Odwrócony język i mowa zakłamana. Felieton Joanny Hańderek (135)

Odwrócony język i mowa zakłamana. Felieton Joanny Hańderek (135)

Zastanawiam się w swoim felietonie, jakie są granice wolności słowa i przyzwoitości. A może przyzwoitość powinna hamować wolność do kłamania i obrażania? A co, jeżeli ciągłe opowieści o tym, jak obecny rząd łamie prawo, staną się wykładnią powszechną? Czy należy bez ograniczeń udzielać głosu nawet tym, którzy prawo łamali i przyczyniali się do destrukcji systemu demokratycznego?

No oczywiście, że to zemsta, wręcz zbrodnia niesłychana! Jak tak można?! Ot, był sobie człowiek zaufany, wierny, zakłamany, a że wyprowadził na prawo – bo przecież nie na lewo, nie, na lewo absolutnie nie, żaden z niego lewak straszliwy – trochę grosza, to cóż? Po prostu władza się zmieniła i w myśl zasady „Niech nam żyje nowe!”, stare się teraz niszczy, a dawnych ludzi przy korycie odsądza od czci i wiary. To tyle z płaczów, jakie słychać po prawej stronie sceny politycznej. Każdy ma coś do powiedzenia. Patryk Jaki tryska kaskadą sprawiedliwych osądów: teraz to dopiero mamy upolitycznioną prokuraturę, co widać po tym, jak się do jego kolegów partyjnych dobrała. Paweł Szot rozpacza, że w prokuraturze (rzecz jasna, upolitycznionej) stają na głowie i na rzęsach latają, żeby kryształowych ludzi z PiS-u poniewierać i za kraty wsadzać. A przecież Marcin Romanowski ma tylko 11 zarzutów, a poza tym to nasz człowiek i basta.

Czy to okres wakacji, a więc błogiego leniwienia się, czy to okres pracy siarczystej, w naszym kraju miele się, oj, miele. Najbardziej cieszy to poczucie urażonej godności połączone z poczuciem krzywdy – krzywdy głębokiej, takiej, co rozpala, przepala w cierpienie i znój każdy dzień. Widać to na twarzy Wielkiego Małego Wodza, coraz mniejszego i delikatniejszego, już bez kordonu ochrony, więc cóż mu pozostaje, jeśli nie sapać do mikrofonów i mielić bezustannie, że atakują! Jego atakują! Jego partię atakują! Ale on się rozliczy, oj, on się rozliczy! Oj, niech on tylko odzyska władzę, litości nie będzie! Już tak parę razy powtórzył spod stołu, spod łokcia, spod ogona.

A tymczasem im dłużej tango trwa, tym więcej ciekawych spraw wypływa. W zasadzie jest to tango proste, od siekiery, takie swojskie, z figurami dobrze nam znanymi i przewidywalnymi. Otóż panowie i panie z pislandu kradli i defraudowali. Tak po prostu. Nie ma na to innego słowa. Co miało być Funduszem Sprawiedliwości, było rozdawane na doraźne potrzeby PiS-u, co miało być piknikiem rodzinnym, było chamską agitacją. I tyle w temacie. Ale ciągle się miele, gada, opowiada. Ciągle się pokazuje w mediach chłopców pisowców czy panów ze Zjednoczonej Prawicy, ciągle im się daje pole do oratorskich popisów, żeby w świetle reflektorów mogli tłumaczyć, jak teraz jest źle, bo naszych biorą. Na szczęście paru swojaków nawiało do europarlamentu, więc może tam dadzą im spokój. Taki jest przekaz na co dzień.

I w całej tej wrzawie, w całym tym spektaklu pojawia się pytanie, jak długo jeszcze będziemy słuchać takiego gadania. Rozumiem, że procedury prawne – zwłaszcza gdy nie chce się powtarzać błędów i nadużyć osób sądzonych – muszą trwać. Ale dlaczego daje się tym ludziom tyle przestrzeni w mediach, dlaczego raz po raz podsuwa się pod pisie gęby mikrofon i transmituje ich smrodliwe narracje o wolności utraconej i zagrożonej demokracji? Co ma nam to dać?

Gdy w Norwegii Breivik popełnił zbrodnię nienawiści, norweski rząd prosił o nietransmitowanie jego wizerunku i wypowiedzi. Niestety, media europejskie nie były łaskawe posłuchać mądrego słowa. Breivik bardzo się ucieszył: z gestem faszystowskiego pozdrowienia wykrzyczał, że dopiero teraz zaczyna się jego dzieło. I miał rację – zyskał fanów, wiernych odbiorców pełnych nienawiści do wszystkiego, co im obce. W Polsce PiS niezgodnie ze swoją nazwą również popełniało zbrodnie nienawiści. Bo tu przecież nie chodzi tylko o utracone pieniądze, o zdemolowane prawo, chodzi o laną strumieniami nienawiść. Za tę mowę nienawiści serwowaną nam codziennie, za podzielenie społeczeństwa, za wywołanie demonów seksizmu, klasizmu i rasizmu – za to wszystko PiS powinno być osądzone, ale i odsunięte od mediów. Jak długo jeszcze będziemy wysłuchiwać, że Jaro z Żoliborza chce się mścić i że on się rozliczy? Ile razy jeszcze Patryk J. ogłosi koniec demokracji? Jak długo będą działać szczekaczki? Przecież o to im chodzi – o sianie zamętu, odwracanie pojęć, podgrzewanie nienawiści, wywracanie porządku społecznego i moralnego do góry nogami.

Rozliczenie PiS-u to konieczność, ale taką samą koniecznością jest przywrócenie w społeczeństwie porządku już nie tylko prawnego, lecz i moralnego. Dopóki jednak będzie się rozlegał w mediach głos pieniacki wyrzucający z siebie oskarżenia pod adresem demokracji, praworządności i… sprawiedliwości społecznej, dopóty będziemy w świecie odwróconym, w pislandzie. Dopuszczanie do mediów ludzi, którzy skradli nam język i z demokracji uczynili koryto+, cytowanie, nagrywanie i udostępnianie nieustannej pogardy wobec sprawiedliwości i moralności nadal dostarcza pożywki do kreowania wizerunku PiS-u jako jedynej cudownej partii, która wybawiała świat, ale na jej drodze stanęło czyste zło w postaci niemieckiego Tuska i wściekłych bab. Jak długo mamy znosić te inwektywy, to obrażanie, jak długo mowa nienawiści i odwrócony język ma kształtować naszą rzeczywistość?

Zło trzeba wyleczyć, ale nie złymi metodami. Dlatego PiS-owskim aparatczykom należy się dochodzenie prokuratorskie, sprawa w sądzie, wyrok, a nie kolejne wywiady i debaty. A w mediach może zajmijmy się tym, co ważniejsze, bez mowy nienawiści i ciągłego powtarzania, że właśnie nam się skończyła demokracja. Niestety, jest wiele osób, które takim opowieściom mogą dać wiarę. Wiadomo, że jak się bzdurę powtórzy sto razy, to i gówno będzie pachnieć.


Felieton jest wyrazem opinii autorki. Nie prezentuje stanowiska ZR.

Tekst wart skomentowania? Napisz do redakcji!