Doktorat honorowy. Felieton Fryderyka Zolla (338)

Doktorat honorowy. Felieton Fryderyka Zolla (338)

W piątek na Uniwersytecie Jagiellońskim miała miejsce uroczystość nadania doktoratu honorowego Reinerowi Schmidtowi, wybitnemu augsburskiemu uczonemu, mistrzowi Andreasa Vosskuhle, byłego przewodniczącego niemieckiego Trybunału Konstytucyjnego. Wykład nowego doktora honorowego UJ dotyczył słynnego sporu o granice kompetencji Europejskiego Banku Centralnego w zaciąganiu europejskiego długu oraz kompetencje Federalnego Trybunału Konstytucyjnego w dziedzinie kontrolowania tych działań. Reiner Schmidt jest zwolennikiem prawa państw członkowskich do takiej kontroli.

Dlaczego przypadek niemiecki jest zupełnie inny od orzeczenia Trybunału mgr Przyłębskiej? Istotą jest tutaj punkt wyjścia. Reiner Schmidt podkreślił, że Unia może funkcjonować jedynie przy założeniu pierwszeństwa jej praw w ramach kompetencji unijnych. Ewentualny spór dotyczący rozgraniczenia tych kompetencji od kompetencji kraju członkowskiego nie musi osłabiać Unii, o ile przestrzega się reguł takiego dyskursu. Jego uczestnikami mogą być organy, których państwa szanują standard art. 2 Traktatu o Unii Europejskiej. Zasadą fundamentalną dla prawnego szkieletu Unii jest niezawisłość sędziów i ich podporządkowanie wyłącznie prawu. I tu warto by uzupełnić wykład niemieckiego uczonego o polską perspektywę. Zniszczenie niezależności sądów i przekształcenie polskiego Trybunału Konstytucyjnego w organ komunikujący wolę Nowogrodzkiej odebrały Polsce możliwość uczestnictwa w europejskim dyskursie na temat prawnych relacji w Europie. Za poglądem niemieckiego Trybunału stoją lata badań, których wynikiem są głębokie, prowadzone w dobrej wierze, w interesie Europy i państw członkowskich, rozważania nad prawnym ustrojem Unii. Stoją za nim niezależna nauka, niezależny sąd i niezawiśli sędziowie posługujący się zgodnymi ze sztuką prawniczą argumentami. Wyrok niemieckiego Trybunału mógł zaboleć Europę, ale nie można go było po prostu zignorować. PiS natomiast, przejmując polski Trybunał, wasalizując go, pozbawiło nasze państwo silnego ośrodka uczestnictwa w europejskim dialogu instytucjonalnym. Za orzeczeniem Trybunału mgr Przyłębskiej stoi polityka, a nie prawo, dlatego jest to orzeczenie oceniane tylko w kategoriach politycznych. Prawnie jest bez znaczenia.

Państwo, które zniszczyło swoje niezależne instytucje, przestaje się liczyć, tracąc w ten sposób również swoją suwerenność. Taki jest efekt polityki PiS-u, który paradoksalnie uwydatnia znaczenie Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Polski Trybunał, który wraz z sędziami dublerami nie spełnia nawet standardów Europejskiej Konwencji Praw Człowieka – co zostało prawomocnie stwierdzone wyrokami Europejskiego Trybunału Praw Człowieka – jako sąd jest z perspektywy Unii nieistotny. Tak oto działania PiS-u odebrały nam głos w europejskim dialogu Trybunałów. Gdy się wstaje z kolan, trzeba uważać, by nie uderzyć się zbyt mocno w głowę. PiS nie uważało.


Felieton jest wyrazem opinii autora. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie.

Tekst wart skomentowania? Napisz do redakcji!