Prezydentów dwóch. Felieton Joanny Hańderek (77)

Prezydentów dwóch. Felieton Joanny Hańderek (77)

Oto mieliśmy w naszym kraju możliwość oglądania dwóch prezydentów: naszego rodzimego i made in USA. Zestawienie dla mnie osobliwe – i nie chodzi mi o wygląd czy zachowanie, ale o samą istotę prezydentury, istotę przywództwa w państwie, istotę stania na straży konstytucji i praworządności. I tak w moim felietonie robi się dzisiaj smutno…

Prezydent USA w Polsce. Wielkie wydarzenie, symbol, totem. Putin aż za dobrze zrozumiał wagę tej wizyty, dlatego rakiety poleciały na Lwów. Rosjanie grożą zamknięciem swojej ambasady w Polsce. Co może zrobić dyktator, jeśli nie zamanifestować tępą siłę?

Gdy Joe Biden został wybrany na 46. prezydenta USA, niektórzy łapali się za głowę, narzekając lub szydząc, że jest za stary. Nieudana ewakuacja z Afganistanu jeszcze wzmogła pogardę dla jego wieku i sposobu działania. Śmiano się też z Wołodymyra Zełenskiego, kpiono, że w Ukrainie prezydentem będzie komediant, że wyborcom film „Sługa narodu” pomylił się z rzeczywistością. Gdy u nas wybory prezydenckie wygrał Andrzej Duda, mogliśmy tylko się pocieszać, że chociaż to człowiek związany z PiS-em, jest przecież prawnikiem z Uniwersytetu Jagiellońskiego, stosunkowo młodym i pewnie ze wsparciem mądrej żony. No cóż, oczekiwania bywają mylne, podobnie jak pozory, dlatego jedni nas zaskakują, wyrastając na mężów stanu, a drudzy…

Prezydent Stanów Zjednoczonych w Polsce wśród uchodźczyń i wolontariuszy, w bazie wojskowej zajadający pizzę ze swoimi żołnierzami, roześmiany, z rozpiętym kołnierzykiem, pewny siebie, a zarazem otwarty na tych, z którymi rozmawia, do których przyjechał. Za nim drepczący jak mały chłopiec, który chce się załapać na cukierka i selfie, nasz wszechmogący premier. I prezydent Duda, który wreszcie się nie zastanawia, czy Bidena słusznie czy niesłusznie wybrano na prezydenta. Załapał w końcu, kto przed nim stoi.

Zrobiło mi się smutno. Przemówienie prezydenta USA dowodziło świadomości historycznej, nawiązywało do łamania prawa w naszym kraju, wyraźnie wskazywało kierunek działania – przede wszystkim przywrócenie pokoju i zagwarantowanie demokracji. Joe Biden przybył do Polski nie tylko w sprawie Ukrainy. Przybył też dla nas, by pokazać, że w XXI wieku nie ma miejsca na jakąkolwiek formę dyktatury. Czy jednak coś z tego dotrze do naszych kukiełek biegających dookoła prezydenta USA w tańcu politycznej obłudy? Na dziedzińcu zamkowym podczas przemówienia Joe Bidena można było zobaczyć nawet Ziobrę: siedział zawzięty, jakby nawet na kilka minut nie umiał się odprężyć. W tłumie politycy i polityczki PiS-u równiutko w rządku, z minami pełnymi zrozumienia. Tylko co oni zrozumieli? Kaczyński jak zawsze w takich dziejowych momentach został w domu. Zaspał? Zapomniał? Wystraszył się, że przejdzie koło niego facet mający 1,82 m wzrostu?

Patrzyłam na siedzących obok siebie prezydenta Bidena i prezydenta Dudę. Ten pierwszy broni demokracji nie tylko we własnym kraju, działa też na rzecz innych, ceni dialog i współpracę, rozumie, czym jest wojna, ma doświadczenie w dyplomacji. Ten drugi… porównanie bolesne. Jeżeli potraktujemy prezydenta Polski jako wizytówkę kraju, reprezentanta nas wszystkich, robi się bardzo smutno. Miny à la Duce, pokrzykiwanie, opowiadanie o „urojonej wspólnocie”, o „ideologii, a nie ludziach”, zachowanie niegodne jakiegokolwiek urzędu, bo jak można nie pogratulować wyborczego zwycięstwa, nawet jeśli się nie przepada za tym konkretnym kandydatem? Dorobek Andrzeja Dudy jako prezydenta jest naprawdę straszny. Dudę wybrano na urząd najważniejszy, to on jako prezydent ma być strażnikiem konstytucji, praworządności, to on ma być bezpiecznikiem w życiu politycznym. Tymczasem stał się Adrianem, który podpisuje wszystko, co podrzuci mu Sejm chodzący na pasku Kaczyńskiego. Joe Biden i Andrzej Duda – przykre zestawienie, które nie pozostawia złudzeń, że zamiast władzy i prezydenta mamy małostkową grę politycznego egoizmu, kolesiostwa i krętactwa.

Wizyta prezydenta USA za nami. Padły ważne słowa, uczyniono ważne gesty. Prezydent Biden rozmawiał z prezydentem Warszawy Rafałem Trzaskowskim, z byłym prezydentem Aleksandrem Kwaśniewskim, rozmawiał z ludźmi pokrzywdzonymi przez wojnę i ludźmi, którzy z własnej woli próbują im pomóc. To znacząca lista spotkań, symboliczne wydarzenia. Biden pokazał jasno, kto w naszym kraju powinien mieć głos, w kim widzi partnera do rozmowy. Kurtuazja polityczna nie pozwoliła mu wprawdzie pominąć kramiku z kukiełkami wystawianym przez Nowogrodzką, ale i tak prezydent USA wyraźnie poszedł drogą alternatywną wobec rządu PiS-u.

Po wysłuchaniu przemówienia Joe Bidena, po tej wizycie, po wszystkich gestach doceniających pracę na rzecz pokoju i demokracji robi mi się smutno. Co bowiem zrozumieli, co mogli zrozumieć ci nasi specjaliści od koryta plus? Obyśmy my wszyscy, wyborcy i wyborczynie, przemyśleli to zestawienie prezydentów, było bowiem nader wymowne.


Felieton jest wyrazem opinii autorki. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie

Tekst wart skomentowania? Napisz do redakcji!