Nowy Polski Ład to program tworzenia narodowych egoistów, którzy – zapatrzeni w to, co polskie, odmieniane przez wszystkie przypadki – nie potrafią przyjmować wspólnych reguł gry, wyrazić współczucia dla wykluczanych i spychanych na margines społeczeństwa jednostek, jak również dla borykających się z podobnymi problemami obcokrajowców. Wzmacnianie tego procesu w perspektywie kilku lat nieuchronnie doprowadzi do Polexitu.
Poświęciłem 2 godziny i 49 minut mojego niedzielnego wolnego czasu, żeby wysłuchać wywodów konwencji Zjednoczonej Prawicy o Nowym Polskim Ładzie. Długo, bardzo długo. Globalnie rzecz ujmując, jest to spójna opowieść o tym jak rządzący chcą odnaleźć utracony Raj. Na płaszczyźnie religijnej zapewne chodzi o ten utracony przez Adama i Ewę. Na płaszczyźnie historycznej chodzi o przywrócenie polskiego „raju”: wielkiej przedrozbiorowej Rzeczpospolitej. Piszę raju w cudzysłowie, bo od XVIII wieku nieustannie idealizuje się ten okres referencyjny, do którego Polska rzekomo musi powrócić, aby „Polska była Polską, a Polak Polakiem” Chodzi o to, żeby Polak znów poczuł się jak ówczesny Polak, przy czym w zakres znaczeniowy tego samopoczucia wrzuca się wszystko to, co politycznie jest dziś pożądane: Ojczyzna, duma, siła, niezależność od zewnętrznych okoliczności, wiara, Bóg, rodzina, honor. Nikt nie interesuje się, tak naprawdę, jak wyglądało życie pańszczyźnianych, niewyedukowanych, chłopskich rodzin, pod silną ręką rządzących rodów magnackich, którym budowano Kalwarie, aby mogli utwierdzać się w poświęcaniu i wyrzeczeniach na drodze poszukiwania utraconego Raju.
Z całym przekonaniem mogę za to powiedzieć, że nie jest to dobry ekonomiczny program rozwoju Polski na miarę dzisiejszych pokowidowych i klimatycznych wyzwań. Słowa takie jak: zwiększymy, podniesiemy, zrealizujemy, dopłacimy, czy po prostu damy więcej „dobrych” rzeczy i ograniczymy, zmniejszymy negatywnie postrzegane rzeczy, każą myśleć o ciągłym wzroście. W tych kategoriach okres 1989-2015 będzie w sposób naturalny gorszy i to nie z winy poprzedników. Mówienie o wielkim sukcesie programu 500+ jest grubą przesadą. Program 500+ miał być prodzietny, a w tej kwestii okazał się nieskuteczny. Poza tym w prezentowanych rozwiązaniach jest wiele niespójności, wręcz sprzecznych celów. Możliwość budowania domów do 70m2 bez pozwoleń, a z drugiej strony zapewnienie, że okiełznane zostanie niekontrolowane rozrastanie się terenów podmiejskich, poprzez odpowiednie regulacje. Mówią o czystej energii, a z drugiej strony będą rozbudowywać sieć gazowniczą. Mówią o poszanowaniu każdego obywatela, powołując się na słowa Lecha Kaczyńskiego, a wciąż dzielą ludzi na „prawdziwych” i „nieprawdziwych” patriotów, wykluczają osoby nieheteronormatywne, nie szanują ludzi innego, niż katolickie wyznanie. Mówią o „sukcesach” w walce z mafiami vatowskimi, a nie potrafią rozliczyć własnych afer: trefnych respiratorów, wyborów kopertowych, maseczek od instruktora narciarstwa, pedofilli w Kościele…
Nowy Polski Ład to program tworzenia narodowych egoistów, którzy – zapatrzeni w to, co polskie, odmieniane przez wszystkie przypadki – nie potrafią przyjmować wspólnych reguł gry, wyrazić współczucia dla wykluczanych i spychanych na margines społeczeństwa jednostek, jak również dla borykających się z podobnymi problemami obcokrajowców. Wzmacnianie tego procesu w perspektywie kilku lat nieuchronnie doprowadzi do Polexitu.
Podkreślić należy socjologicznie, perfekcyjnie dobrany moment – pozytywne emocje z luzowania obostrzeń i otwarcia ogródków kawiarnianych, zniesienie konieczności noszenia maseczki na zewnątrz miały zostać przeniesione na ogłoszenie założeń Nowego Ładu. Długo oczekiwane luzowanie obostrzeń i „długo oczekiwany Nowy Ład”, jako Polski Ład, a jakże. Komu należy dziękować? Rządowi.
Polski Nowy Ład to droga powrotu do utraconego Raju, krainy mlekiem i miodem płynącej, w której nie ma zła, bo czuwa nad tym Prokurator Generalny i Minister nieSprawiedliwości. Premier rozdaje na prawo i lewo, ale tylko synom Abla, a wicepremier tłumaczy, że wyrzeczenia potrzebne są w słusznej sprawie. Raju bezpowrotnie utraconego ogniska rodzinnego, w którym dobra babcia Elżbieta przytuli, ukołysze, gdy dziadek Jarosław pogrozi palcem, a synowie Jarek, Zbyszek i Mateusz spierają się kto z nich ważniejszy.
Nie zamierzam rozwodzić się dłużej na ten temat, choć chciałbym się dowiedzieć, ile to przedstawienie kosztowało. Myślę też, że zbyt wiele już poświęciłem mu uwagi i mojego cennego czasu. Idę robić swoje.
Felieton jest wyrazem opinii autora. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie KOD.