Tytuł felietonu pożyczyłam od wydanej kilka lat temu książki Ivana Krastewa. Demokracja, tak jak każdy system, ma swoje zalety, ma też i wady. Kłopot w tym, że kiedy do władzy dochodzą ludzie skupieni na sobie, na czoło wysuwają się te drugie. Wobec braku zaangażowania i zainteresowania demokracją, jakie ostatnio można obserwować u dużej liczby obywateli, relatywnie łatwo da się zrobić z całego demokratycznego porządku porządek własny, sprywatyzowany, wygodny i przyjemny dla wybranych. Niewybrani, którzy dotąd na ogół nie zaprzątali sobie głowy polityką, bo nie widzieli związku między nią a sobą, budzą się nagle z niemiłym poczuciem, że coś zostało zadecydowane, nie wiadomo wprawdzie co i dlaczego, ale niewątpliwie coś, co dotyczy ich osobiście i mocna zaburza im życie. Co robić? Jak wrócić do przyjemnego stanu rzeczy sprzed? Ot i problem. Demokracja ma wiele usterek i gdy się jej nie chce – a jest to „trud codzienny, a nie wielka obietnica” (Hans Mayer) – i nie pracuje się dla niej dzień po dniu, wkrótce przekształca się w coś trudnego do określenia. Irytujące, choć to nic nowego – patrz: Republika Weimarska… Tyle tylko, że w Republice Weimarskiej brakowało prawnych zabezpieczeń, obecnie zaś rozwiązania prawne chronią każdą demokrację przed tkwiącymi w jej istocie usterkami, których nie da się usunąć, ponieważ razem z nimi usunęlibyśmy sam system demokratyczny, między innymi uznanie równości i wolności każdego obywatela. Zasadniczy kłopot i zarazem jedna z największych usterek demokracji polega na tym, że w pewnych okolicznościach, korzystając z nieuwagi większości obywateli, pomimo prawnych zabezpieczeń i za pomocą demokratycznych procedur można niewygodne ograniczenia zlikwidować. Władza zawarta w języku pozwala przedstawić ów proces obywatelom jako usuwanie usterek demokracji. Oficjalne prezentacja problemu powinna przy tym być tak skomplikowana, by szary obywatel nie zorientował się szybko, że jest jak gotowana żaba, której stopniowo przekształcają demokratyczny porządek w coś lepszego (przynajmniej taka jest narracja), ale coraz dalszego od demokracji… Obywatel ma trwać w przekonaniu, że jest wspaniale, a inni nie mają racji i rozmyślnie szkodzą. Gdy demokracja znika, znikają też jej usterki, między innymi pluralizm i wolne media. Cieszmy się – nie mamy usterek, problem rozwiązany! Operacja się udała, pacjent zmarł…
Felieton jest wyrazem opinii autorki. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie KOD.