Polski (nie)Ład. Felieton Adama Jaśkowa (31)

Polski (nie)Ład. Felieton Adama Jaśkowa (31)

Zaprawdę powiadam wam, nie musicie czytać tej czytanki. Obojętnie czy wierzycie w premiera Morawieckiego i nadpremiera Kaczyńskiego, czy jesteście niewierzący. Cel tego dokumentu już został spełniony, bo jego jedynym celem była prezentacja. Wszyscy możemy o nim zapomnieć, a ja stawiam 7 Euro przeciw Polskiemu Elektrycznemu Samochodowi dla milionów (albo za miliony), że sam Prezes Jarosław już o nim zapomniał.

Przed rozpoczęciem lektury wydawało mi się, że Polski Ład trzeba przeczytać obowiązkowo. Tak naprawdę propozycji zmian jest tam niewiele, ale za to o wiele więcej jest tam o PiS. Jest mój kraj taki piękny, jakim go nigdy nie widziałem. I nie wiem, czy kiedykolwiek zobaczę. Nie wiem naprawdę, w jakim celu PiS ją przygotował. Przecież kraj – taki śliczny – dostępny jest tylko nielicznym, najczęściej tym głęboko osadzonym przez PiS w gospodarczych i instytucjonalnych podmiotach maślanych, jak te pączki złociste. Bo uwierzą, choćby na chwilę, tylko ci, którzy choćby na chwilę będą mogli sobie pozwolić na odrobinę luksusu, lub chociaż trochę ulgi.

Prezentacja pod hasłem, jak może być pięknie, i my obiecujemy, że naprawdę, naprawdę… będziemy dalej obiecywać. Ale ad rem lub ad Urban. W dziale Plan na zdrowie obiecano 7 programów, które mają poprawić opiekę zdrowotną. Między innymi lepszy dostęp do opieki nocnej i weekendowej, którą nieco wcześniej PiS uczynił niemal kompletnie nieskuteczną. Teraz będą ją naprawiać. Trochę się lękam, ale jest szansa, że to „zwykła” obietnica. I nie będzie gorzej. Oczywiście lepiej też nie będzie.

Proponowana przez PiS zmiana w pobieraniu składki zdrowotnej nie wpłynie na wielkość nakładów na ochronę zdrowia ani ich podział. Nakłady te zwiększyłoby albo zwiększenie obciążenia składką od osób fizycznych (wzrost składki), albo zwiększenie nakładów na ochronę zdrowia kosztem innych działów budżetu. Bo cudów nie ma i kreatywna księgowość tego nie zmieni. Tak samo jak nie będzie zniesienia kolejek do lekarzy specjalistów… Bo nie ma specjalistów. A z każdym rokiem nie będzie ich bardziej.

Jak nie będzie zdrowia, to może będzie praca. À propos pracy, to PiS chwali się, że o 120 tys. spadła liczba Polek i Polaków żyjących na emigracji. Powtarza dane GUS‑u, którymi posługiwała się Beata Szydło, kiedy była jeszcze premierem. Nie można wykluczyć. Część wróciła – może nawet na stałe – część na krócej. Wracają nawet dyplomaci z Indii, ale… W sondażu Ipsos dla OKO.press zrealizowanym w listopadzie 2020 roku prawie 40% ankietowanych deklaruje chęć emigracji, jeśli tylko będą mieli sposobność. Wśród osób przed 30‑ką, już prawie 64%… Ciekaw jestem wyników badań tegorocznych, zwłaszcza robionych już po ogłoszeniu Polskiego Ładu. Rząd chwali się spadkiem bezrobocia, które w marcu wyniosło 6,4%. Co ciekawe, PiS posługuje się w swojej prezentacji europejskim wskaźnikiem aktywności ekonomicznej BAEL, według którego bezrobocie wynosi zaledwie 3,1%. Chwali się również wzrostem przeciętnego wynagrodzenia, pomijając fakt, że dominanta wygrodzeń w Polsce niewiele przewyższa poziom najniższego ustawowego wynagrodzenia. I jeśli czymś PiS mógłby się chwalić, gdyby chciał, to właśnie systematycznym podnoszeniem minimalnego wynagrodzenia.

Jednak nierówności regionalne w rozwoju gospodarczym – oraz utrzymywanie się degresywnego systemu podatkowego – powodują, że coraz większa część obrotu gospodarczego przenosi się do szarej strefy, a z szarej, do czarnej. A zmiany w podatkach PIT, jakie proponuje PiS, nie zmieniają degresywności systemu podatkowego. Tym bardziej że oferuje zmniejszenie obciążeń nie tylko grupie o najniższych przychodach, lecz również tym, którzy dziś przekraczają próg podatkowy.

Złośliwie można by zauważyć, że to ukryta podwyżka wynagrodzeń parlamentarzystów, którym kiedyś je – z inicjatywy Najwyższego Prezesa – obcięto. Wygląda na to, że nie dla wszystkich parlamentarzystów Nie Całkiem Zjednoczonej Prawicy starczyło ciepłych posadek i maślanych pączków. W części poświęconej pracy również umieszczono szereg często nawet słusznych obietnic. Można mniemać, że większość z nich obietnicami pozostaną.

Następnie są setki obietnic gospodarczych, które charakteryzuje po wielokroć używane słowo setki… A nawet i tysiące. I tak, mamy obiecane tysiące kilometrów dróg, bezpiecznych przejść, niskoemisyjnych autobusów, remonty tysięcy szkół, tysiące boisk i punktów fitness, tysiące kilometrów wodociągów i kanalizacji. A nawet systemy fotowoltaiki dla setek tysięcy domów i tysiące systemów małej retencji.

Natomiast, nie wiedzieć czemu, obiecywane są jedynie setki remontów oddziałów szpitalnych, nowych pracowni specjalistycznych badań, czy setki kilometrów światłowodów. Oraz setki działań z zakresu zazieleniania miast, setki kilometrów nowej infrastruktury energetycznej i setki nowych muzeów.

Do tego tylko jeden, choć centralny, port komunikacyjny nie robi już takiego wrażenia. Intrygująca jest też budowa dróg wodnych, które chyba będą mlekiem i miodem płynące, bo o wodę w rzekach będzie coraz trudniej.

Ciekawy jest dział poświęcony domowi i rodzinie. Z jednej strony PiS proponuje (obiecuje) upowszechnienie standardów urbanistycznych, z drugiej zaś – chce umożliwić budowę domów bez nadzoru budowlanego i kierownika budowy. Czyli według standardów podhalańskich, tyle że nie będą to samo-wole, a jedynie budynki samo-stojące.

Bardzo interesująco brzmi obietnica powszechnego dostępu do badań prenatalnych. W zasadzie ten dostęp już jest. Tyle że ich wykonywanie jest traktowane jak przymiarka do zakazanej przecież aborcji. Klasyczny przykład lizania cukierka przez szybę, a w dodatku cukierek i tak jest gipsową atrapą. Zresztą w ramach tożsamości polskiej rodziny wszystko będzie dostępne tylko rodzinom katolickim, a te przecież nie robią badań prenatalnych. No chyba że prywatnie.

Kolejną cześć prezentacji zajmuje klasyczny Kulturkampf. Od kultu rodziny w szkole do kultu Żołnierzy Wyklętych, kanon lektur patriotycznych, które krzepią. Unifikacja wizualna instytucji państwa, państwa i obywateli. Jeden naród, jedno państwo, jeden… prezes.

Zaprawdę powiadam wam, nie musicie czytać tej czytanki. Obojętnie czy wierzycie w premiera Morawieckiego i nadpremiera Kaczyńskiego, czy jesteście niewierzący. Cel tego dokumentu już został spełniony, bo jego jedynym celem była prezentacja. Wszyscy możemy o nim zapomnieć, a ja stawiam 7 Euro przeciw Polskiemu Elektrycznemu Samochodowi dla milionów (albo za miliony), że sam Prezes Jarosław już o nim zapomniał.

To nie znaczy, że nie pojawią się inicjatywy ustawodawcze, które do Ładu, czy nie-Ładu, będą się odwoływać. Ale sam Ład, to już przeszłość. Ci, którzy potrafią i chcą realnych zmian, muszą je sami sformułować. I niech was bogowie wszyscy bronią, nie należy wspominać więcej o Ładzie.

Marzy mi się, by przynajmniej część tych propozycji została skonsultowana z organizacjami społecznymi, samorządami i uzgodniona przez partie opozycyjne. Wtedy naprawdę nastałby ład i byłoby w ogóle jakoś ładniej. Jeśli jednak nie, to dalej będzie trwał – jak już kiedyś napisał Grzegorz Sroczyński – chaos i burdel.


Felieton jest wyrazem opinii autora. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie KOD.

Tekst wart skomentowania? Napisz do redakcji!