„Nauczyciele piszą na forach internetowych, że pomysł jest przejawem »głupoty, niekompetencji, niewiedzy, nieodpowiedzialności«” (za „Gazetą Wyborczą”). Odważnie. Ale przynajmniej teraz wolno jawnie krytykować ministerstwo. Co prawda, efekty tego będą zapewne takie same jak za poprzedniego kierownictwa.
Obserwując chocholi taniec, jaki wykonuje z edukacją obecne kierownictwo resortu, z coraz większym szacunkiem wspominam swoją PRL-owską szkołę. Nie była idealna, nie miała idealnych nauczycieli, ale miała określone cele, spójne treści do przekazania i wyznaczone zadania emancypacyjne. Oczywiście, nie wszyscy wynieśli z niej tyle samo. Byli tacy, którzy mieli mniej szczęścia lub mniej chęci do nauki i nie skorzystali z edukacyjnej szansy. Część z nich pozostała na początkowym poziomie wiedzy, część wyrywkowo ją potem uzupełniała. Co ciekawe, wśród nowej elity politycznej po roku 1989 dominowali historycy, co by sugerowało, że faktycznie historia nikogo i niczego nigdy nie nauczyła. Tak Aleksander Krawczuk (cześć jego pamięci) strawestował słynny cytat z Hegla. I Hegel, i Krawczuk mieli rację.
Można domniemywać, że ani pani minister Nowacka, ani jej zastępczyni Lubnauer nie tylko nie znają Hegla, ale nawet cytatów z Hegla. Krawczuka jako historyka kolaborującego z PRL-em dziś można nie znać. Ale Hegla? Nawet cytatów?
W najnowszej podstawie programowej nie zmieni się liczba godzin historii. Nie sądzę, by coś to zmieniło. Krawczuk z Heglem nadal będą mieli rację – no, chyba że zmienilibyśmy sposób nauczania historii, ale najpierw musiałaby się zmienić filozofia nauczania i samo podejście do edukacji.
„Reforma” edukacji zakłada, że liczba godzin przedmiotów przyrodniczych w szkole podstawowej wzrośnie z 20 do 21, a to dzięki temu, że w czwartej klasie zamiast, jak dotychczas, dwóch lekcji przyrody w tygodniu będą trzy. Nauki o przyrodzie przybędzie, ponieważ Lubnauer pamięta, że w opinii 38% Polaków ludzie żyli w czasach dinozaurów. Moim zdaniem to wina raczej Spielberga niż szkoły, bo w szkole, nie tylko na religii, o dinozaurach mało się wspomina.
Będzie za to mniej lekcji chemii. Wygląda na to, że chemii nie ma między ministerstwem a szkołą – może dlatego, że pani Lubnauer to matematyczka, a pani Nowacka to informatyczka. A może przyczyny leżą jeszcze gdzie indziej. A chemia – no cóż, chemia to zło, które nam wrzucają do jedzenia. Lepiej więc mniej chemii niż więcej.
„Nauczyciele piszą na forach internetowych, że pomysł jest przejawem »głupoty, niekompetencji, niewiedzy, nieodpowiedzialności«” (za „Gazetą Wyborczą”). Odważnie. Ale przynajmniej teraz wolno jawnie krytykować ministerstwo. Co prawda, efekty tego będą zapewne takie same jak za poprzedniego kierownictwa. Teraz ministerstwo zamawia ekspertyzy, prowadzi konsultacje i nie można wykluczyć, że ktoś nawet te wyniki czyta – chyba jednak, tak jak większość obywateli, bez zrozumienia.
„Wicedyrektor Instytutu Badań Edukacyjnych, Tomasz Gajderowicz, mówił o rosnącej w naszym kraju liczbie funkcjonalnych analfabetów. Podkreślał, że w krajach, w których wprowadzono do szkół interdyscyplinarny przedmiot »science« (Singapur, Australia, Irlandia), wyniki uczniów dotyczące wiedzy przyrodniczej poprawiły się w badaniach PISA 2022” (dalej za „Gazetą Wyborczą”).
No, to już byłaby rewolucja na miarę kopernikańskiej, o ile oczywiście nie powierzono by nauczania przedmiotu byłym katechetom. Teraz co najwyżej przekwalifikują się na nauczycieli wiedzy o zdrowiu, ale ponieważ przedmiot ten będzie nieobowiązkowy, prawie nikt nie będzie na niego uczęszczał i katecheci znów zapewne zostaną na lodzie. Na ich miejscu jednak wziąłbym się do matematyki. Matematyków też brakuje. A można nawet zostać ministrem.
Dziennikarz „Wyborczej” (chyba złośliwie) zacytował minister Lubnauer, która dowiedziała się z założeń programowych do przyrody, że „Organizmy oddychają tlenowo albo beztlenowo za pomocą procesu fermentacji”. Ja się pytam, co takie dziecko z tego rozumie i po cholerę w ogóle ma rozumieć.
No cóż, szkoda, że pani minister, rocznik 1969 – czyli podstawówkę ukończyła jeszcze za PRL-u – nie zapamiętała nic o oddychaniu. Pewnie też nie zdaje sobie sprawy, że mówi prozą, jak bohater Moliera.
Również na aristoskr.wordpress.com
Felieton jest wyrazem opinii autora. Nie prezentuje stanowiska ZR.