W ostatnim, grudniowym numerze dominikańskiego miesięcznika „W drodze” ukazał się wywiad z filozofem i publicystą Robertem Krasowskim. Tekst ten warto skomentować jako skrajny przykład symetryzmu, czyli postawy, która w teorii stara się odnosić z równym dystansem do każdej ze stron polskiego sporu politycznego, a w praktyce służy władzy, dając jej to, czego władza łamiąca zasady demokracji nie ma i czego najbardziej potrzebuje: legitymację. Główne tezy Krasowskiego można streścić tak: istotą naszej demokracji, zdominowanej przez niewielkie grupy „liderów opinii”, jest jałowy spór, który nigdy się nie skończy, bo dla tych ludzi – felietonistów, bywalców demonstracji – aktywność taka stanowi cel sam w sobie, zapewniający im próżną chwałę. Wandalizm ustrojowy Kaczyńskiego jest faktem, ale Wałęsa i postkomuniści robili (niesprecyzowane) gorsze rzeczy. Nie jest przy tym istotne, czy nawołuje się do zgody czy do niezgody, bo „liderzy opinii” i tak powodują się zawsze swoją inteligencką marnością; sam spór zresztą nie ma znaczenia dla społeczeństwa. Trudno o bardziej błędną diagnozę polskiej rzeczywistości. Konflikt bynajmniej nie jest endemiczną cechą polskiego krajobrazu. Nie jest też cechą demokracji, która dopuszcza spory, o ile szanuje się rolę oponentów w funkcjonowaniu państwa. W Polsce doszło natomiast do naruszenia demokratycznych procedur, i to właśnie jest przyczyną, dla której powstały takie ruchy jak KOD (bo o nim Krasowski także raczył wspomnieć). Gdy władza odchodzi od zasad Konstytucji, wszystko ulega delegitymizacji. Z punktu widzenia rządzących opozycja jest wrogiem, bo niedemokratyczna władza jej nie potrzebuje. Dla opozycji rządzący nie mogą być władzą, bo wykroczyli poza granice swoich kompetencji wynikających z wyborów. Radykalność konfliktu bierze się zaś stąd, że unicestwiono takie organy jak Trybunał Konstytucyjny, których zadaniem jest właśnie osłabianie ostrości sporu w ramach procedury prawnej. Krasowski zadowala się tym, że władza nie sfałszowała ostatnich wyborów. Nie dostrzega, że ta sama władza stworzyła strukturę, w której pozaustrojowy ośrodek dyspozycji politycznej może rozstrzygać kwestię sfałszowania wyborów w zależności od potrzeby. Skonstruowano mechanizm zapewniający pozaustrojową kontrolę polityczną nad procesem wyborczym. Wczoraj ludzie w całej Polsce wyszli na ulice w obronie niezależności sądów i prokuratury, w proteście przeciwko niszczeniu trójpodziału władzy. Demokracja żyje bowiem ze sporu, ale i ze współpracy w ramach procedur i ze wzajemnego uznawania swojego wkładu. To nie jakieś szczególne cechy polskich inteligentów, ale zamach na instytucje państwa wywołał tak potężny konflikt. Krasowski nie był na rozprawach dyscyplinarnych przeciwko sędziom, dlatego może ze swadą wygłaszać symetrystyczne opinie dla swojej próżnej chwały polskiego inteligenta.