Pożądany owoc stał się jego własnością, kiedy Skaza w końcu pozbył się brata i Simby, następcy tronu, a zasada, z którą tak bardzo się liczył, wskazała na jego elekcję. Zdobył to, co w jego mniemaniu miało mu zapewnić spełnienie. Sowicie wynagrodził tych, którzy pomogli mu w osiągnięciu sukcesu, i przyjął sposób życia według wyobrażeń, jakie budował latami, patrząc z zazdrością na swojego brata.
Chyba wszyscy znają historię braci Mufasy i Skazy – rzeczywistość bliską wielu rodzinom. Czasami są to bliźnięta, a czasami zwykłe rodzeństwo. Różne mają problemy, różne pasje i różnymi drogami podążają przez życie. Sytuacja ta nie ogranicza się zresztą do kręgu rodzinnego. Można ją odnieść do wielu grup społecznych tworzonych przez osoby, które dołączają wcześniej lub później, niekoniecznie młodsze lub starsze.
Tak też było z Mufasą i Skazą. Pierworodny Mufasa został namaszczony na króla lwiej krainy. Skaza – drugi w kolejności, a zatem nie najważniejszy – od początku postrzegał Mufasę jako lepszego od siebie. Tymczasem to życie uczyniło Mufasę pierworodnym, on sam nic na to nie mógł poradzić. Czy z tego powodu było mu łatwiej? Z pewnością nie. Co istotne, zasada senioratu to tylko pewnego rodzaju założenie, uproszczenie, sugestia, że hierarchiczny porządek jest najwłaściwszy. A przecież nikt nie powiedział, że pierworodny musi być lepszym władcą niż drugi czy trzeci w kolejności urodzenia. Kto wie, może najlepsza okazałaby się Sarabi?
Skaza miał wiele pozytywnych cech. Był inteligentny i posługiwał się wyrafinowaną dyplomacją. Świadczy o tym choćby to, że zdołał pozyskać Hieny. Umiał wpływać na innych: namówił młodego Simbę, by udał się na cmentarzysko Słoni, a potem przekonał go, że śmierć Mufasy jest jego winą, której pozostali mu nie wybaczą. Całą swoją kreatywność i inteligencję ukierunkował na zdobycie pierwszeństwa – sukcesji (według ustalonej zasady). Zamiast skupiać się na swoich mocnych stronach, rozwijać talenty, podążać za zainteresowaniami i w ten sposób przyciągać do siebie innych, wybrał walkę z tym, co uważał za pierwotną przyczynę swoich niepowodzeń: z brakiem pierworództwa. Nawet nie potrafił się cieszyć z narodzin Simby – wręcz przeciwnie, uznał je za kolejną przeszkodę na swojej drodze. Nie szukał własnego szczęścia, ale żył w poczuciu krzywdy, że nie doświadcza szczęścia Mufasy. Wyrażało się to w zazdrości o partnerkę Sarabi, syna Simbę czy o szacunek innych stworzeń.
Skaza nie był złym Lwem. Problem w tym, że recepty na przezwyciężenie wszystkich swoich problemów (tchórzostwa, braku poczucia własnej wartości) i osiągniecie szczęścia upatrywał wyłącznie w zdobyciu pierworództwa.
Pożądany owoc stał się jego własnością, kiedy Skaza w końcu pozbył się brata i Simby, następcy tronu, a zasada, z którą tak bardzo się liczył, wskazała na jego elekcję. Zyskał to, co w jego mniemaniu miało mu zapewnić spełnienie. Sowicie wynagrodził swoich popleczników: Hieny, i przyjął sposób życia według wyobrażeń, jakie budował latami, patrząc z zazdrością na brata.
Czy Skaza był zaskoczony dalszym rozwojem wypadków? Z pewnością nie rozumiał, dlaczego rzeczywistość odbiega od jego wyobrażeń. Przecież miało być tak pięknie. Sięgnął po coś, co było przedmiotem jego pożądania, ale co nie mogło spełnić wiązanych z nim nadziei. Kiedy kraina popadła w ruinę, Skaza nie widział w tym swojej winy – wręcz przeciwnie, wciąż szukał nowych wrogów, których mógłby obciążyć swoją porażką. Oberwało się nawet Hienom, dzięki którym zdobył władzę.
Z niespodziewanym powrotem Simby pojawiła się groźba utraty graala pierwszeństwa, a to zmobilizowało Skazę na nowo do zaciętej walki, tym razem zakończonej spektakularną klęską. Przegrana wynikała jednak nie tyle z osłabionej pozycji Skazy, ile z dojrzałości Simby, jego odwagi i determinacji w ujawnianiu wszystkich kłamstw, na których Skaza budował swój autorytet.
Można czekać, aż zło osłabnie, ale można też przyjąć postawę Simby: zintegrować utratę ojca i królestwa, doskonalić się i wzrastać w mądrości, a kiedy nadejdzie właściwy moment, zdobyć się na odwagę i pokonać zło niezależnie od tego, czy ono słabnie, czy nie. Siła Simby opiera się na zdrowym podejściu do życia, a odkrycie prawdy jest tylko impulsem, który przekierowuje energię. Siła Skazy natomiast opiera się na kłamstwach. Można powiedzieć, że Simba przegrał bitwę, ale wygrał wojnę, a życie przyszło mu z pomocą w odpowiedniej chwili. Skaza wygrywał bitwy, ale wojnę przegrał, a życie pokazało, że jego szczęście jest gdzie indziej, czego on najzwyczajniej w świecie nie dostrzegał.
Felieton jest wyrazem opinii autora. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie KOD.