Wylądowaliśmy. Piach, błękit morza, znowu piach, po horyzont piach i pojedyncze palmy daktylowe. A to dopiero przedsmak wyprawy na Saharę. Biedne afrykańskie domy, brudne podwórka, śmieci dookoła, kilka kur, czasem koza, u bogatszych wielbłąd.
Podstawowe wyżywienie nader skromne, kuskus z sosami, pieczywo, daktyle. Atlas i kraina Berberów żyjący jak setki lat temu. Nowocześniejsi we „współczesnych” wioskach i domach o metrażu polskiej kuchni, pragnący zarobić na czymkolwiek, także na przemycie paliwa z Libii. Kilka dni przed przylotem, informacja w polskich mediach, iż w związku z wojną w Ukrainie, istnieje ryzyko braku pszenicy, a co za tym idzie może pojawić się widmo głodu. ONZ wspomaga kraj pożyczką na zakup zboża… Kraj piękny, Sahara cudowna, zwiedzanie fascynujące, ceny niskie albo bardzo niskie czasami śmiesznie niskie, pomimo iż wszędzie jako Europejczycy przepłacamy…
Ostatni dzień wyjazdu — po raz pierwszy kwaterunek z innymi rodakami, w hotelu z tzw. all inclusive. Kolacja, bieg rodaków do kolejki po jedzenie, zabrane porcje jedzenia nieobyczajnie olbrzymie, w 80% jedzenie nieskonsumowane i pozostawione na talerzu. Walające się kubki plastikowe po darmowym piwie… Wczasowicze w klapkach z różowym futerkiem, gdzieś zagrała muzyka Zenka Martyniuka…
Społeczeństwo w pigułce, i to ambitniejsze, niebojące się wyjazdów do Afryki, niby otwarte na inność, ale jednak nie do końca. Marnotrawstwo jedzenia, picia, wody… Bo zapłacone…
Wychodzimy, trudno to ogarnąć, zrozumieć. Idziemy wybrzeżem w kierunku małych, biednych domków z kilkoma kurami, grzebiącymi w piasku, bo od lat tu nie padało… ale przynajmniej tutaj jest normalnie… Tylko w głowie kołatają się myśli dotyczące stanu polskiego społeczeństwa i wyraźne odpowiedzi, dlaczego Polacy podejmują takie, a nie inne wybory.
Felieton jest wyrazem opinii autora. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie KOD.