bo tam „pozostały baraki”, a potem dziwienie się, o co tyle hałasu, jest cyniczną rozgrywką. Niestety, Polska ze snów Pietrzaka stała się też Polską ludzi, którzy raz po raz przypominają o ksenofobii i rasizmie.

We Wrocławiu zniszczono elewację synagogi Pod Białym Bocianem. Czerwonym sprejem wymazano rasistowskie słowa. Ktoś w ten sposób uczcił odchodzący stary rok i podzielił się swoją nienawiścią. Skoro jednak w przestrzeni publicznej ciągle toleruje się wypowiedzi takich ludzi jak Pietrzak czy agresję pana Brauna (nie będę pisać „posła” z szacunku do tej funkcji), to drobny chuligan ze sprejem w ręku będzie smarował hejt na synagogach. Na tego typu wandalizm przyzwalano w Polsce od ośmiu lat, a to odcisnęło swoje piętno.

Kuratorka małopolska znana ze szczucia i mobbingu oraz przemocowej chrystianizacji szkół już nie jest kuratorką. Nadal jednak straszy swoim fanatyzmem w mediach społecznościowych. Na nowy rok przesłała życzenia we właściwym jej stylu. Oto wedle pani Nowak mamy przed sobą wybór: suwerenna Polska albo kraj podporządkowany obcej sile. Wiadomo, obca siła to Zachód, zgnilizna, rozwody, tęcza w szkole, równość, uprzejmość i tolerancja. Nie do pomyślenia dla byłej kurator oświaty. Zgodnie z jej lotną pedagogiką trzeba dzieci i wszystkich innych ujarzmić i dostosować do jedynie słusznej miary – jej miary.

Ostatnie wybory do parlamentu szczęśliwie zmieniły naszą sytuację. Już nie pędzimy w stronę białoruskiego reżimu, już pełzająca dyktatura nie demontuje nam kraju. Nie znaczy to jednak, że nic nie pełza po naszym świecie. Dla wielu PiS było partią bardzo wygodną, pozwalająca na bezkarność w sianiu nienawiści i deprecjacji każdego, kogo nie uznawano za naszego, odpowiedniego, prawdziwego. Oratorskie popisy takich ludzi jak Pietrzak czy Nowak pokazują, że ciągle żyjemy w świecie, po którym coś pełza. To nienawiść, śmietnik ksenofobicznego myślenia.

Ostatnio w poczekalni u lekarza obserwowałam, jak wybucha wojna polsko-ukraińska. Jakaś pani, nie znając polskiego, próbowała się dowiedzieć, czy lekarz już przyjmuje. Czekający pan o mało jej nie pobił, krzycząc, że tu jest Polska i tu się mówi po polsku, że on nie za taką Polskę walczył. Po mojej interwencji wojna przeniosła się na linię polsko-polskiej nienawiści i poczekalnia podzieliła się na prawdziwych Polaków i lewackie *****. Byłoby to nawet śmieszne, zwłaszcza że – jak to w przychodni – niektórzy i tak już byli ranni, ale walka wybuchła tylko dlatego, że jedna pani ma u siebie w domu wojnę i szuka wsparcia u nas. Ewidentnie coś po Polsce pełza. Szczęśliwie nie jest to już dyktatura, ciągle jednak coś się czai i nie jest to piękne.

Pietrzak będzie mógł sobie jeszcze nie raz opowiadać, gdzie należy zamykać uchodźców, a była kuratorka jeszcze nie raz zaćwierka jadowicie. Pewnie niejedna synagoga w naszym kraju zostanie obsmarowana antyżydowskimi napisami, niejedna uchodźczyni usłyszy, że ma wracać prosto pod ostrzał rosyjskich wojsk. Po Polsce wciąż pełza małość, którą PiS tak sprawnie rozplenił. Po naszym kraju ciągle wala się śmietnik PiS-owskiej propagandy, zła i podłości. Sukces tej partii, która dzisiaj szczęśliwie jest w opozycji, polega na tym, że doskonale potrafiła wydobyć to, co na co dzień czai się w ukryciu: zło, nieetyczne zachowania i nienawiść.

Praca u podstaw nigdy nie była naszą mocną stroną. Zawsze woleliśmy się spalać w słomianym ogniu na barykadach i w romantycznych gestach. Czas jednak najwyższy na pracę u podstaw. Trwa debata o szkolnictwie, w ministerstwie i w środowiskach nauczycielskich dyskutuje się o programie nauczania. Może by zatem więcej etyki, opowieści o różnorodności kulturowej oraz krytycznego myślenia o nas samych? Jeśli się nie nauczy człowieka od dziecka, że szacunek należny jest drugiemu niezależnie od tego, kim on jest, to byle kto z byle nienawistnym hasłem może zawrócić w głowie. Pracę od podstaw warto by zacząć od rzeczy małych, od prostych gestów, jak choćby pomoc uchodźczyni czy rezygnacja z fajerwerków w noc sylwestrową. Każdy chce żyć, również ci, których na co dzień większość z nas nie zauważa. Praca u podstaw to piękna rzecz. Ciągle czeka na realizację.


Felieton jest wyrazem opinii autorki. Nie prezentuje stanowiska ZR.

Tekst wart skomentowania? Napisz do redakcji!