Trumpowi poniekąd należy się wdzięczność za ten seans terapeutyczny. Ujrzeliśmy prawdziwą twarz amerykańskich elit, pogardzających wszystkimi i wszystkim.
Imperium Brytyjskie w czasach swojego największego rozkwitu, czyli tuż przed upadkiem, twierdziło ustami Henry’ego Temple’a, że Brytania nie ma przyjaciół, ma tylko interesy. USA Trumpa są karykaturą Imperium Brytyjskiego, z tym że to interesy Trumpa stały się wyłącznymi interesami USA. I nie są wieczne. Ci, którzy jakoby cieszą się poparciem Trumpa/Muska, przypominają amerykańskie indyki przed Świętem Dziękczynienia. U Trumpa jednak nie będzie żadnego ułaskawienia. Wszyscy mogą być pożarci.
Amerykanom chyba udało się spontanicznie nakręcić taki swój bardzo osobisty remake „Czasu apokalipsy”, tyle że „jądrem ciemności” stał się Waszyngton, a rolę odgrywaną przez Marlona Brando zawłaszczył Donald Trump. W pułkownika Kilgore’a z zapałem wciela się Elon Musk, który być może ruszy niedługo na podbój Skandynawii, gdzie (w Norwegii) pechowi właściciele pojazdów Tesli (model S) wygrali proces z firmą i czekają na odszkodowania za zainstalowanie aplikacji spowalniającej proces ładowania baterii. W dodatku związkowcy Szwecji , Norwegii i Danii są w sporze z Teslą, bo ta utrudnia działanie organizacji związkowych. Poparcie dla skandynawskich związków ogłosiła nawet Komisja Krajowa NSZZ Solidarność. Czego się po nich raczej nie spodziewałem.
Walka ze związkami zawodowymi to powszechna praktyka w amerykańskich firmach i Tesla nie jest tu wyjątkiem. Dotąd jednak panował zwyczaj, że podobnie jak w fabrykach firm europejskich na terenie USA dość niechętnie patrzy się na zakładanie związków zawodowych, tak w amerykańskich fabrykach w Europie raczej ze związkami się nie walczy. Musk natomiast postanowił w Europie pójść na całość. Na razie idzie mu to nie najlepiej. Od ubiegłego roku sprzedaż Tesli w Europie dramatycznie spada i nie jest to tylko wynik ofensywy producentów elektryków z Chin. Modne wśród właścicieli Tesli staje się naklejanie na auta karteczek z napisem: „Kupiłem ją [Teslę], kiedy Musk jeszcze nie był oszalał”. Z przykrością muszę właścicielom Tesli donieść, że Elon zawsze „taki” był.
Niestety Tesla to nie najważniejszy interes Muska. Większe znaczenie ma Space X. Musk zagroził, że odetnie Ukrainę od Starlinków. Problem w tym, że są to „polskie” satelity, które nasz rząd udostępnił Ukrainie. Nabywcy Starlinków dowiedzieli się przy tej okazji, że nawet jeśli płacą abonament, nie mogą mieć pewności, że urządzenia będą działać.
Być może spełniają się obawy tych, którzy lękają się pełnej kontroli i dominacji jakiegoś obcego suwerena, tyle że tym suwerenem nie musi być obcy rząd, ale firma zarządzana przez żądnego władzy socjopatę. Komediowe science fiction klasy „B” zdaje się przypominać rzeczywistość, w której od lat nieświadomie żyjemy. Teraz gdy jesteśmy świadkami sojuszu socjopatów biznesu i polityki , kontrola może się stać pełna.
W polityce pewna ciągłość władzy, celów i interesów uchodziła zwykle za naturalną. To właśnie się skończyło. Administracja Trumpa tę ciągłość zrywa. Nic już nie jest pewne, a wszystko jest możliwe. Liczy się tylko siła. Chwilowo ta siła jest w dyspozycji Trumpa. Gdy jednak do każdego dotrze, że wszystko jest względne i wszystko jest dozwolone, może się to obrócić przeciwko dysponentom siły, ale też przeciwko wszystkim. W tego rodzaju chaosie nie zawsze zwyciężają najsilniejsi, częściej ci najbardziej bezwzględni. Choć może ten chaos istniał już wcześniej, a teraz tylko zobaczyliśmy go wyraźnie.
Trumpowi poniekąd należy się wdzięczność za ten seans terapeutyczny. Ujrzeliśmy prawdziwą twarz amerykańskich elit, pogardzających wszystkimi i wszystkim.
Imperium Brytyjskie w czasach swojego największego rozkwitu, czyli tuż przed upadkiem, twierdziło ustami Henry’ego Temple’a, że Brytania nie ma przyjaciół, ma tylko interesy. USA Trumpa są karykaturą Imperium Brytyjskiego, z tym że to interesy Trumpa stały się wyłącznymi interesami USA. I nie są wieczne. Ci, którzy jakoby cieszą się poparciem Trumpa/Muska, przypominają amerykańskie indyki przed Świętem Dziękczynienia. U Trumpa jednak nie będzie żadnego ułaskawienia. Wszyscy mogą być pożarci.
Można jedynie mieć nadzieję, że Trumpowi nie uda się po czterech latach przekazać karlejącego imperium żadnemu ze swoich potencjalnych następców. Ale zmiana na gorsze już się dokonała.
również na aristoskr.wordpress.com
Felieton jest wyrazem opinii autora. Nie prezentuje stanowiska ZR.