20.06.2020
Wybory w Polsce wchodzą w rozstrzygającą fazę. Jesteśmy bardzo blisko cudu. Dla jednych może to być znak Bożej opieki, dla innych wynik ogromnej pracy ludzi, którzy mają dość niszczenia polskiej demokracji. Jest szansa na to, by urząd symbolizujący Rzeczpospolitą był sprawowany przez osobę autonomiczną, kierującą się własnym sumieniem oraz interesem Rzeczypospolitej i jej obywateli. Rację mają ci, którzy uważają obecne podziały w Polsce za konflikt cywilizacyjny. Po jednej stronie stoją kandydaci, którzy mogliby wypełnić całe spektrum demokratycznego państwa od prawa do lewa, a po drugiej siła, która chce zdegradować Polskę, pozbawiając ją historycznych osiągnięć wspólnoty obywateli. Marzy mi się, by w drugiej turze nie było Andrzeja Dudy. Zyskalibyśmy wtedy wspaniałą okazję do debaty o Polsce, o tym, jak najlepiej ją urządzić. Gdybyśmy jednak mieli drugą turę bez Andrzeja Dudy, bylibyśmy w pełni dojrzałym społeczeństwem Zachodu, a niestety nic na taką dojrzałość nie wskazuje. W drugiej turze będziemy więc wybierać nie między różnymi pozytywnymi wizjami Polski, ale między demokracją a dyktaturą, między wolnością a zniewoleniem, między Europą a jej zaprzeczeniem, między prawdziwą suwerennością we wspólnocie wolnych narodów a suwerennością na wzór północnokoreański, czyli de facto popadaniem w coraz większą zależność. Wielkim niebezpieczeństwem jest ewentualna frustracja wyborców tych kandydatów demokratycznych, którzy nie przejdą do drugiej tury. Jeśli wszyscy nie poprzemy pozostałego w grze demokraty, przegra Polska – ni mniej, ni więcej. Wtedy dopiero zrozumiemy wymiar tej klęski. Dlatego, wyborco demokratycznych kandydatów, nieważne, na kogo głosujesz w pierwszej turze. W drugiej turze wszyscy mamy tego samego kandydata: wolną i demokratyczną Polskę. Pozwólmy wspólnie jej wygrać.
Felieton jest wyrazem opinii autora. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie KOD.