Postkomunizm. Felieton Fryderyka Zolla (556)

Postkomunizm. Felieton Fryderyka Zolla (556)

Prezydent Nawrocki, oddając jeden z najważniejszych mebli w historii Polski: okrągły stół, do muzeum, ogłosił, że w ten sposób kończy się u nas postkomunizm. To dziwne stwierdzenie wynika zapewne z ograniczonej wiedzy pana Nawrockiego na temat postkomunizmu.

Postkomunizm to system rządów, w którym władza, kierując się całkowitym nihilizmem, tak organizuje rządy, aby móc ignorować wszelkie instytucje i pozbawiać je właściwej im treści. Władza w postkomunizmie przechodzi do pozaustrojowych centrów dyspozycji politycznej, czyli tam, gdzie chciał ją dzierżyć prezes Kaczyński. Procedury i instytucje tracą znaczenie, a odbywające się wybory mają w zamierzeniu władzy stan taki petryfikować.

Jak twierdzi Norman Davies, jeden z największych znawców historii Polski, Polacy nawet nie zauważają, że koncepcja narodu etnicznego wyznawana przez część społeczeństwa została wprowadzona przez władze komunistyczne, aby zastąpić koncepcję narodu politycznego – podstawę wielkości Rzeczypospolitej – którą w pięknej preambule do Konstytucji z 1997 roku starali się uratować Stefan Wilkanowicz i Tadeusz Mazowiecki. Czesław Miłosz pisał: „Jest ONR-u spadkobiercą Partia”. Dzisiejsi wnukowie ONR-u są natomiast dziedzicami PZPR-u w moczarowskiej odmianie.

Prezydent Nawrocki, który odrzuca tradycję Chanuki w Pałacu Prezydenckim, wpisuje się w tę moczarowską sztafetę pokoleń. Dopóki w życiu publicznym są obecni wszyscy ci, którzy niszczą niezależne sądy w Polsce, depczą Trybunał Konstytucyjny (co tak mocno musiał podsumować Trybunał Sprawiedliwości UE w dzisiejszym orzeczeniu) i próbują sprawować urząd Prezydenta RP poza jego kompetencjami, dopóty będzie trwał u nas postkomunizm.

Dobrze, że okrągły stół trafi do muzeum. Nawrocki nie jest godny, by urzędować obok tego symbolu niepodległości, wolności i mądrości.

PS Dobrze, że prezydent Zełenski nie zważa na naruszenie przez Nawrockiego zasad protokołu, który nakazywałby młodszemu koledze w urzędzie wyruszyć z wizytą państwową, i przyjeżdża do Warszawy. Trzeba przecież zrozumieć, że w Ukrainie trwa wojna, a niektórzy obawiają się tam jechać w takich warunkach. Pan Nawrocki wbrew kreowaniu się na macho, aby oczarować sterydowych mięśniaków, najwyraźniej takiej podróży się boi. Ludzka rzecz.


Felieton jest wyrazem opinii autora. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie.

Tekst wart skomentowania? Napisz do redakcji!