Powyborczy szał, a pierwsza dama nadal jest sobą, to znaczy nie jest, to znaczy jest gdzieś tam w pałacu uśpiona niczym PiS-księżniczka. Zastanawiam się w swoim felietonie, czy już wygraliśmy, czy może dopiero zaczyna nam się nowa praca – praca u podstaw, by odgruzować całą tę demolkę PiS-dyktatury.
Wyborcze tango zakończone. Jak to z tangiem bywa, emocje wibrują nadal. Parkiet rozgrzany do czerwoności, namiętności wciąż buzują. Wreszcie to mamy: zwycięstwo. Tylko że PiS jak zawsze uważa, że to oni są górą. Pytanie, co zrobi prezydent. Ale o kim właściwie mowa? Adrian wziął się do wszystkiego, tylko nie do tego, co w takiej chwili powinien robić prezydent. Na szczęście ma wsparcie w żonie. Ach, pierwsza dama – marzenie. Aktywna, pełna pasji, zaangażowana w najważniejsze sprawy narodowe. Gdy tylko pojawi się problem społeczny, już pierwsza dama bieży z odsieczą. Nie dziwi więc, że zaraz po wyborach wzięła się do pocieszania i wspierania społeczeństwa. Dla każdego dobre słowo i porada. A oto jej pierwszy wpis trzy dni po wyborach: „W Pałacu Prezydenckim gościli uczniowie z podkarpackich szkół wraz z opiekunami, którzy do Warszawy przyjechali w związku z akcją «Po owocach ich poznacie». To jeden z projektów towarzyszących obchodom beatyfikacji Rodziny Ulmów”. I wszystko jasne…
Wyborczy maraton zakończony. PiS rozdał, co miał rozdać, zareklamował się na każdym festynie, na każdym wiecu, opowiadał o 800+ i darmowym trzecim śniadaniu, dał nawet większe emerytury emerytkom i emerytom. Teraz rozgłaszają, jak to wygrali wybory. PiS-telewizja też radośnie obwieściła sukces na miarę imperium złotej kaczki. Kaczyński stał się jakby większy, jakby bardziej odporny. Nie przekonało go nic – nawet fakt, że w kolejce do głosowania nikt go nie przepuścił. A szedł na samo czoło, imperator nasz wielki. Wyniki wyborów dla niego nic nie znaczą. W umyśle imperatora lud chce i kocha tylko jego. „Ave” miauczy nie tylko kot, ale pewnie i zatrudniona do pilnowania domu na Żoliborzu ochrona.
Przez chwilę się zastanawiałam, czy czasem nie normalizuje nam się rzeczywistość. Jest większość w parlamencie, jest więc i szansa na życie bez kaczystanu. Po co w takim razie felietony do KOD-u? Wpis pani kryjącej się za zasłoną pierwszej damy zbudził mnie jednak z powyborczej gorączki. Nie tak łatwo. Kaczystan to stan umysłu. Wygraliśmy wprawdzie wybory, ale ciągle jest wiele Polek i Polaków, którzy głosują na deprawację i korupcję. Koryto+ zmieniło się w niszczarkę+, co nie rokuje dobrze. Na razie mamy nadzieję, realną nadzieję, ale mamy też w rządzie, w Sejmie, w Pałacu Prezydenckim ludzi, którzy nie znają ani etyki, ani prawa. Tematy zastępcze pani zwanej pierwszą damą zapowiadają już, że czeka nas teraz gra w przejmowanie władzy i uświadamianie sobie, co naprawdę jest istotne.
Polki i Polacy się zmobilizowali. Powiedzieliśmy wszyscy NIE łamaniu prawa, brakowi szacunku dla Konstytucji, nieprzestrzeganiu praw człowieka, niszczeniu demokracji. Moim zdaniem walka zaczyna się dopiero teraz. Mam nadzieję, że „Tour de Konstytucja” będzie nadal w trasie, czekam na zmianę w Ministerstwie Edukacji, na to, że wszyscy jeszcze raz się zmobilizujemy i ruszymy do pracy u podstaw. Dopóki PiS-owska świadomość będzie nas dzielić na lepszych i gorszych, a naród będzie karmiony zastępczymi tematami, dopóty będzie nam grozić powrót kaczystanu.
Twardy elektorat PiS-u ma się dobrze i jest wierny, co pokazały tegoroczne wybory. Dlatego teraz pora nie tylko na zmiany, ale i na pracę u podstaw. Demokrację można utrzymać tylko pod warunkiem, że wykształci się obywatelskie społeczeństwo i młodzież szanującą prawo. Przed nami czas szczególny, ponieważ w Sejmie i Pałacu Prezydenckim przyczaiła się pełzająca dyktatura. A stały elektorat PiS-u czeka wiernie. Może zostanie zaproszony z dziatwą do Pałacu?
Felieton jest wyrazem opinii autorki. Nie prezentuje stanowiska ZR.