Czy zdajemy sobie sprawę z tego, co robimy? Na granicach znów protesty i blokady. Tym razem jednak dzieje się coś o wiele gorszego niż w czasie jesiennych demonstracji przewoźników. Obecny protest zaczyna nabierać cech antyukraińskich i staje się prawdziwie niebezpieczny dla naszej wspólnej przyszłości.
Od moich ukraińskich przyjaciół dostaję listy pełnie niedowierzania, oburzenia i żalu. Ktoś przekazał mi wpis na blogu, w którym zestawiono ukraiński traktor ciągnący moskalski transporter opancerzony i polski traktor z transparentem wysyłającym Ukraińców do Putina. Inny przyjaciel z Ukrainy napisał mi w esemesie, że syty nie zrozumie głodnego. Znajoma Ukrainka wspomina o aktach przemocy wobec Ukraińców przekraczających granicę. Czytam, że powróciła atmosfera strachu i beznadziei z samego początku wojny. Na to wszystko nakładają się niedobre informacje z frontu. Brakuje amunicji. Tylko śmierci i cierpienia jest pod dostatkiem.
Na granicy między Ukrainą a Polską dochodzi do zderzenia dwóch rzeczywistości: świata wojny i świata pokoju. To prawda, że mamy trudną sytuację na rynku rolnym, spowodowaną przez Zielony Ład w połączeniu z eksportem produktów rolnych z Ukrainy. Trzeba zauważyć, ze kwestia kształtowania się ceny zboża jest bardziej skomplikowana, ponieważ rynek światowy jest zdestabilizowany przez nadwyżki zboża z Rosji, a wpływ importu ukraińskiego nie ma już takiego znaczenia. To rzeczywista podstawa protestów – choć także tutaj nie brakuje przeinaczeń. Pojawiają się informacje, jak tania jest produkcja w Ukrainie i jak niesprawiedliwe są warunki konkurencji z ukraińskim rolnictwem. Szkoda tylko, że nie uwzględnia się w tych porównaniach, czy w warunkach wojny rzeczywiście tak łatwo jest prowadzić prace polowe. Wspaniałe ukraińskie czarnoziemy leżą blisko linii frontu, wiele pól zostało zaminowanych. Mężczyźni idą do wojska. Czy nie zdajemy sobie sprawy, jakie koszty dla całego społeczeństwa pociąga za sobą wojna, jak ciężko jest nie tylko organizować biznes, ale zwyczajnie żyć?
Niewątpliwie nie jest to dobry czas na wprowadzanie Zielonego Ładu w Unii Europejskiej. Chyba naprawdę nie rozumiemy, że wojna Ukrainy to wojna o przyszłość nas wszystkich, że wysiłek Europy powinien się teraz koncentrować na odparciu najeźdźcy. Dlatego trzeba zrewidować unijne projekty i nadać wszystkiemu prawidłową hierarchię. Nie jest jednak również dopuszczalne blokowanie przejść granicznych. Protesty można organizować w miastach, na drogach, ale państwo nie powinno tolerować zamknięcia granic, bo od ich drożności zależy także to, czy Moskwa pokona Ukrainę i zwali się na nas. Na tych protestach korzysta Moskwa i niezależnie od ich przyczyn będzie wszelkimi siłami starała się je podsycać. Znajomy z Kazachstanu pyta w liście, czy Polska porzuciła Ukrainę. Dajemy żer moskiewskiej propagandzie, napędzamy w ten sposób wojenną machinę i odbieramy siły Ukraińcom.
Potrzebne są nam polsko-ukraińskie gremia koordynujące politykę i przeciwdziałające ryzykom. Politycy i polscy, i ukraińscy zawodzą. Ale u nas zaczyna zawodzić też człowieczeństwo. Warto pamiętać o słowach Churchilla – lekko parafrazując: wydaje się nam, że za cenę hańby będziemy mieć spokój i dostatek, ale jeśli Ukraina przegra, będziemy mieć i hańbę, i wojnę, i śmierć, i cierpienie. Czy stać nas na opamiętanie?
Wesprzyj Ukrainę poprzez Fundację im. Janusza Kurtyki lub poprzez Fundację na rzecz Kongresu Katoliczek i Katolików |
Dostępna jest także zrzutka na mundury dla ukraińskich żołnierzy |
Felieton jest wyrazem opinii autora. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie.