„Białe słonie” to w literaturze ekonomicznej wielkie i zupełnie nieudane inwestycje w infrastrukturę, transport czy energetykę – projekty, które dla społeczeństwa mają wartość ujemną, bo pożerają społeczne bogactwo.
Skąd się wzięła ta dziwna nazwa? Być może z dalekowschodniej legendy. Wschodniemu despocie podpadł podobno któryś z jego poddanych. Despota zamierzał w odwecie go zrujnować, ale nie odebrał mu własności, przeciwnie – zrobił mu prezent. Posłał mu pięknego białego słonia. Nieszczęsny obdarowany od razu wiedział, że jego los jest przesądzony. Nie mógł sprzedać ani oddać fatalnego prezentu, bo nikt by go nie wziął, a próba pozbycia się słonia byłaby traktowana jak zdrada i świętokradztwo. Mógł więc tylko zrezygnowany czekać, aż słoń nieuchronnie pożre wszystko, co znajdzie na jego ziemi.
Większość współczesnych „białych słoni” to inwestycje publiczne, finansowane przez podatników. W niektórych przypadkach ich celem nie jest przynoszenie zysków ani choćby społeczna przydatność, ale zaspokojenie ambicji dyktatora czy nawet demokratycznych polityków. Mieliśmy w okresie PRL-u polską listę takich inwestycji. Ich liczba i koszty spowodowały w 1981 roku bankructwo kraju: brak zdolności obsługi długu zaciągniętego na ich budowę, ale i na konsumpcję. Do bankructwa doszło ponownie w 1989 roku, tuż przed transformacją ustrojową.
Demokracja i transparentność decyzji podejmowanych w praworządnych państwach ograniczają realizację takich fanaberii władzy. Nawet gdy rząd pochodzący z demokratycznych wyborów zechce forsować nierealistyczny projekt, zawsze znajdzie się ktoś: media, eksperci, naukowcy, NGO-sy, kto dowiedzie, że pomysł jest błędny, oparty na wydumanych założeniach, zbyt drogi czy powodujący nieodwracalne szkody w innych obszarach naszej rzeczywistości. Gdy jednak te głosy są tłumione, gdy zależne od władzy media w propagandowym sosie niemerytorycznie podważają zdanie sceptyków, a rządzący mogą „bez trybu” podjąć dowolną decyzję wpływającą na los pokoleń, „białe słonie” się mnożą. Mnożą się, aż pożrą wszystko.
Obecnie rządzący Polską postawili od początku na naśladowanie dyktatorów. Zapowiedzieli własne „białe słonie”. O wielu z nich już słabo pamiętamy. Z promów pozostała słynna zardzewiała stępka, obietnica miliona samochodów elektrycznych skończyła się na koncepcyjnych projektach, z planu budowy nowoczesnych lokomotyw „Luxtorpeda” nie ocalało nic, podobnie jak z elektrowni węglowej w Ostrołęce, której pozostałości wyburzono. Wszystkie te plany pochłaniały pieniądze – mniejsze, większe, ale w skali kraju jakoś do przełknięcia.
Przy niektórych zapowiedziach rządzący się uparli. Przekopali Mierzeję Wiślaną za ponad dwa miliardy złotych – ponad dwa razy więcej niż planowano. Nikt nawet nie analizował, czy wobec takiego wzrostu kosztów jest to sensowne, bo sensu tej inwestycji nikt z rządzących nigdy nie szukał. Przekop według ekspertów ma szansę się zwrócić za 400–1000 lat, a będzie służył milionerom i hobbystom do łatwego wyprowadzania ekskluzywnych jachtów z zatoki na otwarte morze. Ale nawet ten projekt ekonomią kraju by nie wstrząsnął.
Wymyślono jednak słonia giganta: Centralny Port Komunikacyjny, najdroższe przedsięwzięcie w historii Polski. Koszty szacowano kiedyś na około 35 miliardów złotych, dzisiaj się mówi o kwocie dwukrotnie wyższej. Inwestycja wpłynie na tkankę infrastruktury całego kraju, bo projekt początkowo dotyczący branży lotniskowej rozrósł się o komponenty drogowe i kolejowe. Na wielu odcinkach planuje się budowę zupełnie nowych technologicznie w Polsce kolei dużych prędkości. To iście faraońska fantazja w sytuacji, gdy nikt nie przedstawił kompleksowej analizy ekonomicznego sensu tego przedsięwzięcia, zwłaszcza że pandemia oraz kryzys klimatyczny i surowcowy weryfikują dogłębnie zamierzenia inwestycyjne tego typu obiektów na całym świecie. Nie wiadomo, skąd weźmiemy dziesiątki milionów pasażerów, którzy mają być odprawiani na lotnisku w Baranowie, podczas gdy Unia Europejska ustami swoich polityków zapowiada odwrót od transportu lotniczego.
„Białe słonie” są atrakcyjne, pięknie się prezentują na slajdach, ale mogą spustoszyć kraj równie skutecznie jak niszczycielskie wojny.
Felieton jest wyrazem opinii autora. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie KOD.