Kaczyński cały czas podgrzewa nienawiść w głowach swoich wyborców i politycznych podwładnych. Dlatego potrzebujemy dzisiaj społecznego dialogu, aktywizmu i wzmacniania wspólnoty. Przed nami kolejne wybory do rad miejskich, sejmików, europarlamentu. To szansa na rzeczową dyskusję o tym, jak widzimy nasze państwo. Czas zrozumieć, że od nas zależy, co będzie się działo w kolejnych latach w Polsce. Nie ma bowiem żadnych ONYCH, INNYCH, ZŁYCH. To my – obywatelki i obywatele – budujemy siebie samych.
To wzruszające, jak wszyscy z PiS-u przypomnieli sobie nagle i o konstytucji, i o prawie, stając się najgorliwszymi obrońcami procedur, praworządności i – nomen omen – sprawiedliwości. Od czasu do czasu pojawiają się, jak niedawno w Katowicach, zwolennicy i obrońcy PiS-owskiej sprawy i oni również mówią o prawie i konstytucji. W ten sposób zyskaliśmy piękne potwierdzenie, że prawo jest dobre, jeśli służy PiS-owi, a złe, jeśli mu nie służy. Nie było więc łamania prawa, kiedy prawo łamali pisowcy, teraz natomiast przestrzeganie prawa jest jego łamaniem, bo prawa przestrzega nowo wybrana władza.
Śmierć Aleksieja Nawalnego, tragiczna i przerażająca, uświadamia nam raz jeszcze, przed czym uciekliśmy w ostatnich wyborach. Pełzająca dyktatura krok po kroku zamieniała nasze państwo w realnie zamkniętą, ksenofobiczną, klasistowską strukturę, gdzie rację zawsze mają rządzący. Narastający sprzeciw PiS-owskich kacyków wobec działań obecnego rządu tylko potwierdza ich wcześniejsze zamiary i dążenia. Nawalny zmarł w kolonii karnej, zabity przez reżim, zamknięty za poglądy i działanie na rzecz obywateli i państwa. To człowiek pomnik, o którym powinniśmy pamiętać przed każdymi wyborami, od nas bowiem zależy, czy w Polsce będziemy żyć normalnie, czy może w cieniu totalitarnego reżimu.
Historia Nawalnego to również historia naszej obojętności. Kraje demokratycznego Zachodu długo flirtowały z Putinem. Niejeden polityk pokazywał się z rosyjskim dyktatorem i opowiadał, jaki to interesujący człowiek. Ten flirt przerwała wojna w Ukrainie, ukazując zdziwionym zachodnim demokratom, że totalitaryzm to chamska przemoc i nic więcej, że nie należy utrzymywać przyjaznych relacji z człowiekiem zamykającym opozycję w obozach karnych. Śmierć Nawalnego jest również naszą sprawą, ujawnia bowiem bezwzględność totalitarnego myślenia, w którym nie liczy się ani człowiek, ani moralność, ale utrzymanie się na złotym tronie.
W USA Donald Trump kolejny raz propaguje rasistowskie, klasistowskie i mizoginiczne hasła, kolejny raz proponuje politykę buty i przemocy. Na Węgrzech Orban cały czas niszczy własne państwo. We Włoszech premierka Giorgia Meloni prowadzi politykę nienawiści wobec wszystkiego, co inne, szykanując ludzi w imię wartości i tradycji. W Belgii flamandzka partia nacjonalistyczna Vlaams Belang rośnie w siłę. W Holandii wygrała w zeszłym roku skrajnie prawicowa partia Geerta Wildersa.
Podkręcone nastroje ksenofobi, homofobii, antyuchodźcze przekonania – to wszystko staje się coraz silniejszym zagrożeniem dla demokratycznego świata i wolności obywatelskiej. Od paru miesięcy w Polsce rządzi nowy rząd, a w parlamencie większość należy do partii z demokratycznym rodowodem i szacunkiem do prawa. Nie oznacza to, że wygraliśmy spór o demokrację, że cień pełzającej dyktatury odszedł raz na zawsze. Czasy bezpieczeństwa politycznego dawno mamy za sobą. Demokracja nie jest doskonałym systemem politycznym, nie jest też systemem łatwym, uświadamia bowiem, że wszystko zależy od nas: albo się zaangażujemy i będziemy pracować dla wspólnego dobra, dla państwa obywatelskiego i społecznych wartości, albo odpuścimy i damy się ponieść prostym przepisom na życie. Wiele osób wybiera to drugie, bo wygodniej jest krzyczeć, że inni są źli, i szukać wroga, niż konstruktywnie przepracowywać problemy.
Historia Nawalnego pokazuje nam, jak ważna jest opozycja, możliwość jej istnienia, jak ważna jest dyskusja nawet z tymi, z którymi się nie zgadzamy. Gdy zamykamy usta, zamykamy drogę do zrozumienia siebie nawzajem. PiS nie jest prawdziwą opozycją, ale partią rosnącej frustracji i złości, tym bardziej niebezpieczną, im więcej traci. Niektórzy wprawdzie zaczynają z niej uciekać jak z tonącego statku, Kaczyński jednak wciąż grzeje nienawiść w głowach swoich wyborców i politycznych podwładnych. Dlatego potrzebujemy dzisiaj społecznego dialogu, aktywizmu i wzmacniania wspólnoty. Przed nami kolejne wybory do rad miejskich, sejmików, europarlamentu. To nie czas na kopanie się po kostkach, lecz na rzeczową dyskusję o tym, jak widzimy nasze państwo. Przede wszystkim potrzebujemy edukacji – nie tylko tej szkolnej, ale i aktywistycznej, społecznej, wspólnotowej – by zrozumieć, że od nas zależy, co będzie się działo w kolejnych latach w Polsce. Nie ma bowiem żadnych ONYCH, INNYCH, ZŁYCH. To my – obywatelki i obywatele – budujemy siebie samych.
Felieton jest wyrazem opinii autorki. Nie prezentuje stanowiska ZR.