Ledwo Izba Dyscyplinarna i marszałek Sejmu Elżbieta Witek wniosły o zawieszenie postępowania przed Sądem Najwyższym, a już Trybunał Konstytucyjny pospieszył uwzględnić ich głos. Tacy na przykład sędziowie Zubik, Tuleja i Rymarz czekali na zainteresowanie Trybunału przez trzy lata – i nic, żadnego rozstrzygnięcia. Niewygodny dla PiS‑u wniosek Ziobry w sprawie art. 267 Traktatu – nic, kłopotliwa politycznie kwestia aborcji – też nic. A tu proszę, jak z bicza strzelił! Co tam, że brakuje przesłanek dla decyzji Trybunału. Jest to bowiem nie Trybunał, ale producent pozorów prawa do wykorzystania przez partię i jej wodza. Sąd Najwyższy w zasadzie powinien zapytać Trybunał Sprawiedliwości UE, czy Trybunał Konstytucyjny w Polsce jest w ogóle sądem, skoro bezpośrednio realizuje zamówienia polityczne. Tak, trzeba o to zapytać, mimo że sytuacja jest jasna: w sposób widoczny dla każdego Trybunał Konstytucyjny nie ma przymiotu niezależności. Wystarczy, że na jego czele stoi osoba powołana przez Dudę niezgodnie z prawem, a będąca towarzyskim odkryciem prezesa PiS‑u. Polska tonie. W niemieckim „Der Spiegel” ukazał się artykuł, w którym stwierdzono jako fakt, że nasz kraj właśnie opuszcza stopniowo Unię. Niedawno słuchałem na konferencji, jak wykładowca z Anglii mówił z wyraźnym bólem, że po raz ostatni zabiera głos jako obywatel Unii Europejskiej. Przyjrzyjmy się uważnie naszym paszportom. Czy napis „Unia Europejska” jeszcze tam jest?
Rychliwa sprawiedliwość. Felieton Fryderyka Zolla (88)
Tekst wart skomentowania? Napisz do redakcji!