Jarosław Kaczyński nie cierpiał Trybunału Konstytucyjnego. Trybunał nadawał sens Konstytucji: zawarte w niej prawa nie były pustą deklaracją, można je było realnie wyegzekwować — wbrew władzy. System Jarosława Kaczyńskiego nie przewidywał Trybunału. Przejęcie tej instytucji, obsadzenie jej dublerami i „odkryciami towarzyskimi” zmieniło ją w legalizator bezprawia na usługach władzy. Wykorzystano to, na przykład, przy manifestacjach cyklicznych i neo‑KRS. Było to też wygodne narzędzie odsuwania niewygodnych decyzji politycznych ad calendas graecas. Z Trybunałem Konstytucyjnym organ ten nie ma nic wspólnego. Dlatego chęć wybrania do Trybunału państwa Pawłowicz i Piotrowicza niczego już nie pogorszy. Jest to tylko ostatni symboliczny akt potwierdzający zniesienie Trybunału Konstytucyjnego w Polsce. Że akurat Pawłowicz jest do tego symbolicznego aktu przeznaczona, wiedzieliśmy od czasu jej rzekomego wycofania się z polityki. Już wtedy bowiem podjęto decyzję o przeniesieniu tej zasłużonej posłanki na odcinek „Trybunał”. Wybór Piotrowicza to policzek wymierzony PiS‑owskim wyborcom, którzy nie chcieli ponownie oglądać dawnego prokuratora w Sejmie. Władza ujawnia w ten sposób, jak niewiele znaczy dla niej głos tych ludzi.
Nie martwmy się. Skoro Trybunału już nie ma, łatwiej będzie zbudować nowy. Już w demokratycznej Polsce.
Trybunał. Felieton Fryderyka Zolla (32)
Tekst wart skomentowania? Napisz do redakcji!