Cui bono? Felieton Adama Jaśkowa (7)

Cui bono? Felieton Adama Jaśkowa (7)

Poseł Śmiszek dostrzegł niebezpieczeństwo, jakie niosą zachowania proepidemików sprzyjające rozszerzaniu się epidemii i potencjalnie szkodliwe dla społeczeństwa. Zauważył jednak tylko – nomen omen – czubek. Nawet nie czubek góry lodowej, czyli dezinformacji i ogłupiania ludzi, lecz czubeczek czubka wielkiego lądolodu, który czerpie zyski z upowszechniania głupot. Poseł, zapewne w dobrej wierze, postanowił wesprzeć władzę w walce z epidemią, zakładając, że władza z nią faktycznie walczy. Projekt ustawy, który być może zostanie przy jakieś okazji wykorzystany w rządowym projekcie, głosi, że każdy, „kto w czasie stanu epidemii wbrew aktualnej wiedzy medycznej publicznie zaprzecza zagrożeniu dla zdrowia publicznego lub podważa jego istnienie, zachęca lub podżega do niewdrażania lub niestosowania procedur zapewniających ochronę przed zakażeniami oraz chorobami zakaźnymi, podlega grzywnie lub karze ograniczenia wolności”. Jeśli rządzący ustalą procedurę, zgodnie z którą posłowie wchodzą do Sejmu na kolanach, bo wirus lata wysoko jak ta gołębica, posłów będzie można poddać kwarantannie do końca kadencji. Prawnicy zwracają też uwagę, że termin „aktualna wiedza medyczna” jest nieprecyzyjny. I mają rację, bo stan wiedzy się zmienia – nie tylko wiedzy o wirusie SARS-CoV-2.

Poseł natomiast mimowolnie musnął inny, o wiele poważniejszy problem: coś, co jest jedną z największych zaraz współczesności, choć wcale nie tak nową. Zarabianie na ludzkiej naiwności i niewiedzy, ludzkim strachu i desperacji było kiedyś domeną wędrownych szarlatanów i handlarzy relikwii. Dzisiaj zajmują się tym potężne sektory przemysłu farmaceutycznego, kosmetycznego i spożywczego. To źródło wielkich przychodów i największych zysków.

Najbardziej opłacalna jest chyba homeopatia. Nic dziwnego: kuleczki cukru zwierają substancję aktywną w takim rozcieńczeniu, że można spokojnie uznać ją za nieobecną. I właśnie wtedy działają, bo im większe rozcieńczenie substancji aktywnej, tym lepsze działanie leku… Nie rozumiecie? Spoko, przecież nie o to chodzi, by ktokolwiek coś rozumiał, ale o to, by specyfik się sprzedawał. Homeopatię omawia między innymi Łukasz Lamża w książce „Światy równoległe”.

Kolejnym zyskownym przemysłem są suplementy diety. Generalnie dobre są na wszystko: na cerę, włosy, przemianę materii, wagę i odporność – na tę ostatnią w szczególności, głównie na odporność na wiedzę. Diety można podzielić na te, które nie działają, oraz te, które ewidentnie szkodzą. Tych, które nie działają, jest na szczęście (dla próbujących) dużo więcej niż szkodliwych. Niestety, są też takie, które obiecują rewelacyjne skutki lecznicze, a mogą być zabójcze, zwłaszcza jeśli osoby poważnie chore zdecydują się zastąpić nimi prawdziwą terapię medyczną. O dietach można poczytać w książce „Wściekły kucharz” Anthony’ego Warnera, brytyjskiego kucharza, blogera i biochemika.

Lekarze zajmujący się leczeniem, a nie homeopatią czy wspieraniem odporności, od razu powiedzą, że jeśli badanie wykazuje brak jakiegoś elementu w organizmie, to należy ów element suplementować. Poza tym na północy (a zamieszkujemy północ Europy) trzeba zimą uzupełniać dietę witaminą D. I wystarczy. Nie da się suplementami wzmocnić odporności – ani rutyną, ani witaminą C (obojętnie któroskrętną). Jedyną rzeczą, jaką wzmacniają suplementy, są zyski firm je sprzedających.

Nie da się też tłustym kremem nawilżyć skóry, która zresztą powinna być trochę tłusta. Cóż zrobić, skoro „nawilżona” brzmi o wiele piękniej niż „tłusta z natury”. Kto chciałby być naturalnie tłusty? Nie widzę. Fantastycznie działają także specyfiki nawilżające skórę od środka, to znaczy przez żołądek. O ile pamiętam, skórę nawilża jedynie pot. No, ale z potem też walczymy na wszelkie sposoby. Na szczęście (jak sądzę), preparaty antypoceniowe są całkowicie nieskuteczne. Gdyby było inaczej, groziłaby nam śmierć na skutek przegrzania organizmu, bo pocenie się jest podstawą systemu wewnętrznej termoregulacji.

Żyjemy w oceanie głupot i kłamstw, w przeciwieństwie jednak do praoceanu, w którym narodziło się życie, w tym ocenie rodzą się tylko fortuny nielicznych . Żerują w nim oczywiście takie rekiny ludojady jak Gwyneth Paltrow czy nasz lokalny rekinek Jerzy Zięba, prosty przedsiębiorca. Odrzucamy konsensus naukowy, ilekroć nie pasuje nam do koncepcji, a przyczyniają się do tego twórcy newsów (bo dziennikarzy praktycznie już nie ma), ludzie znani z tego, że są znani, oraz wiecznie młodzi celebryci dzielący się swoimi receptami na wieczną młodość. A wieczny jest tylko kosmos. Przynajmniej według jednej z hipotez.

również na aristoskr.wordpress.com


Felieton jest wyrazem opinii autora. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie KOD.

Tekst wart skomentowania? Napisz do redakcji!