Spotkałem się z opinią, że coraz trudniej jest uzyskać pomoc dla Ukrainy, bo na ulicach widać pełno ukraińskich porsche, a niektórzy będący w Polsce i korzystający z pomocy za ciężkie pieniądze wynajmują swoje mieszkania w zachodniej Ukrainie. W Polsce pogarsza się sytuacja gospodarcza i ludzie już nie mają jak pomagać. A poza tym już pomogli.
Zacznijmy od ukraińskiego porsche. W takim porsche cayenne spędziłem kilka dni na granicy, gdy wybuchła wojna. Jeździliśmy tam i z powrotem, potem do Niemiec po rzeczy do transportów, potem na granicę. Jego właściciele mieli kwitnący biznes w Ukrainie, który 24 lutego całkowicie się skończył. Pomimo to utrzymywali całą załogę, mimo że wszystko się skończyło. Zostało porsche. I co z nim zrobić tu na ukraińskich numerach? Co to porsche zmienia?
Na pewno w tłumie Ukraińców są i tacy, którzy nie musieli po pomoc sięgać, a sięgnęli. Z powodu bycia Ukraińcem, podobnie jak z powodu bycia Polakiem, nie jest się od razu powołanym do świętości. Ani Rosjanin – z tego tylko powodu, że jest Rosjaninem – nie ma zarezerwowanego miejsca w piekle. Jakoś jednak tak dziwnie się składa, że na granicach widziałem przede wszystkim tłum ludzi, ciągnących w małych walizkach i pasiastych torbach cały majątek, który został. I jeszcze domowe zwierzęta. Piękne portrety dziewczynek z kotami maluje szesnastoletnia Andżelika, która codziennie nienaganną angielszczyzną apeluje do sumień na krakowskim Rynku.
W tych różnych opowieściach o bogatych Ukraińcach przebija charakterystyczna formuła prawicowych i pseudochrześcijańskich mędrków o ordo caritatis. Niech to Ukraińcy sami sobie pomagają. I pomagają. We wszystkich miejscach, gdzie i ja kupuję sprzęt dla żołnierzy, spotykam ukraińskie dziewczyny kupujące stazy, mundury, termowizory, apteczki – dla armii. Gdy byliśmy na granicy z transportem, polski celnik, patrząc na naszą ciężarówkę niemieckiej straży pożarnej, w której wieźliśmy lekarstwa i rzeczy dla wojska, powiedział, że to rzadki widok, by ktoś inny niż Ukraińcy wiózł transport. Ukraińcy w Polsce pracują na rzecz Ukrainy. Trzeba też mocno podkreślić, że nasza pomoc dla Ukrainy to nie jest nasza łaska dla nich. To wkład w walkę o nasz świat. Z tym że my nie przelewamy krwi.
Wczoraj jechałem z Monachium do Salzburga. Jechała też młoda Ukrainka ze swoją mamą, małym chłopcem i dziewczynką z porażeniem mózgowym. Pomyślałem, jak straszna podłość powodowała tymi, którzy rozpętali tę wojnę, a teraz pędzi tych ludzi po Europie z całym ich cierpieniem i bólem. Dlaczego mniej dostrzegamy to niż jakieś wielkie porsche?
Wesprzyj Ukrainę poprzez Fundację im. Janusza Kurtyki!
Felieton jest wyrazem opinii autora. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie.