Dobra wojna. Bo celna.

Dobra wojna. Bo celna.

Cła mogą być dobre. Trump daje innym krajom szanse zracjonalizowania swoich polityk ekonomicznych. Unia Europejska w odwecie za planowane amerykańskie cła mogłaby uderzyć w amerykańskich usługodawców działających na europejskim rynku. Nie tylko w platformy streamingowe drenujące rynek mediów. Również w inne firmy aplikacyjne typu Uber czy Amazon.

W historii ludzkości wiele wojen miało przyczyny gospodarcze, choć czasem ta gospodarka była tylko pretekstem. Słynna bostońska herbatka rozpoczęła amerykańską wojnę o niepodległość. Chodziło o cła i pewnie jeszcze coś więcej. Jak zawsze.

Pierwsza kadencja Trumpa lekko naruszyła globalny ład utworzony na mocy tzw. Rundy Urugwajskiej GATT, potwierdzonej powołaniem do życia Światowej Organizacji Handlu (WTO). Oczywiście handel międzynarodowy nigdy nie był całkiem wolny i łatwy, ale można przyjąć, że po roku 1987 globalizm zaczął funkcjonować jakby wziął dopalacze.

Miało to wiele skutków i różnych beneficjentów. Globalne koncerny stały się jeszcze bardziej globalne i zyskowne. Zbierały premie za wielkość i za szybkość dostaw. Miały największe fundusze na marketing. Wiele dużych firm zostało zmuszone do łączenia się lub upadały. Upadały też naprawdę duże i innowacyjne. Najbardziej znanym przykładem jest chyba europejska Nokia.

Zyskiwały też firmy z krajów prowadzących scentralizowaną, państwową politykę gospodarczą, finansujących badania naukowe i subsydiujących eksport – takie jak Japonia, Korea Południowa, Tajwan, Chiny, Indie. Maksymalizując swoje zyski największe koncerny przenosiły produkcję do tych właśnie krajów, o niskich płacach i małych wymogach środowiskowych. Katastrofa w Bhopalu (Indie, 1984) nie stała się jednak przestrogą dla krajów ani korporacji. Stała się symbolem walki z globalizacją i neokolonializmem. Do przyjęcia odpowiedzialności za katastrofę nawoływali aktywiści z grupy The Yes Men (The Yes Men Fix the WorldYesmeni naprawiają świat, film z 2009 roku).

W 2010 roku dziesięć osób z kierownictwa fabryki zostało skazanych przez sąd w Indiach. W roku 2012 Dow Chemical, który przejął interesy Union Carbide, właściciela fabryki w Bhopalu, został sponsorem Igrzysk Olimpijskich w Londynie. Pecunia non olet, jak mawiali Rzymianie.

Ale wróćmy do ceł. Donald Trump uznał cła za podstawowe narzędzia do zmiany sytuacji gospodarczej i zmiany deficytu handlowego USA. Na razie więcej straszy niż realnie atakuje. Targuje się ze swoimi sąsiadami, od których USA są zależne, może nawet bardziej niż od Chin i od właścicieli amerykańskich obligacji skarbowych. Amerykańska gospodarka bardziej zależy od tych, którzy finansują amerykański deficyt niż od amerykańskich megakoncernów, które nie płaca podatków, produkują swoje dobra głównie w Azji i Ameryce Łacińskiej i sprzedają je w coraz większym stopniu poza USA.

Cła mogą być dobre. Trump daje innym krajom szanse zracjonalizowania swoich polityk ekonomicznych. Unia Europejska w odwecie za planowane amerykańskie cła mogłaby uderzyć w amerykańskich usługodawców działających na europejskim rynku. Nie tylko w platformy streamingowe drenujące rynek mediów. Również w inne firmy aplikacyjne typu Uber czy Amazon. Cła powinny być narzędziem racjonalnej polityki ekonomicznej. Powinny służyć ochronie lokalnych rynków, lokalnych producentów i interesów konsumentów, czyli obywateli państw.

Takie cła nie są elementem wojny ekonomicznej, lecz narzędziami mogącymi stabilizować ekonomię i regionalny rozwój. Ale to tylko jedne z narzędzi. W Polsce nikt nie dba o lokalne rynki, lokalne usługi. Nikogo nie interesują spółdzielnie. Rządzący cieszą się promocjami w Żabce, Biedronce czy Lidlu, dopłatami do chińskich elektryków, również tymi, noszącymi europejsko brzmiące nazwy jak Volwo czy MG. O, ironio! Gdy Lech Wałęsa marzył o „Drugiej Japonii”, mimowolnie wskazywał dobry przykład do naśladowania.

Również na aristoskr.wordpress.com


Felieton jest wyrazem opinii autora. Nie prezentuje stanowiska ZR.

Tekst wart skomentowania? Napisz do redakcji!