Przez sześć lat wszyscy, chcąc nie chcąc przesiąkliśmy propagandą Tuby, a dyrygent przyszedł i powiedział: „Tuba się myli, orkiestra może wykonywać piękne kompozycje Chopina, ale też chętnie towarzyszyć będzie młodym artystom i artystkom polskiej sceny muzycznej, którzy tak jak on również wierzą, że amfiteatr na powrót może być pełen widzów, aktywnie uczestniczących we wspólnym przeżywaniu doświadczenia muzyki”.
Basy zapragnęły śpiewać w sopranach, a soprany stwierdziły, że lepiej im w altach. Na co alty się obruszyły i zaczęły fałszować, tak aby odzyskać swoje miejsce. Smyczki udają trąbki, skrzypce się schowały, nie chcąc wystawiać się na pierwsze granie. Kontrabas zamienił się w altówkę, fortepian w puzon, trójkąt udawał bęben, a Tuba trzymała z Talerzami. Przedstawiciele poszczególnych grup instrumentów, bardzo pragnęli, zająć miejsce dyrygenta, ale woleliby, aby pozostali im to miejsce zaproponowali i wyrazili zgodę na jego zajęcie. W rezultacie nikt nikogo nie popierał. I tak trwała nieustanna kakofonia, podtrzymywana narracją Tuby, usilnie realizującej swoje ambicje.
Pewnego dnia Tuba stwierdziła, że bardzo chciałaby grać pierwsze skrzypce. Zauważyła jednak, że na drodze staje jej dyrygent, który nieustannie odsyła ją na swoje miejsce. Niespełniona w swoich ambicjach i rozczarowana brakiem sukcesów w kluczowych dla orkiestry sprawach, pozostawała sama. W niewielkim domu na ulicy wielkiego poety i romantyka odwiedzały ją inne niedoceniane – przynajmniej w swoim mniemaniu – instrumenty muzyczne. Z zazdrością patrzyły na pierwsze skrzypce, które zawsze grały w pierwszym rzędzie i zawsze na świeczniku odgrywały najważniejszą ich zdaniem rolę w orkiestrze. Z tych spotkań w samotni i użalaniu się nad swoim losem zrodził się Tubie plan, jak odgrywać pierwsze skrzypce w orkiestrze. Po pierwsze trzeba się pozbyć dyrygenta, bo on nie dostrzega talentu Tuby. Po drugie trzeba w orkiestrze zaprowadzić chaos, aby każdy chciał obsadzić pozostające po szefie orkiestry miejsce. Trzeba wmówić basom, że będzie im lepiej w sopranach… a resztę już znacie. W chaosie, jaki wtedy zapanuje, Tuba będzie głosić, że ma rozwiązanie i nieustannie przetasowywać instrumenty, tak aby te nie tylko nie odnalazły swojego pierwotnego miejsca, ale też, aby były przekonane, że tylko Tuba je uratuje i tylko Tuba ma rozwiązanie.
Plan był gotowy, a szczęście sprzyjało Tubie. Dyrygent ogłosił, że wyjeżdża, bo dostał pracę w międzynarodowej orkiestrze. Rozpisano konkurs na nowego dyrygenta, ale Tuba z Talerzami przystąpiła do ataku i swój plan zrealizowała. Nagle z amfiteatru popłynęła kakofonia, której nikt nie był w stanie słuchać. Wszyscy zaczęli się okładać i wzajemnie oskarżać. Instrumenty zaczęły zmieniać miejsce, zamieniać się nutami, grać w nieswoich rejestrach. Nie zauważyły też kiedy zaczęły powtarzać narrację Tuby, która zadowolona w końcu grała pierwsze skrzypce okraszona komplementami Talerzy.
I tak od sześciu lat Tuba podtrzymywała niedającą się wytrzymać kakofonię szukających swojego miejsca w orkiestrze instrumentów. Zraziła do muzyki Polki i Polaków, na czym jej najbardziej zależało. Wiedziała, że jeżeli oni nie będą się interesować muzyką, to nikomu nie przyjdzie do głowy zmieniać zaproponowany przez nią „porządek”. Przejęła radio, telewizję i lokalną prasę, w której namiętnie pokazywała kłócące się o miejsca w orkiestrze instrumenty. Ludzie domagali się kultury, więc Tuba podsunęła pomysł niejakiego disco, w którego rytm zaczęła się bujać cała Polska. Z czasem instrumenty uwierzyły, że Tuba jest nie do pokonania, kakofonia nie do okiełznania, a jeżeli ktoś wspominał dawną świetność orkiestry i widownię amfiteatru wypełnioną po brzegi był wyśmiewany i marginalizowany.
…i wrócił dyrygent, a instrumenty podniosły larum. Karmione od sześciu lat propagandą Tuby nie wierzą, że posiadający doświadczenie w orkiestrach krajowych i międzynarodowych dyrygent chce zmienić stan rzeczy i pomóc im odszukać właściwe miejsce w orkiestrze. Dyrygent wie, co zrobić, ale Tubie ani na myśl nie przychodzi oddać przejęte sześć lat temu miejsce. Twierdzi, że ktoś tu wojnę wypowiada i jak mantrę powtarza: „Kakofonia ma trwać”, „Instrumenty mają się kłócić”, „Ja mam rządzić, a Polacy i Polki muzyką mają się nie interesować”, „Tylko disco w busach, w sklepach, na koncertach, wielkich miejskich letnich imprezach i wiejskich odpustach”.
Przez sześć lat wszyscy, chcąc nie chcąc, przesiąkliśmy propagandą Tuby, a dyrygent przyszedł i powiedział: „Tuba się myli, orkiestra może wykonywać piękne kompozycje Chopina, ale też chętnie towarzyszyć będzie młodym artystom i artystkom polskiej sceny muzycznej, którzy tak jak on również wierzą, że amfiteatr na powrót może być pełen widzów, aktywnie uczestniczących we wspólnym przeżywaniu doświadczenia muzyki”.
Felieton jest wyrazem opinii autora. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie KOD.