Udało się w końcu pojechać na wakacje, w Bieszczady. Cudowna wieś Wańkowa na końcu świata wciska się w dolinkę otoczoną pokrytymi gęstym lasem górami. Przed nami rozpościera się położona na stoku wzgórza łąka. Rankiem widzimy tam w odległości 200 metrów od nas wilka. Następnego dnia dostrzegliśmy też drugiego wilka. Pośrodku łąki stoi wierzba. Koło niej jest studnia. Kiedyś była wieś, po której ta studnia jest jedynym śladem.
![](https://kodmalopolska.pl/wp-content/uploads/2022/07/FZoll-wilk.jpeg)
Byliśmy też w cerkwi w Szczawnem. Oprowadzała nas pani, która jest strażniczką tego miejsca. Spytałem ją, czy jest Łemkinią. Odpowiedziała, że w połowie. Jest ich tam jeszcze sześcioro. Trwają jako dzierżyciele pamięci.
W stacji nowo oddanej kolejki linowej, którą można pojechać nad zaporą w Solinie, umieszczono na ścianach i podłogach objaśnienia i wizualizacje. Są ram też rysunki Bojków i Łemków, czyli ludności tych stron (zapomniano o bardzo wielu żydowskich wioskach). Wstrząsnął mną komentarz pod obrazem ubranych w stroje regionalne mieszkańców tych ziem, z którego wynikało, że zniknęli w wyniku „zawieruchy historycznej”. Kolejny złowrogi eufemizm. „Specjalna operacja wojskowa”, „zawierucha historyczna”, nazwy, które mają osładzać gawiedzi odbywające się w jej imieniu ludobójstwa.
W Bieszczadach to poczucie zbrodni, które w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej tu wyrządzono, nie pozwala w pełni zachwycić się cudownością tutejszej przyrody. I nic nie pomaga wiedza, że był i Wołyń. Nie ma zbiorowych odpowiedzialności w sytuacji, gdy nie istnieje państwo. W przypadku wysiedleń ludności ukraińskiej, w tym mieszkających tu od wieków w Bieszczadach Bojków i Łemków odpowiedzialne jest nasze państwo, Rzeczpospolita. Nie schowamy się przed poczuciem winy za zasłoną, że to nie my tylko komuniści. Ludzie żyjący w swoim państwie, nawet niedemokratycznym, ponoszą za działanie tego państwa odpowiedzialność, chyba że mu się przeciwstawiają w sposób aktywny. Dziś spoczywa ona na mieszkańcach Rosji, tak jak nas obciążają operacje wysiedleniowe w latach czterdziestych.
Tym bardziej symboliczne znaczenie ma wspólny atak żołnierzy UPA i żołnierzy polskiego podziemia na Hrubieszów. Symbol, że nawet w tamtych czasach można znaleźć zaczątki polsko-ukraińskiego pojednania. Zawsze gdy w czasie codziennych demonstracji Ukraińcy i Polacy śpiewają hymny Polski i Ukrainy, gdy Polacy śpiewają frazę що ми братя козацького роду, a Ukraińcy, że „będziem Polakami” rośnie mi serce. Bo te słowa oznaczają nie deklarację zmiany narodowości, ale wspólnotę nowego rodzaju. Prawdziwego pojednania. A to pojednanie będzie gwarancją naszego wspólnego bezpieczeństwa. Musimy go strzec.
Wesprzyj Ukrainę poprzez Fundację im. Janusza Kurtyki!
Felieton jest wyrazem opinii autora. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie.