W czwartek Trybunał Konstytucyjny wydał wyrok w sprawie ustawy antyaborcyjnej. Działaczki, aktywiści już od dawna mówią o piekle kobiet, o łamaniu praw kobiet, o zagrożeniu ich życia, ich zdrowa fizycznego i psychicznego. W Polsce prawo antyaborcyjne i tak było jednym z najbardziej restrykcyjnych w Europie. Teraz przybliżyliśmy się już do standardów takich państw jak Salwador, Nikaragua, Gwatemala czy Dominikana. Jak to wygląda w praktyce, dobrze wiemy: lekarze boją się ratować życie kobiety w ciąży, by przypadkiem nie uszkodzić płodu, przy poronieniu prokuratura sprawdza, czy nie dokonano zakazanego zabiegu, a same kobiety muszą żyć w nieustającym poczuciu zagrożenia. Ciąża, zamiast być szczęściem oczekującej matki, niesie ryzyko oskarżenia kobiety o wrogość wobec własnego dziecka. Śmierć kobiet przestaje mieć znaczenie, podobnie jak to, co się dzieje z matkami rodzącymi chore czy umierające dzieci. Najważniejsze, by dziecko się urodziło, a to, co będzie potem, nikogo nie obchodzi. To już problem kobiety: jej zdrowie, jej chore dziecko, jej śmierć, cierpienie, śmierć jej dziecka. Państwo czuwa, by urodziła, i nic więcej się nie liczy.
Obawiam się, że nie chodzi tutaj o kobiety. Kobiety raz jeszcze stały się niczym więcej jak elementem w układance Jarosława Kaczyńskiego, który konsekwentnie dąży do dyktatury. Zawłaszczenie i uprzedmiotowienie kobiet, zapanowanie nad ciałem obywatelki i obywatela to dobrze znana z historii socjotechnika. Pełna kontrola sfery prywatnej człowieka służy do pełnej kontroli sfery publicznej. Nikt nie może czuć się swobodnie nawet we własnej sypialni, nikt nie ma prawa podejmować autonomicznych decyzji nawet w kwestii swojego ciała. Każdy ma być podporządkowany i uległy, każdy ma spełniać wyznaczone mu zadania. To socjotechnika, która pozwoliła zapanować nad porządkiem nazistowskich ideologii. Człowiek sprowadzony do roli trybiku w maszynie państwa obraca się w kierunku zaprogramowanym przez wodza narodu.
Teraz widać wyraźnie, w jaki sposób Kaczyński ustawił całą aparaturę państwową: zawłaszczenie Trybunału Konstytucyjnego, przejęcie Sądu Najwyższego, zarządzanie mediami publicznymi – trzy składniki, które pozwalają przejąć kontrolę nad społeczeństwem. Pomiędzy sprawą Giertycha a orzeczeniem Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji można dostrzec logikę władzy: podporządkowanie jednostki, usuwanie elementów zbędnych czy psujących system. Nadmiernie przeciwstawiający się prawnik jest tak samo szkodliwy jak wolna w swoich decyzjach kobieta. Wszyscy mają być zdyscyplinowani i posłuszni, nie może być wyjątków.
Pandemia, podczas której to wszystko się rozgrywa, nie jest tylko tłem. Kaczyński bardzo sprawnie wykorzystuje sprzyjające mu okoliczności. Najpierw posłużył się wypadkiem w Smoleńsku i śmiercią swojego brata, a teraz koronawirusem. Od początku pandemii, od lockdownu, byliśmy świadkami zaostrzania polityki i przyspieszania prac nad wprowadzeniem totalitarnego państwa. Zamknięcie się w domach, zakaz zgromadzeń publicznych, a obecnie strach przed zakażeniem trzyma nas skutecznie z daleka od protestów, wyrażania sprzeciwu obywatelskiego i bezpośredniej walki z władzą przeistaczającą się w tyranię. Dyktatorzy wiedzą, jak to, co potencjalnie niebezpieczne, przepracować na swoją korzyść. Kaczyński jest pod tym względem wręcz modelowym dyktatorem.
Obecne wydarzenia pokazują nam dobitnie, że nie liczy się człowiek, nie liczy się kobieta, nie liczy się prawo i sprawiedliwość. Liczy się jedno: przyzwyczajanie społeczeństwa do posłuszeństwa. Wyrok Trybunału Konstytucyjnego nie tylko skazuje kobiety na gehennę, nie tylko naraża je na utratę zdrowia czy śmierć. Ten wyrok przede wszystkim jest kagańcem. Nie ma wolności prywatnej, nie ma autonomii jednostki, jest wyłącznie państwo, rząd i bezwzględna racja po stronie wodza. Wszystko inne jest nieważne. Kobiety mogą umierać. Nie mają znaczenia – tak samo jak prawo, konstytucja i obywatelskość.
Felieton jest wyrazem opinii autorki. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie KOD.