Wspólna Europa jest już więcej niż tylko marzeniem, jest faktem. A przynajmniej jeszcze nim jest, bo czerwcowe wybory nie dają gwarancji, że nadal tak będzie. Wspólna Europa to jedyna szansa na przetrwanie dla tego kontynentu i jego mieszkańców. To marzenie tych, którzy przeżyli koszmar wojny, nazizmu i Holokaustu – marzenie wymyślone po to, by tamto nigdy się nie powtórzyło, by ludzie nauczyli się żyć razem. W tym celu Europa musi być bardziej sprawiedliwa, bardziej solidarna i bardziej zaufać nauce.
Święto Unii Europejskiej nie bez powodu ustanowiono w dniu następującym po symbolicznej rocznicy zakończenia II wojny światowej w Europie. Projekt Unii powstał niejako w odpowiedzi na fiasko koncepcji państw narodowych. Miał wymusić współpracę przede wszystkim w celu wprowadzenia stałego pokoju, a dopiero w dalszym planie zapewnienia rozwoju regionowi.
Pozornie wyglądało to odwrotnie: zaczęto od ścisłej współpracy gospodarczej we Wspólnocie Węgla i Stali poprzez Euratom, a wreszcie EWG. Do Euratomu mam szczególną sympatię, choć nie stał się częścią Unii Europejskiej i funkcjonuje jako osobny traktat wspólnotowy.
Warto pamiętać, że Unia rozwijała się również w efekcie rywalizacji pomiędzy blokami wschodnim i zachodnim. Między innymi dlatego powoli postępowała integracja zachodniej Europy, doprowadzając ostatecznie do powstania realnej Unii w 1993 roku na mocy podpisanego rok wcześniej traktatu z Maastricht. Tak powstały twór przypominał już konfederację, ale daleko było mu do Stanów Zjednoczonych Europy.
Jednak już wtedy Unia była pod kilkoma względami bardziej zintegrowanym quasi-państwem niż Stany Zjednoczone. Nie wszyscy wiedzą, że prawdziwa integracja USA rozpoczęła się w zasadzie dopiero po II wojnie. Jeśli dojdą do skutku zmiany w pozyskiwaniu dochodów własnych UE, to od zwykłej federacji będzie Europę dzielił jedynie brak wspólnej armii. UE ma już wspólną walutę, używaną nawet przez te kraje, które jeszcze jej nie przyjęły. Może niektórym to umknęło, ale euro jest równoprawnym środkiem płatniczym w Polsce obok złotówki.
Polska dołączyła do Unii w wielkim otwarciu razem z dziewięcioma państwami w 2003 roku, a formalnie w 2004 roku. Teraz obchodzimy 20. rocznicę akcesji. Politycy w Polsce wcale jednak nie byli zgodni w tej sprawie. Najbardziej proakcesyjnymi partiami były SdRP/SLD i Unia Demokratyczna/Wolności. Obu partii już nie ma. Taki omen?
Polskę do Unii wprowadzało SLD, z tym że rolników bardziej PSL. Batalia szła o polskie mleko i Niceę. Jak ogłosił Leszek Miller po negocjacjach, „Mamy to mleko” (a w zasadzie kwoty mleczne). Protokół nicejski (system głosowania, który miał się zmienić w wyniku akcesji nowych państw) urósł do rangi polskiej racji stanu, przynajmniej zdaniem Jana Rokity, typowanego na premiera wspólnego rządu PO – PiS. Nicea albo śmierć.
Referendum akcesyjne było najbardziej udane ze wszystkich. Poparcie dla akcesji okazało się znacząco większe niż dla Konstytucji. Prawie ¾ głosujących było za wejściem do Unii, a w niektórych województwach (śląskie, opolskie, lubuskie, zachodniopomorskie, warmińsko-mazurskie i pomorskie) poparcie przekroczyło 80%.
Do wspólnego rządu PO-PiS nie doszło, system nicejski trafił do lamusa historii, a pod traktatem lizbońskim podpis złożył Lech Kaczyński. To dzięki niemu Polska nadal jest w Europie, a Europa zrobiła wtedy kolejny krok w kierunku federacji.
Na plus należy zapisać Donaldowi Tuskowi, że ratyfikacji nie zablokował, choć przyłączył się do protokołu brytyjskiego, blokując bezpośrednie stosowanie Karty praw podstawowych. Karta ta nadal nie obowiązuje w pełni, mimo że PO już trzy razy w kolejnych kampaniach obiecywała jej ratyfikację. PiS przynajmniej nie obiecywało, więc poniekąd dotrzymało słowa. Przeciw Karcie ostro protestowali członkowie polskiego episkopatu. Teraz, po opuszczeniu UE przez Wielką Brytanię, zostaliśmy jedynym krajem bez ratyfikowanej Karty praw podstawowych. Nie należy też się spodziewać jej ratyfikacji w najbliższym czasie, a przynajmniej dopóki lokatorem wielkiego pałacu z żyrandolem pozostaje PAD. Tak więc na wyraźne życzenie naszych rządzących jesteśmy Europejczykami drugiej kategorii.
Rzeczywistość ma jednak swoiste poczucie humoru. Najbardziej eurosceptyczny rząd po roku 1989 przeprowadził ratyfikację traktatu, który proponował jeszcze ściślejsze związki państw Unii, a także zwiększał kompetencje i realną władzę Komisji Europejskiej, dzięki czemu Unia zrobiła kolejny krok w kierunku federalizacji. W roli Rejtana tym razem obsadził się Zbigniew Ziobro, który o mały włos nie uzyskał taktycznego wsparcia od PO, choć tak naprawdę głosowanie wstrzymujące się było w takim wypadku tożsame z głosowaniem przeciw. Całe szczęście, że posłowie Lewicy odżywiali się lepiej niż poseł Dyka, którego rozstrój żołądka obalił rząd Suchockiej.
Popierając ratyfikację traktatu, rząd Morawieckiego ukręcił bat na siebie. Korzyści z KPO zapisuje na swoje na konto rząd Tuska. Przelewy już przyszły, ale trzeba jeszcze doprowadzić do porozumienia z Komisją Europejską w sprawie zmian w polskim KPO. Wycofanie się z niektórych obietnic może być trudne, a z innych kontrowersyjne. Od dyrektywy budynkowej nie ma już odwrotu pomimo sprzeciwu Trzeciej Drogi. Negocjacje w sprawie rezygnacji z podatku od samochodów też nie muszą się udać, choć w tej kwestii rząd mógłby uzyskać nawet poparcie PiS. Ciekawe, jak w tym klinczu zachowa się Lewica czy raczej obie lewice.
Wspólna Europa jest już więcej niż tylko marzeniem, jest faktem. A przynajmniej jeszcze nim jest, bo czerwcowe wybory nie dają gwarancji, że nadal tak będzie. Wspólna Europa to jedyna szansa na przetrwanie tego kontynentu i jego mieszkańców. To marzenie tych, którzy przeżyli koszmar wojny, nazizmu i Holokaustu – marzenie wymyślone po to, by tamto nigdy się nie powtórzyło, by ludzie nauczyli się żyć razem. W tym celu Europa musi być bardziej sprawiedliwa, bardziej solidarna i bardziej zaufać nauce. Szybkie przygotowanie szczepionek przeciw COVID-19 to efekt wielu lat badań naukowych oraz miliarda euro, jakie Biotech otrzymał z funduszy publicznych.
Europejski Fundusz Odbudowy i Rozwoju ma pomóc Europie nie tylko przetrwać, ale i uniknąć przyszłych zagrożeń. Problem w tym, że przetrwanie wymaga większej federalizacji oraz większych kompetencji i możliwości egzekucji przekazanych unijnej administracji. A liczba zwolenników federalizacji znacząco spadła. W Polsce jej zwolennicy są niemal wyłącznie na lewicy. Europa musi się zmienić, żeby Europejczycy przetrwali. By mogli marzyć.
również na aristoskr.wordpress.com
Felieton jest wyrazem opinii autora. Nie prezentuje stanowiska ZR.