Rządy PiS‑u prowadzą do zawrócenia strumienia świadomości obywatelskiej. W okresie PRL‑u państwo postrzegano jako generalnie wrogą strukturę, a w najlepszym razie element środowiska, potencjalnie groźny żywioł, i przede wszystkim starano się przetrwać. Z żywiołem nie odczuwa się wspólnoty, nie można też go przekonać do swoich racji, pozostaje więc tylko schodzić mu z drogi. Czas III Rzeczypospolitej to okres, w którym można było się wreszcie poczuć obywatelem, kimś współodpowiedzialnym za państwo. Powoli, ale wyraźnie państwo zaczynało się jawić jako dobro wspólne, od którego można oczekiwać odpowiednich usług publicznych, a w zamian należy wypełniać swoje obowiązki obywatelskie – także we własnym interesie. Nadejście państwa PiS‑u zrywa to poczucie obywatelskości. Państwo, zamiast być usługodawcą wobec obywateli, staje się ponownie aparatem władzy, który ma zapewnić komfort rządzącym, Świadczenia publiczne służą do utrzymania tej struktury, a na to oczywiście potrzebne są pieniądze. Trudno się zatem dziwić, że dwa miliardy przeznacza się nie na walkę z nowotworami, ale na sprawne działanie maszynerii kłamstwa i propagandy. My, obywatele, czujemy się coraz bardziej obco. Państwo jest znowu wrogim żywiołem i siewcą zła. Posłanka Lichocka, prezentując swój digitus impudicus, oświadcza nam jasno: „Wara wam od naszego państwa! Państwo to nasz łup, wy nie jesteście częścią tej wspólnoty! Chcemy dwóch miliardów na zachowanie władzy, na kampanię Dudy, tak byśmy mogli łupić dalej, no to wam je zabierzemy. Dla was, obywatele, mamy środkowy palec!”