Make Europe great again. Felieton Adama Jaśkowa (194)

Make Europe great again. Felieton Adama Jaśkowa (194)

Generalnie, żadnych realnych efektów polskiej prezydencji w UE nie należy się spodziewać. Co gorsza, trudno się spodziewać jakiś większych efektów działania rządu w przyszłym roku. UE ma lepsze perspektywy, bo od lipca 2025 r. prezydencja przechodzi na Danię. Zobaczymy wtedy, co się dzieje w państwie duńskim. A nam wszystkim życzę, by przyszły rok nie był gorszy od swojego poprzednika.

Brzmi znajomo? A powinno. Tak Węgry rządzone łaskawą ręką Wiktora Orbana reklamują na Euronews swoją prezydencję w UE. Tak przy okazji, Orban był swego czasu stypendystą Sorosa i neoliberałem. Teraz jest konserwatywno-liberalnym, lokalnym miękkim (?) autokratą. Ot, taki węgierski Franko. Albo Erdogan. Ale czasy rządów Orbana w Europie się kończą. To jest, oczywiście, węgierska prezydencja się kończy, bo sam Orban trzyma się jak Chińczycy.

Pamiętacie jakieś interesujące inicjatywy węgierskiej prezydencji? Nie? To dobrze pamiętacie. Teraz wszystko się zmieni. Kierownictwo w UE na kolejne sześć miesięcy przejmuje Polska. Wszystko będzie inaczej.

Albo i nie… Ogólny program polskiej prezydencji przedstawiła na gali Business Insider Awards 2024 wiceministra w resorcie ds. Unii Europejskiej Magdalena Sobkowiak-Czarnecka. Ministra byłą szefową kampanii prezydenckiej Kosiniaka-Kamysza w 2020 roku, więc poznała smak politycznego zwycięstwa. Nad Robertem Biedroniem.

W polskich elitach generalnie panuje kompletne niezrozumienie tego, czym jest, czym może być i czym być powinna Unia Europejska. Program na polską prezydencję dowodzi tego w pełni. Donald Tusk nie nauczył się Unii w czasie swojego prezydentowania. Być może nadal się uczy. Dla ministry Sobkowiak-Czarneckiej jednym z ważniejszych problemów UE jest nadmiar regulacji utrudniający konkurencję. Dokładnie to samo twierdzą amerykańskie i chińskie koncerny rozpychające się na europejskim rynku.

Prawdziwym problemem Unii jest niedostatek dochodów własnych. A tak przy okazji, Polska – bez względu na polityczną barwę rządów – sabotowała próby wprowadzenia nowych podatków, np. od transferów zagranicznych (financial transaction tax – FTT). A przydałby się choćby ogólnoeuropejski CIT, który płaciłyby międzynarodowe koncerny, i być może udział w podatku VAT.

A co Polska proponuje? Bezpieczeństwo, czyli głównie hasła bez pokrycia, zwłaszcza finansowego. Między innymi bezpieczeństwo zewnętrzne, a w zasadzie pomysł, by UE sfinansowała polski projekt Tarcza Wschód. Nie ma propozycji integracji wysiłków wojskowych, wspólnej obrony przestrzeni powietrznej i obszarów morskich.

Bezpieczeństwo energetyczne to zdaniem rządu dalsze uniezależnianie się od zewnętrznych źródeł energii. Intrygujące, że według ministry (rządu?) nie będzie w przyszłości (?) już liczyło się tylko to, kto jest właścicielem surowców, ale przede wszystkim to, kto jest właścicielem technologii. Pani ministra (rząd?) raczą nie zwracać uwagi na wszystkie światowe konflikty i zatargi o tzw. surowce strategiczne w Afryce, Azji, ale też Europie. Chodzi o uran, lit, pierwiastki ziem rzadkich, ale nadal również ropę i gaz. Surowce są co najmniej tak samo ważne jak technologie, a tak się składa, że w Polsce nie ma ani jednych, ani drugich.

Premier Tusk rozmawiał z sąsiadami o bezpieczeństwie na (i w) Bałtyku, zwłaszcza że na bałtyckim dnie leżą – tuż obok niezwykle groźnych pamiątek po II wojnie – komunikacyjne i energetyczne kable. Mamy (razem z sąsiadami) problemy z zagwarantowaniem bezpieczeństwa tej infrastrukturze, a planujemy budowę gigantycznych farm wiatrowych na Bałtyku. Szwecja tymczasem wycofuje się z budowy tego typu konstrukcji właśnie z braku możliwości zapewnienia im bezpiecznego funkcjonowania. No i podobno farmy wiatrowe zakłócają pracę radarów. Nasze wiatraki zakłócać nie będą?

Wiemy, że mamy jedne z najwyższych w Europie cen energii. To nie skutek europejskich polityk, tylko lat zaniedbań i braku inwestycji w energetykę. No i skutek bezmyślnej decyzji premiera Mazowieckiego o zamknięciu budowy elektrowni jądrowej w Żarnowcu tuż przed zamontowaniem reaktora i uruchomieniem. Tę decyzję można w zasadzie potraktować jako zbrodnię przeciw Polakom.

Na naszą (rządową) unijną prezydencję przypadnie kolejna tura przepychanek o umowę z Mercosur. Z jednej strony umowa ta miałaby poprawić stosunki z krajami Ameryki Łacińskiej należącymi jednocześnie do BRICS, z drugiej może pogorszyć i tak skomplikowaną sytuację unijnych producentów żywności.

Kraje Europy próbujące prowadzić samodzielną politykę światową, takie jak Francja, Hiszpania czy Niemcy, mają coraz więcej problemów z taką samodzielnością, a także coraz więcej problemów wewnętrznych. Polska mogłaby uczestniczyć w rozwiązywaniu tych europejskich trudności, gdyby ktokolwiek w polskim rządzie potrafił znaleźć na to jakiś pomysł.

Oczywiście, Węgrzy też takiego pomysłu nie mieli. Nawet hasło prezydencji splagiatowali, w dodatku stare, bo Trump w tym roku już swojego „great again” nie używał. Dla polskiej prezydencji proponuję hasło: „Wszystko będzie dobrze”. Jest tak samo prawdziwe jak węgierskie. No i przynajmniej jest polskie. Choć po angielsku trochę zalatuje Marleyem.

Generalnie, żadnych realnych efektów polskiej prezydencji w UE nie należy się spodziewać. Co gorsza, trudno się spodziewać jakiś większych efektów działania rządu w przyszłym roku. UE ma lepsze perspektywy, bo od lipca 2025 r. prezydencja przechodzi na Danię. Zobaczymy wtedy, co się dzieje w państwie duńskim. A nam wszystkim życzę, by przyszły rok nie był gorszy od swojego poprzednika.

również na aristoskr.wordpress.com


Felieton jest wyrazem opinii autora. Nie prezentuje stanowiska ZR.

Tekst wart skomentowania? Napisz do redakcji!