TAK WIĘC Część 3: Czarna otchłań czy światło w tunelu? Felieton Tomasza Borkowego (3)

TAK WIĘC Część 3: Czarna otchłań czy światło w tunelu? Felieton Tomasza Borkowego (3)

3.08.2020

To, co się dzieje teraz w Polsce, napawa grozą. Jak to się stało, że w kraju, w którym z rąk faszystów zginęły miliny ludzi, organizowane są neofaszystowskie marsze? Nie ma wątpliwości, kto do tego doprowadził i kto na to zezwala, a nawet do tego zachęca.

Polska demokracja – w prawdziwym, europejskim tego słowa znaczeniu – znalazła się na bocznicy. Dzień po dniu nasz kraj traci swoją pozycję w świecie i może być coraz bardziej izolowany w Europie. Jesteśmy już postrzegani nie tylko jako kraj homofobów i rasistów, ale także kraj z rosnącym w siłę ruchem neofaszystowskim. To naprawdę przerażające, bo po zmanipulowanym zwycięstwie pisowizny* wyprowadzenie Polski na normalną liberalno-demokratyczną drogę będzie bardzo trudne.

Jak więc skierować nasz kraj z powrotem ku wewnętrznemu porozumieniu i międzynarodowej współpracy? Nie osiągnie się tego bez szerokiej obywatelskiej tolerancji i otwartości. A te będą możliwe tylko pod warunkiem, że liberalna opozycja wspólnie, spokojnie i cierpliwie podejmie społeczno-polityczną edukację rodaków.

Robert Klenner, jeden z moich przyjaciół, reżyser filmowy i nauczyciel akademicki z Australii, przestrzega, że edukacja ludzi zindoktrynowanych wymaga mnóstwa cierpliwości, energii i czasu i może potrwać nawet kilka lat. Tak więc jeśli chcemy naprawdę pozytywnej zmiany w Polsce, musimy zacząć pracę u podstaw, czyli przejść od biegu sprinterskiego, który właśnie zakończyliśmy, do długiego dystansu (to słowa Krzysztofa Liska, szefa międzynarodowego sztabu Trzaskowskiego).

Moim zdaniem pierwszą rzeczą jest przygotowanie obozu treningowego: dobrze zorganizowanego nowego bloku, który skupi polityków z centrum i aktywistów z partii liberalnych. Objawił się nam znakomity lider, który jednak potrzebuje wsparcia ze strony wszystkich liberalno-demokratycznych obozów oraz nas, działaczy i wyborców. Co najważniejsze, nasza pomoc nie będzie miała żadnego sensu, jeśli nie nastąpi radykalna zmiana w egocentrycznym myśleniu polskich polityków.

W czasie kampanii przed pierwszą turą wyborów Hołownia zrobił na mnie dobre wrażenie. Podobnie, choć w mniejszym stopniu, Biedroń. Jednak ani Hołownia, ani Biedroń otwarcie i jednoznacznie nie poparli Trzaskowskiego przed drugą turą, a to sprawiło, że ponad ćwierć miliona ich wyborców po prostu olało wybory. W ten sposób obaj przyczynili się do zwycięstwa Dudy i są teraz w jakimś stopniu odpowiedzialni za to, co dzieje się w Polsce.

Drodzy politycy, zejdźcie na ziemię, przestańcie się kierować własnym interesem i interesem waszych partii i zacznijcie naprawdę myśleć o przyszłości Polski!

Platforma Obywatelska jest partią przeszłości. Za jej rządów z ekonomicznych sukcesów kraju korzystała jedynie mniejsza część społeczeństwa. PO opuściła tych obywateli, którzy najbardziej potrzebowali jej wsparcia, i ich właśnie przejęło PiS i spółka. Teraz Platforma usiłuje zmienić swój wizerunek, a nawet myśli o zmianie nazwy. Aby jednak przekonać do siebie tę część społeczeństwa, której nie wzięła pod uwagę, będąc u władzy, musiałaby dokonać poważnych zmian w swoim kierownictwie i opracować nowy program społeczny. Tworzenie programów zaś nie jest, niestety, silną stroną tej formacji: nie ułożono porządnego programu dla Kidawy-Błońskiej, a Trzaskowski opublikował swoje propozycje dopiero w końcowej części kampanii. Niezbędny jest też dobry plan PR, który przyciągnie nowych wyborców. To wszystko zajmie wiele lat, a zatem głębokich zmian wewnątrzpartyjnych i pozyskania nowego elektoratu nie należy się spodziewać przed następnymi wyborami.

Hołownia chce stworzyć własną partię, ale zanim jeszcze zaczął, popełnił poważny błąd, nie popierając kandydata, z którym naprawdę mogłoby go wiele łączyć. Samodzielnie ma małe szanse, by za trzy lata wprowadzić do parlamentu jakąś znaczącą partię. Razem z Biedroniem mógłby natomiast stworzyć silną spółkę z Trzaskowskim w nowym obywatelskim bloku politycznym.

Tak więc teraz jest czas na radykalną zmianę sceny politycznej w Polsce i budowę nowego liberalnego bloku, który w ciągu trzech lat zdoła zdjąć klapki z oczu przynajmniej pięciu procentom zindoktrynowanego przez pisowiznę i kościół-kat społeczeństwa. Takich decyzji musimy wymagać od popieranych przez nas polityków, jeżeli chcą, byśmy im zaufali. Powiedziałem to pani poseł Joannie Scheuring-Wieulgs, którą cenię. To samo powinniśmy mówić wszystkim innym rozumnym politykom. Musimy ich przekonywać do nowego, kooperacyjnego sposobu myślenia i działania. To my, wyborcy Trzaskowskiego, Hołowni, Biedronia oraz centrowo myślący wyborcy, którzy popierają Nowoczesną, SLD, Zielonych lub Razem, musimy się domagać, by nasi politycy przestali przepychać się między sobą jak kardynałowie przed papieżem, by się zjednoczyli i z naszą pomocą znaleźli wspólną drogę do przejęcia części elektoratu PiS-u i spółki. Jeśli politycy pokażą całej Polsce, że działanie ponad partyjnymi podziałami i drobnymi różnicami poglądów jest możliwe, możliwa będzie też droga do pojednania podzielonego kraju.

W ostatnich dyskusjach z aktywistami przewija się opinia, że partie nie zjednoczą się w działaniu. To jest destruktywne myślenie. Naszym zadaniem jest przekonać polityków, że nie mają innego wyjścia – a przede wszystkim że to oni są dla nas, a nie my dla nich! To naprawdę nie jest naiwność i jakaś nikła nadzieja, ale jedyna możliwość wyciągnięcia naszego kraju z tego śmierdzącego bagna, w które wepchnęli Polskę politycy w ciągu ostatnich dwudziestu lat. Trzeba wreszcie położyć kres podziałom na walczące z sobą partyjki, trzeba skończyć z naszą narodową zaściankowością.

Obecna sytuacja jest zawiniona także przez wyborców, którzy nie angażowali się w polityczne życie kraju i pozwalali politykom, by dbali głównie o własne interesy. Nadszedł czas na stworzenie poważnego programu społeczno-politycznej edukacji i odzyskanie demokratycznej, liberalnej i otwartej Polski nas wszystkich.

Tak więc ja i wielu moich kolegów mieszkających za granicą jesteśmy gotowi kontynuować pracę dla naszego kraju. Jeśli jednak chodzi o mnie, wrócę do roboty tylko pod warunkiem, że liberalni politycy w Polsce połączą swoje siły i środki. W przeciwnym razie nawet największe starania z naszej strony nie będą miały żadnego sensu.

*) Słowo „pisowizna” zostało utworzone przez prof. Fryderyka Zolla i pierwszy raz użyte w jego wierszu, który wraz z Ewą Badorą i Józkiem Sadowskim mieliśmy przyjemność recytować i sfilmować. Tutaj jedynie zinterpretowałem jego sens dla mojego felietonu.


Felieton jest wyrazem opinii autora. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie KOD.

Tekst wart skomentowania? Napisz do redakcji!