Władca wymaga uległego i niesprzeciwiającego się społeczeństwa, takiego, które w sposób bierny będzie wykonywało zamierzenia rządzącej grupy. Przywódca obywatelski wymaga aktywnych, samodzielnie myślących obywateli i obywatelek, a ponieważ przywódca/przywódczyni jest jednym/ą z nich, nie obawia się o swój autorytet, ale chętnie z nimi współpracuje.
Świat obiegły zdjęcia prezydenta Joe Bidena robiącego sobie selfie i jedzącego pizzę na spotkaniu z amerykańskimi żołnierzami. Niemal natychmiast porównano to zachowanie z relacjami, jakie łączą, a raczej nie łączą, Władimira Putina z wojskowymi, zwłaszcza tymi z niższego szczebla. Ten kontrast dosyć dobrze ukazuje zasadniczą różnicę pomiędzy kulturą Wschodu i Zachodu. Kilka obrazów przywołuje mi moja pamięć. Premier Królestwa Niderlandów, którego można codziennie spotkać jadącego do pracy na rowerze. Donald Tusk na hulajnodze elektrycznej. Politycy Partii rządzącej rozbijający się limuzynami (czasami wręcz dosłownie) po całej Polsce. I wczorajsze oficjalne powitanie Joe Bidena w pałacu prezydenckim: zderzenie dwóch sposobów rządzenia. Pewnego rodzaju sztywność Andrzeja Dudy i luz Joe Bidena; dystans i wspólnota z napotykanymi osobami.
W kulturze Zachodu prezydent, premier i inni ważni politycy nie odgradzają się od społeczeństwa, lecz podkreślają, że wciąż są jego integralną częścią. Nie zrywają więzi ze społeczeństwem, ale przy każdej okazji dają do zrozumienia, że wspólnota z obywatelami jest ważniejsza od pełnionej funkcji. Ta bliskość nie obala ich autorytetu. Joe Biden, Mark Rutte i Donald Tusk, ale też Rafał Trzaskowski i prezydent Zełenski sposobem bycia pokazują, że są na równi z obywatelami i obywatelkami. Ku mojemu zaskoczeniu Szymon Hołownia nie kieruje się tym modelem, ale coraz bardziej buduje dystans wobec społeczeństwa.
Nawet Angela Merkel, która niestety poległa na próbie zeuropeizowania przywódców współczesnej Rosji, zalicza się do grupy przywódców obywatelskich: członkini społeczeństwa przede wszystkim, a dopiero później kanclerz. Obserwując dzisiaj, co dzieje się w Ukrainie, widzimy, jak bardzo Merkel się myliła co do Putina i jego kliki. Swoją postawą pokazała jednak, że jeżeli Rosja, rosyjscy przywódcy się zmienią, Zachód będzie w stanie traktować ich po partnersku. Myślę, że jej podejście do rosyjskiego społeczeństwa przyniesie pozytywne skutki w niedalekiej przyszłości.
Inaczej jest w kulturze Wschodu, gdzie objęcie ważnych stanowisk nieodłącznie wiąże się z dystansem wobec społeczeństwa. Rządzący Rosją są tego bardzo dobrym przykładem. Putin spotyka się ze swoimi żołnierzami wyłącznie na defiladach. Zresztą trudno to nazwać spotkaniem, skoro on nie opuszcza najwyższej trybuny. Nie ma na tyle odwagi, żeby pojawić się w Ukrainie wśród rosyjskich szeregowców. Są dla niego niczym, bo nawet nie nikim. Rosyjscy władcy, odgrodzeni od społeczeństwa murem dystansu, którego symbolem jest mur opasujący Kreml, po prostu nie odczuwają potrzeb i pragnień obywateli ani nawet nie chcą ich poznać. W zamian za to wmawiają społeczeństwu, co będzie dla nich dobre.
Po upadku muru berlińskiego te dwie kultury miały więcej interakcji, a różnica pomiędzy nimi nieco się zatarła. Niektórzy na Zachodzie sięgnęli po wzorzec władcy, choćby Donald Trump, a Marine Le Pen nieskutecznie próbowała. W postkomunistycznych krajach odbyło się to szybciej, bo pamięć i doświadczenie komunistycznej władzy oddzielonej od społeczeństwa wciąż były żywe. Pojawili się politycy zainteresowani tym wzorcem przywództwa. Nie we wszystkich krajach udało im się uzyskać władzę. Niestety, na Węgrzech i w Polsce społeczeństwa uległy.
Zjednoczona Prawica po wygranych w 2015 roku wyborach prezydenckich i parlamentarnych nie ustaje w odbudowywaniu dystansu dzielącego władzę od obywateli. Dziennikarzom ograniczono dostęp do Sejmu. Siedziba PiS-u na Nowogrodzkiej stała się twierdzą. Konferencje prasowe sprowadzają się do przekazywania oświadczeń. I tak jak w Rosji — w pierwowzorze — w TVP od siedmiu lat nie padło ani jedno pozytywne słowo na temat opozycji. Gdyby teraz Polska weszła na Ukrainę ze specjalną misją pokojową, to oczywiście cały prawicowy elektorat broniłby tego posunięcia, tak samo jak Rosjanie bronią specjalnej operacji wojskowej.
Władca wymaga uległego i niesprzeciwiającego się społeczeństwa, takiego, które w sposób bierny będzie wykonywało zamierzenia rządzącej grupy. Przywódca obywatelski wymaga aktywnych, samodzielnie myślących obywateli i obywatelek, a ponieważ przywódca/przywódczyni jest jednym/ą z nich, nie obawia się o swój autorytet, ale chętnie z nimi współpracuje.
Dobrze, że Donald Tusk wrócił i przyniósł ze sobą tę dobrą kulturę Zachodu, Wołodymyr Zełenski przypomina o niej swoją postawą, a Joe Biden przypieczętował ją swoimi działaniami. Zawsze chcieliśmy być częścią Zachodu, więc nie zatrzymujmy się w połowie drogi, twierdząc, że zachodnia kultura jest zła, że do niej nie pasujemy. Nasza tradycja wymaga czegoś innego.
Felieton jest wyrazem opinii autora. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie.